LEGENDY RINGU: ANTONI KOLCZYŃSKI 'KOLKA'

Prezentujemy fragment książki Krzysztofa Kraśnickiego pt. "Legendy Ringu". Pozycja, w formie e-boka, ukaże się już wiosną tego roku.

Początki nie były obiecujące, prasowe informacje krytycznie oceniały pierwsze walki Kolczyńskiego. Innego, na szczęście, zdania był doskonały trener warszawskiej YMCA- Paweł Monasterski; wierzył, że z 17. letniego warszawskiego gazeciarza  będzie świetny bokser. Choć bywało, że i on miewał wątpliwości, kiedy Tolek przegrywał i to przez nokaut. Wprawdzie rywal, Józef  Pisarski  był klasowym zawodnikiem, ale taka porażka u progu kariery mogła niekorzystnie wpłynąć na rozwój młodego boksera. I tak też stało, Tolek na dłuższy czas wziął rozbrat z pięściarstwem. Zajął się lekkoatletyką, biegami- na długie dystanse.Wrócił i w 1937 roku, już znacznie dojrzalszy, dotarł do finału mistrzostw Polski, w którym uległ rutynowanem Janisławowi Sipińskiemu. Coraz głośniej  było o „Kolce”, gdy Feliks Stamm powołał go do kadry narodowej. Wprawdzie nie zyskał jeszcze pełnego zaufania; na mistrzostwa Europy do Mediolanu wysłano w wadze półśredniej Sipińskiego, ale sportowa Polska coraz więcej mówiła o niesamowitej sile ciosów, czy huraganowych akcjach Kolczyńskiego.

Wreszcie i on doczekał się swojej szansy; zadebiutował w grudniu 1937 r. w meczu przeciwko Norwegii. I był to debiut w wielkim stylu; przez tko w 2 rundzie zwyciężył świetnego Rudolfa Andreassena! Od tamtego spotkania trwała krótka, bo przerwana przez II wojnę światową, ale wielka kariera Kolczyńskiego. W samym 1938 roku zwyciężał w pojedynkach z całą europejską czołówką. Wśród pokonanych były takie sławy jak wicemistrz olimpijski, Niemiec Murach, z którym wygrał dwukrotnie; dwukrotnie i to przez nokaut zwyciężył Irlandczyka Clancy, wygrywał ze świetnymi Włochami: Binazzim, Pittorim czy Garbariną. Ukoronowaniem był zdobyty w kwietniu 1939 r. tytuł mistrza Europy, do złota „Kolki” srebrne medale dorzucili Antoni Czortek, Józef Pisarski i Franciszek Szymura; trzecie miejsce zajął Zbigniew Kowalski, a Polska zdobyła- po raz drugi- Puchar Narodów. Z Szymurą Kolczyński przyjaźnił się przez wiele lat, razem sparrowali:„ Dla „Kolki” nie było w reprezentacji sparringpartnera”- wspominał Franciszek Szymura- „ja mogłem wprawdzie ćwiczyć z bokserami wagi ciężkiej, ale wolałem Tolka. Bo był ode mnie szybszy, a to zmuszało mnie i do ogromnej koncentracji, i do szybkości. Zaczęło się od tego, że po jakimś mniej udanym dla mnie sparringu powiedziałem: Słuchaj, Tolek ! Ty jesteś ode mnie szybszy, możesz mnie trafić i utłuc. I w walce w ringu o to też musi ci chodzić. Ale jak mnie stukniesz na treningu, to- stracisz partnera, a po drugie w boksie naprawdę nie o to chodzi. Musisz się nauczyć ogrywać przeciwnika. Próbuj mnie więc naprzód ogrywać, z czasem bij coraz mocniej, to i ja wyłapię twoje uderzenia. Rób tak, abyśmy na tym obaj zyskali. I „Kolka” zrozumiał. Stopniowo wzmacniał tempo, bił coraz ostrzej i celniej. Miał piorun w rękach, ale ja miałem piorunochrony w nogach. „Kolka” gdy był w formie, miał olbrzymią kondycję. Tylko ja wytrzymywałem z nim wtedy, dzięki koszykówce i bieganiu”.

Foto: "Kolka" w akcji.

   Europejski championat zapewnił Kolczyńskiemu udział w reprezentacji Starego Kontynentu w meczu przeciwko Stanom Zjednoczonym. Rywalem naszego mistrza był król nokautu, mistrz Ameryki, Irlandczyk z pochodzenia Jim O’Malley. Tolek miał być tłem zaledwie dla niepokonanego Jima. Za postawionego na Polaka dolara bukmacherzy płacili dziesięciokrotnie więcej. W narożniku naszego pięściarza stał sam Feliks Stamm, który spędzał w USA kilka miesięcy zapoznając się z metodami treningu pięściarzy amerykańskich. „Gong! Kolczyński błyskawicznie zbliża się do przeciwnika i uderza z lewej w żołądek. Dostrzegam lekki grymas na twarzy Irlandczyka. Kolczyński, jak ułożyliśmy, czyni zwód i trafia prawym w szczękę. Widzę teraz wyraźnie, jak O’Malley zatacza się, a jego oczy stają się błędne. Opuszcza na moment zasłonę. Ten ułamek sekundy wystarczył. Potężny lewy sierp Kolczyńskiego dosięga szczęki Irlandczyka Wśród ogłuszającego ryku publiczności O’Malley pada na deski. Sędzia doliczył do „siedmiu”. Jankes z trudem wstaje, ale lewy sierp „Kolki” ponownie ścina go z nóg. Już pięć razy Amerykanin zapoznał się z deskami, jest zupełnie nieprzytomny, a jednak sędzia jeszcze nie przerywa walki. Ważniejsza jest sensacja niż zdrowie zawodnika.
Kolczyński koncentruje uwagę. Wyczuwam, że teraz nastąpi „cios łaski”. Uderza...Irlandczyk pada na wznak. Sędzia doliczył tylko do „trzech” i zorientowawszy się, że nie ma co liczyć do „dziewięciu”- krzyknął „out!”. O’Malley został wyniesiony z ringu. Radość w naszej kolonii była ogromna, nie mniejsza była i w kraju. Cieszyliśmy się jak dzieci wraz z Antkiem. Sukces był wspaniały: Kolczyński zdobył nieoficjalny tytuł mistrza świata!”- dzielił się pan Feliks wspomnieniami w swoich „Pamiętnikach”.
Po drugiej, również zwycięskiej, amerykańskiej walce Kolczyński otrzymał propozycję boksowania zawodowego; przez przez pierwsze trzy lata miał zarobić 300 tysięcy „zielonych”. „Papa” Stamm zdecydowanie odradził pięściarzowi tę decyzję; miał w pamięci kulisy zawodowej kariery Henryka Chmielewskiego, Edwarda Rana.  

Foto: Mistrzowie Polski z 1946 roku. Trzeci z lewej- Szymura, czwarty- Kolczyński.


   II wojna światowa przerwała wiele sportowych karier, Kolczyńskiego również. Wywieziony na roboty do Niemiec, wrócił do kraju pod koniec 1945 roku, a już w następnym zdobył tytuł mistrza Polski i miejsce w narodowej reprezentacji.
  Mimo, iż od zakończenia wojny „Kolka” niezbyt pilnie uczestniczył w zajęciach, tryb życia również wiele pozostawiał do życzenia, to zdobyte doświadczenie pozwalało mu ciągle wygrywać z krajowymi rywalami. Czasem był po prostu lepszy, niekiedy stosował najrozmaitsze sztuczki. „Na pierwszy mecz międzymiastowy Szczecin- Warszawa, pojechałem jako sekundant. Między innymi starymi asami był Kolczyński, który miał się spotkać z Ambrożem w wadze średniej. Ambroż odniósł kilka ładnych zwycięstw przed czasem nad dobrymi nawet zawodnikami. Jak wiadomo, „Kolka” po wojnie niezbyt często zaglądał na salę treningową, więc formę miał nieustabilizowaną.
Znaleźliśmy się w hali sportowej w Szczecinie. Ścianki między szatniami wzniesione były tylko do połowy wysokości, na środku stał piec duży, żelazny, który ogrzewał oba pomieszczenia. Szykujemy się już do meczu, a Kolczyński pyta:- Klimek, który to Ambroż?
Pokazałem mu wzrokiem.
- Zaraz go zrobię na psychologię- mówi „Kolka”.
Stanął w naszej szatni, ale tak, żeby go widział Ambroż, przeciągnął się mocno, podniósł ramiona do góry i mówi: - Czuję się dziś nadzwyczajnie! Niech się prędzej zaczyna, bo aż mnie ręce swędzą, żeby zacząć kitować! Wiem, że jak trzasnę prawą – to amen!
Spojrzałem na Ambroża, lekko przybladł i jakoś tak zapadł się w sobie. Kolczyński odsunął się na bok i mówi:
- Już zrobiony!

Okazało się, że miał rację. Ambroż wyszedł na ring sztywny i blady. Po gongu „Kolka” ruszył od razu, dwa lewe proste- prawy i Ambroż znalazł się na deskach. Wstał na „8”, ale nowy prawy zakończył tę grę starego lisa z młodym”- wspominał zdarzenie doskonały trener Piotr „Klimek” Mizerski.
Ale nie zawsze sztuczki się udawały; do głosu coraz częściej dochodziły młode gwiazdy polskiego pięściarstwa:  wśród nich późniejszy mistrz olimpijski- Zygmunt Chychła. Wprawdzie jeszcze w latach 1947, 1950 i 1951 Kolczyński zdobywał tytuły mistrza Polski, ale widać było, że nie jest to ten sam „Kolka”, który nokautował jednego po drugim rywali przed wojną.
Z życiowych tarapatów próbował wyciągać Kolczyńskiego wspomniany Franciszek Szymura: „Byłem pełen złudzeń, chciałem ratować największego polskiego boksera i mego kumpla, któremu nie wiodło się szczególnie. Żeby go ratować starałem się odciąć „Kolkę” od towarzystwa, w którym przebywał, musiałem wyrwać go z warszawskich knajp i melin. Swoje „seanse” zaczynał „Kolka” u Inwalidów na Pradze, w filii „Kameralnej”. Dorwałem tam kiedyś człowieka, słynnego Stefana zegarmistrza, który stawiał wódkę bokserom. Powiedziałem mu: Jeśli jeszcze raz dasz „Kolce” kielicha, to zabiję! A tamten na to tak mówi: Dobrze, przyjmuję, ale teraz ty ze mną wypij jednego. To jest mój warunek!”.
  W rywalizacji mędzynarodowej Kolczyński zwyciężał mniej znanych zawodników, ale zdarzało się, iż przegrywał i to przez nokaut, jak z Francuzem Escudie. Walczył, ze zmiennym szczęściem, z mistrzem olimpijskim,  Czechosłowakiem Tormą. Trzy razy mierzył się ze słynnym Laszlo Pappem; w drugiej walce z trzykrotnym mistrzem olimpijskim był siedmiokrotnie na deskach! Gasła gwiazda Antoniego Kolczyńskiego, mistrza Europy; zawodnika, który stoczył ponad dwieście walk, a zanotował tylko 18 porażek, w 1938 r. zajął 2 miejsce w plebiscycie Przeglądu Sportowego, w 1994 r. został pośmiertnie wyróżniony Nagrodą im. Aleksandra Rekszy Zmarł w wieku 47 lat, w 1964 roku.

Krzysztof Kraśnicki

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: payback
Data: 20-03-2009 22:47:52 
Kolczyński to jeden z pierwszych prawdziwych mistrzów polskiego boksu. Sporo ciekawego o nim mozna przeczytac w doskonalych 'pamietnikach pappy stamma'.

P.S
czy autor tekstu moze mi odpisac co z kursem sedziowskim w boksie zawodowym? Pyalem o niego juz 3 tyg temu i bez odpowiedzi.
 Autor komentarza: omus79
Data: 20-03-2009 23:53:00 
bardzo cieszę się, że w końcu coś się ruszy w polskim literaturze "pięknej" - dzięki Panie Krzychu. mam gorący apel do zawodowych tłumaczy - Panowie, ruszcie dupy i weźcie się za książki Berta Sugara. pozdrawiam.
 Autor komentarza: Kaktus
Data: 21-03-2009 06:47:39 
W związku ze zbyt małą ilością w poprzednim, dla wielu niedogodnym terminie- egzaminy na uczelni- wstrzymaliśmy organizację do czasu zebrania odpowiedniej liczby zainteresowanych, o terminie oczywiście powiadomimy, w pierwszej kolejności tych, którzy odesłali wypełnione ankiety, pozdrawiam
 Autor komentarza: payback
Data: 21-03-2009 10:26:51 
a czy ogloszenie bedzie tez na bokser.org?

 Autor komentarza: Kaktus
Data: 21-03-2009 10:40:51 
Oczywiście, przede wszystkim na bokser.org
 Autor komentarza: Maras
Data: 21-03-2009 15:13:11 
Bardzo ciekawy artykuł .
Pozdrowienia dla autora .
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.