BOKSERSKIE OPOWIEŚCI: O TYM JAK MARIUSZ WACH WYGRAŁ Z ROCKY`M!

Fantastyczny sen Martina Rogana (12-1, 6 KO) rozpoczął się 11 kwietnia ub. roku. Pokonał wówczas w ciągu zaledwie 2,5 godziny bokserskiego show "Prizefighter" Alexa Ibbsa, Dave`a Fergusona i w finale faworyzowanego Davida Dolana, stylem swojej walki wzbudzając podziw i owację tłumów, zgromadzonych w londyńskim York Hall.

Taksówkarz z Belfastu od ponad roku fundował kibicom fantastyczną nocną rozrywkę, której kolejnymi odsłonami były heroiczne i zwycięskie boje z brytyjskimi czempionami wszechwag, Audleyem Harrisonem i Mattem Skeltonem. Ten piękny sen Rogana trwał do ub. piątku i choć zapewne jeszcze - mimo porażki z Samem Sextonem - nie zakończył się, skłonił mnie do pewnej "historycznej" już refleksji.

Pod koniec marca 2004 r. na tradycyjnym 55-tym z kolei międzynarodowym turnieju bokserskim im. Strandżaty w Płowdiw, który był zarazem jedną z imprez kwalifikacyjnych do igrzysk olimpijskich w Atenach do ringu weszło dwóch mało znanych w Europie pięściarzy. Mimo iż obaj byli aktualnymi amatorskimi mistrzami swoich krajów (Polski i Irlandii Północnej), mieli niewielkie ringowe doświadczenie. W 3. starciu tego pojedynku okazało się, że właściwe pojęcie o boksie ma tylko nasz rodak, który pokonał starszego od siebie o 8 lat rywala przez RSC.O (Outclassed). W taki to sposób Mariusz Wach (21-0, 9 KO) zdobył "skalp" Martina Rogana, pięściarza, którego 5 lat później - słusznie - porównywano do filmowego Rocky Balboa.

Ale przecież, na dobrą sprawę, to nasz sympatyczny "Olbrzym" - nie mniej niż "Rogie" -  przypomina filmowego bohatera. Przy okazji, Drogi Czytelniku, nie wiem czy wiesz, ale Mariusz nie ma za sobą wzorcowej kariery amatorskiej i próżno jest szukać jego nazwiska w dokumentacji ogólnopolskich turniejów kadetów, czy juniorów z rocznika 1979. Wach nigdy nie ukrywał, że z jego rodzinnej wsi Wolica (pod Krakowem) nie było mu po drodze do boksu. Trenował początkowo kick-boxing, ale raczej dla przyjemności, nie tocząc żadnej oficjalnej walki. Po raz pierwszy z bokserskim treningiem zapoznał się na zajęciach Andrzeja Jagielskiego w "Wandzie" Kraków i kontynuował ją - po rocznej przerwie spowodowanej służbą wojskową - w krakowskim "Hutniku" (pod okiem trenerów Stefana Skałki i Stanisława Libronta).

"Bokserska Polska" ujrzała go dopiero 7 lat temu! W kwietniu 2002 r. Wach przyjechał (w barwach krakowskiego klubiku "Tomex") na seniorskie mistrzostwa Polski do Białegostoku. Miał w swoim dorobku zaledwie 17 walk i jedynym atutem wydawały się jego ponadprzeciętne warunki fizyczne. Wylosował od razu półfinał, a w nim czekał na niego rutyniarz, Tomasz Zeprzałka, pokonując go na punkty (18-9).

Kto wie jak i czy w ogóle ruszyłaby z miejsca pięściarska kariera Mariusza gdyby nie ówczesny trener warszawskiej "Gwardii", Paweł Skrzecz, który namówił Wacha na przyjazd do stolicy. Efekty tej współpracy były nadzwyczaj szybkie. Mariusz wygrał w lidze z Michałem Kwietniewskim i Jegierczykiem, przegrywając nieznacznie z Zeprzałką. W konsekwencji obiecujących wyników, Mariusz Wach dostąpił zaszczytu reprezentowania polskich barw podczas Turnieju im. Feliksa Stamma, który w październiku 2002 r. odbył się w Warszawie. "Olbrzym" już w pierwszym pojedynku stanął na przeciwko mistrza świata, Aleksandra Powietkina i mimo iż przegrał bezdyskusyjnie (5-20), to wstydu nie przyniósł, nabierając jeszcze większej motywacji do treningu. W kolejnych ligowych meczach wygrał 4 z 6 pojedynków (pokonując m.in. Łukasza Zygmunta, Marka Tomalę i Henryka Zatykę, ulegając Adamowi Roguszce i krajowemu czempionowi, Grzegorzowi Kiełsie).

Potwierdzeniem talentu Wacha były jego wyniki osiągane w 2003 r. Wspaniałym momentem w jego karierze było zdobycie złotego medalu na wrześniowych mistrzostwach Polski w Jastrzębiu-Zdrój, gdzie w finale po raz pierwszy pokonał Kiełsę (22-8). Z Grzegorzem nadal miał jeszcze ujemny bilans, przegrywając w lidze na wiosnę (9-17) i wygrywając jesienią (17-13). Ligowe starty zakończył bilansem 9-2 (wygrał m.in. z Zeprzałką, Romanem Kapitanenko i Mateuszem Malujdą, uległ Ukraińcowi Oleksijowi Mazikinowi).

Naturalną konsekwencją osiąganych sukcesów był udział Wacha w przygotowaniach kadry narodowej. Międzynarodowe starty w 2003 r. nie zapowiadały jednak rychłej eksplozji talentu Mariusza. Na Turnieju im. Feliksa Stamma uległ (9-10) przeciętnemu Ukraińcowi Pawło Wanykowi, a na grudniowym turnieju w Kopenhadze przegrał z naturalizowanym w Bułgarii Rosjaninem, Sergiejem Rożnowem (12-26).

Najlepszym i zarazem ostatnim rokiem amatorskich startów Mariusza Wacha był rok olimpijski 2004. Jako jedyny z polskich pięściarzy stoczył aż 11 kwalifikacyjnych pojedynków i mimo iż wygrał aż 8, to do Aten nie pojechał, do ostatniej chwili czekając z nadzieją jako 1-wszy rezerwowy, na olimpijską szansę. Gdyby wystąpił w Atenach, mógłby sprawić nam miłą niespodziankę. Ten optymizm opieram na osiąganych wówczas przez Wacha wynikach. Jego forma szła w górę, czego potwierdzeniem było pokonanie m.in. Niemca Sebastiana Koebera i późniejszego brązowego medalistę z Aten, Kubańczyka Michaela Lopeza.

Pół roku przed Atenami, podczas mistrzostw Europy w Puli, Mariusz był krok od medalu, przegrywając po zaciętym i wyrównanym boju ze wspomnianym Rożnowem (25-33). Poza Roganem, w kwalifikacjach olimpijskich pokonał także Primislava Dimovskiego z Macedonii (29-15), Gheorghe Gavrila z Rumunii (34-16), Gagę Bolkwadze z Gruzji (29-12), Modo Sallaha ze Szwecji (29-18), Davida Price`a z Anglii (35-17), Mohameda Samoudi z Francji (45-20) oraz Ilgara Mamedowa z Azerbejdżanu (3 rsc.o).

Największym międzynarodowym sukcesem Mariusza Wacha było zdobycie srebrnego medalu Mistrzostw Unii Europejskiej, które w dniach 20-27 czerwca 2004 r. odbyły się w Madrycie. W decydującym o złocie pojedynku Polak uległ przez RSC.O w 3 starciu Włochowi Roberto Cammarelle.     

Międzynarodowe sukcesy "Olbrzyma" szły w parze z dominacją na krajowych ringach. We wrześniu 2004 r. w Poznaniu zdobył drugi w karierze tytuł mistrza Polski, pokonując m.in. Tomalę (21-13) a w finale Kiełsę (25-12). Ten ostatni nie radził już sobie ze skutecznymi dyszlami Wacha, przegrywając m.in. jeden z pojedynków (letni meeting w Poznaniu) w 2 rundzie przez RSC.

I właśnie wygranym (18-9) ligowym pojedynkiem z Kiełsą pod koniec tego bogatego w wydarzenia roku 2004 r. Wach zakończył amatorska karierę. W czasie jej trwania stoczył ok. 85 pojedynków, z których przegrał tylko 16 (pokonało go 12 pięściarzy: Welc, 2x Zeprzałka, Powietkin, 2x Kiełsa, Roguszka, 2x Mazykin, Wanyk, 2x Rożnow, Gunerbakan, Koeber, Timurzijew i Cammarelle).

Dzisiaj Mariusz Wach stoi przed najważniejszymi wydarzeniami swojej zawodowej kariery. Jak zapewniał mnie jego trener i promotor, Andrzej Gmitruk, Mariusza czeka operacja palca wskazującego lewej dłoni, która przeprowadzi dr Śmigielski. Mam nadzieję, że ostatnie efektowne zwycięstwo odniesione w walce z Juliusem Longiem będzie idealnym bodźcem do pracy ...zdrowego Wacha.

A co do walki Wacha z Roganem? Nie miałbym nic przeciwko temu, by kiedyś doszło do rewanżu.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Olaf
Data: 20-05-2009 14:07:07 
Nie przesadzajmy z tym, że sen Rogana się skończył. Przegrał przez kontuzje. Według mnie jeszcze dużo może namieszać w tej najslabszej obecnie wadze.
 Autor komentarza: otke
Data: 20-05-2009 14:41:46 
przegrał bo miał pecha, moim zdaniem z Wachem, Sosnowskim i Wawrzykiem też by wygrał. Ta walka pokazała że ma charakter, jak poczuł że jest zraniony to jeszcze mocniej natarł na przeciwnika. Charakter fightera. Tylko żeby go za często nie wypychali na ring ci menagerowie, to już nie te lata i chłop musi się regenerować.
 Autor komentarza: czerwony
Data: 20-05-2009 14:51:32 
bez przesady... koleś przegrał przez kontuzję.
 Autor komentarza: waden15
Data: 20-05-2009 15:05:12 
koleś przegrał przez kontuzje ale ta oto kontuzja była wywołana jego stylem walki.
 Autor komentarza: odyniec
Data: 20-05-2009 15:15:49 
przestancie to wy go tak wychwalac - koles jest bojowy ale bokserski diament to z niego nie jest i nie bedzie a Dragon by go moim zdaniem wypunktowal choc w HW wszystko jest mozliwe a wach skoro wygral z nim 5 lat temu to i dzis mialby szanse bo przeciez czegos sie przez ten czas Mariusz nauczyl choc wirtuozem nie jest
 Autor komentarza: PiachoPiachoPiacho
Data: 20-05-2009 18:57:49 
Wach-Rogan to byłaby dobra walka i według mnie Rogan okazałby się lepszy w takowym pojedynku...

Jak dla mnie zarówno Rogan,Sexton,Wach jak i wyżej wymienieni przez "otke'go" Wawrzyk,Sosnowski-oni wszyscy nic nie ugrają na zawodowym ringu,a to czym dysponujom to jest za mało nawet na EBU...
 Autor komentarza: iron
Data: 20-05-2009 20:06:24 
EBU to prestiżowy tytuł więc nie piszcie "nawet na EBU"gdybyśmy mieli mistrzów EBU w końcu mieli by poważnych przeciwników i tak jak to było z Jackiewiczem.myślałem że Wach jako zawodowiec zdecydowanie bardziej się rozwinie i mam wciąż taką nadzieje
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.