Z HISTORII BOKSU: ZALĄŻEK POTĘGI (cz.3)

Ze względu na wojenną zawieruchę, dynamiczny proces rozwoju polskiego pięściarstwa został gwałtownie zatrzymany. W okupowanej Polsce uprawianie sportu było zakazane. Sportowcy, a wśród nich pięściarze trenowali w konspiracji, jednak nawet najszczersze chęci nie były w stanie zastąpić porządnego treningu pod okiem fachowców. Najbardziej żałowano straconych lat. Kariera pięściarska nie trwa przecież wiecznie. Wielu z naszych wybitnych pięściarzy przedwojennych bezpowrotnie utraciło szansę na osiągnięcie wielkich międzynarodowych sukcesów. Szybko okazało się jednak, że na ich miejsce pojawili się nowi, równie zdolni zawodnicy, którzy podstaw pięściarskiego rzemiosła uczyli się jeszcze przed wojną, w nastoletnim wieku. „Starzy” mistrzowie, tacy jak Kolczyński, Szymura czy Pisarski wyrażali jeszcze chęć boksowania. W takich warunkach „Papa” Stamm podjął się procesu odbudowy przedwojennej potęgi.

Łatwo nie było. Zrujnowany kraj potrzebował odbudowy pod każdym względem. Na szczęście znaleźli się i tacy, którzy pomyśleli o boksie. Pierwsze Mistrzostwa Polski odbyły się w 1946 roku w Łodzi, natomiast pierwszym sprawdzianem dla Polski pięściarzy po wojnie, na arenie międzynarodowej były Mistrzostwa Europy, które zaplanowano na rok 1947. Gospodarzem zmagań ponownie był Dublin. Do stolicy Irlandii Feliks Stamm postanowił zabrać ośmiu zawodników. W tej grupie znalazło się trzech „weteranów” z medalistami ME Kolczyńskim i Szymurą, a także pięciu młodszych, obiecujących zawodników. Na miejscu okazało się, że pewnych rzeczy nie da się dogonić w tak krótkim czasie. Żaden z polskich zawodników nie zdołał przebić się do strefy medalowej. Jeden z Naszych pięściarzy poległ w eliminacjach, reszta odpadła w ćwierćfinałach. Nieźle spisał się debiutant – Aleksy Antkiewicz, który w pojedynku o półfinał wagi piórkowej przegrał z późniejszym Mistrzem Europy, Szwedem Kurtem Kreugerem. Podobny los spotkał Antoniego Kolczyńskiego, który w ćwierćfinale kategorii średniej przegrał (przez nokaut) z Aime – Josephem Escudie. Francuz zdobył następnie złoty pas ME. Lata wojny zrobiły swoje. „Kolka” nie przypominał siebie sprzed lat. Zatracił wszystkie swoje najlepsze atrybuty z czasów, kiedy był postrachem europejskich ringów. Jego krnąbrny charakter i niezbyt sportowy tryb życia na pewno nie pomagały w odbudowie formy.

„Papa” Stamm miał twardy orzech do zgryzienia. Do IO pozostawał nieco ponad rok. Wobec nienajlepszego występu w Dublinie już nikt nie mógł być pewien medalu olimpijskiego. Gołym okiem widać było, że Kolczyński i Szymura najlepsze lata mają już za sobą. Reszta zawodników potrzebowała czasu, aby oswoić się ze światowymi ringami. Temu między innymi posłużyły ME w Dublinie. Dla dwóch zawodników, którzy zaprezentowali się w Irlandii, znalazło się miejsce w kadrze olimpijskiej. Reprezentację uzupełniło dwóch debiutantów i ostatecznie prezentowała się ona następująco: Janusz Kasperczak (musza), Wawrzyniec Bazarnik (kogucia), Aleksy Antkiewicz (piórkowa), Zygmunt Chychła (półśrednia), Antoni Kolczyński (średnia), Franciszek Szymura (półciężka).

Przygoda dwóch najlżejszych naszych pięściarzy z londyńskim ringiem trwała bardzo krótko. Zarówno Kasperczak jak i Bazarnik przegrali swoje pierwsze walki i odpadli z turnieju. Wkrótce ich los podzielił Kolczyński, który w drugiej kolejce (w pierwszej miał wolny los) przegrał z Urugwajczykiem Martinezem. Pozostali Nasi zawodnicy zdołali przebić się do ćwierćfinałów. Szymura i Chychła polegli w tej fazie turnieju z późniejszymi brązowymi medalistami Igrzysk, kolejno: Włochem d’Ottavio i Argentyńczykiem Cia. Powiodło się natomiast Aleksemu Antkiewiczowi. Pięściarz z Wybrzeża w ćwierćfinale uporał się z Koreańczykiem Bung Nan Su i jako drugi Polak w historii awansował do półfinału turnieju olimpijskiego. Tam, czekał na niego bardzo trudny przeciwnik – Ernesto Formenti. Antkiewicz nie dał rady Włochowi i musiał zadowolić się walką o brązowy medal (Formenti zdobył później złoto).

Igrzyska Olimpijskie zbliżały się ku końcowi, w przedostatnim dniu rywalizacji reprezentacja Polski, która tylko dzięki nieustępliwości kilku ludzi w ogóle pojechała do Londynu, pozostawała bez medalu. Ostatnią szansą na podium był właśnie Antkiewicz. Finałowe pojedynki i walki o brązowe medale odbywały się w przedostatnim dniu Igrzysk na ringu ustawionym na wodzie basenu Wembley Pool. Przeciwnikiem Naszego zawodnika był Argentyńczyk Francisco Nunez. Polak od początku walki przeważał. Po dwóch rundach medal był na wyciągnięcie ręki. W trzecim starciu obaj pięściarze zderzyli się głowami. Bardziej ucierpiał Antkiewicz i sędzia ringowy zawahał się czy aby nie przerwać pojedynku. Ostatecznie pozwolił na kontynuowanie walki, której werdykt mógł być tylko jeden. Zwycięstwo Antkiewicza! Pierwszy medal olimpijski w historii polskiego boksu. Jedyny medal Igrzysk XIV Olimpiady dla Polski. Sukces Aleksego Antkiewicza był wielowymiarowy. „Bombardier z Wybrzeża” spełnił wreszcie marzenia sympatyków polskiego pięściarstwa o olimpijskim medalu. Brązowy medal Naszego zawodnika przyniósł wiele radości w kraju. Tym samym, Aleksy Antkiewicz zapewnił sobie doczesne miejsce w historii polskiego sport. Dzięki pokonaniu Nuneza zaznaczył obecność naszej reprezentacji na londyńskich Igrzyskach. Sukces sportowca z kraju, który tak mocno ucierpiał w czasie wojny był jednoznaczny z zawołaniem „Jeszcze Polska nie zginęła”. Kibice w Polsce docenili wagę brązowego medalu IO. Antkiewicz zwyciężył w plebiscycie Przeglądu Sportowego na najlepszego sportowca 1948 roku w Polsce. Stał się pierwszy pięściarzem w historii, który wygrał ten plebiscyt.

Jakub Kubielas

CIĄG DALSZY JUŻ WKRÓTCE NA BOKSER.ORG...

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.