BYŁA ZBRODNIA, NIE MA KARY - MUNGUIA MOŻE WALCZYĆ
Była wpadka dopingowa, nie ma wpadki dopingowej. Jaime Munguia (45-2, 35 KO) może szykować się do powrotu na ring.
Meksykanin na początku maja zrewanżował się punktowym zwycięstwem Bruno Surace za wcześniejszą porażkę przed czasem. Potem jednak okazało się, że w jego organizmie wykryto niedozwolone środki wspomagające. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ >>>
Czekaliśmy na wymiar kary, tymczasem dowiedzieliśmy się, że kary nie będzie, a były mistrz świata wagi junior średniej może już na przełomie listopada i grudnia zameldować się między linami. Jak to możliwe? Otóż Brytyjska Komisja Kontroli Boksu, Brytyjska Agencja Antydopingowa (UKAD) oraz federacja WBC zgodnie uznały, że Meksykanin nie zażył niedozwolonych substancji celowo.
Zanieczyszczonymi suplementy diety - to według World Boxing Council było powodem pozytywnego wyniku kontroli antydopingowej...
W sumie nie znam się na dopingu ale czy aby środek stał się wykrywalny w organizmie chyba wziąć więcej niż odrobinkę która jakimś cudem dostała się do jego supli. Zresztą co to za głupia wymówka . Dajmy na to trener ładuje na nieświadomce czy nie zawodnika towarem który sam mu wpakował do supli a w razie wpadki przynosi owe opakowanie jako dowód i jest ok? Nawet sam zawodnik mógłby tak zrobić . Czy nie powinni podać jaką to dokładnie odżywkę brał i jaki jest numer partii żeby inni ludzie (w tym inni sportowcy) bez wiedzy nie brali środków które nie powinny się tam znaleźć?
Ja wypowiadam się dopiero teraz :)
@StaryKibic
Jeśli chodzi o doping, sytuacja jest złożona i wielopoziomowa. W USA rozmaite "odżywki" bywają zanieczyszczone sterydami. Dzieje się tak z powodu pazerności ich producentów. Bywa (a przynajmniej bywało) więc tak, że do rozmaitych suplementów rozmyślnie dodawano anaboliki i nie podawano tego w składzie. Albo dodawano powiedzmy anaboliki zwierzęca lub jakieś ich pochodne, których nazwy nie były wprost kojarzone z anabolikami. Powód takiego postępowania był prosty - producenci chcieli, żeby po ich "odżywkach" klienci notowali spektakularne wyniki. Które są w praktyce nieosiągalne dla sportowców-amatorów. W ten sposób ci amatorzy po "odżywkach" rośli jak na drożdżach, jednocześnie głosząc, że są "naturalni". Nie wiem, czy takie praktyki zostały już ukrócone, czy nie, może to być jednak powodem obecności zakazanych substancji w "normalnych" odżywkach.
To jedna strona medalu. Druga jest natomiast taka, że Munguia to zawodowy bokser na światowym poziomie, który za swoje walki zgarnia wielomilionowe gaże. Nie jest więc żadnym Sebixem z siłki, czy przypadkowym hipsterem w rurkach, któremu zachciało się "przypakować". Ma do dyspozycji cały zespół, gości od techniki, od przygotowania fizycznego, dietetyka i ludzi od dopingu. Dlatego wszelkie twierdzenia typu "nie zażył celowo, nie wiedzieliśmy, że były w suplementach" to bajki dla gawiedzi. Takie same bajki jak te o jajkach Conora Benna (które również "klepnęła" Brytyjska Komisja Kontroli) czy sławnej wołowinie Wielkiego Bankomata. Innymi słowy - są to całkowite brednie.
Inna sprawa, że zespół Meksykanina wykazał się wyjątkowym brakiem profesjonalizmu jeśli chodzi o dobór/maskowanie dopingu. Coś takiego przy takich środkach po prostu nie miało prawa się stać. Nie mówiąc już o fakcie, że użyli jakichś syfów dla siłowniowych karczków, zamiast na przykład inhibitorów miostatyny i ich pochodnych, które na razie na żadnych listach środków zakazanych nie figurują, gdyż wciąż są w "fazie badań" i jako takie nie są oficjalnie dopuszczone na rynek.
Wiem ale byłem ciekaw jak się odniesie nasz czołowy specjalista od tego typu rzeczy (absolutnie bez ironii,piszę poważnie) na tym forum oraz ile potrzeba w siebie towaru wpakować żeby było to wykrywalne na badaniu i czy taka ilość faktycznie mogła by się znaleźć w odżywce .
Cenie Zawsze Twe opinie ale w pewnej kwesti sie nie zgodze..w odzywkach nie bedzie substancji niedozwolonych..w takim kraju jak Ameryka co ludzie pisza pozwy o byle gowno i wygrywaja potezne pieniadze..cos takiego firme by poprostu zniszczylo i nijak nie przelozylo by sie na zyski..sa firmy ukarane za dodawanie czegos czego nie ma na etykiecie?..taki numer by nie przeszedl..
Powiem tak - u Mungui wykryto egzogenny testosteron, czyli hormon pochodzenia obcego. Innymi słowy - sam go sobie nie wyprodukował. Taki preparat przyjmuje się w formie zastrzyków (najskuteczniejszy), ale i tabletek a nawet żelu.
Czytałem też o "suplementach", do których był pokątnie dodawany, choć to raczej tematy z początku tego wieku.
Czysto teoretycznie mógłby się więc znaleźć w jakiejś odżywce i czysto teoretycznie Munguia i jego zespół mogliby nie mieć takiej świadomości. Ale to wszystko bzdury dla naiwniaków, bo w grze latają za duże pieniądze. Moim zdaniem Mungui wstrzyknęli zwykłego "teścia" (chociaż nie wiem po co, bo to młody chłopak) a potem wynaleźli jakiś suplement, który również go zawiera, jako "dupochron".
Przy czym to nawet nie musiała być powszechnie dostępna odżywka. Może jakiś znajomek założył sobie firmę, która takie rzeczy wytwarza, ale ich na przykład nie sprzedaje w sklepach, tylko w ramach wysyłki internetowej. Czyli faktycznie nie musi ich sprzedawać wcale. Ważne, że produkt istnieje, oficjalnie testosteronu nie zawiera i można go kupić. Ewentualnie "sprowadzić" z Azji albo Turcji, gdzie wiele rzeczy jest po prostu dostępnych bez recepty. Idziesz do apteki, kupujesz sobie anaboliki, płacisz pełną cenę i walisz na zdrowie, jak rutinoscorbin.
Ile trzeba wpakować, żeby było wykrywalne w badaniu? No pewnie sporo:) Bo organizm ma jakieś widełki, w których ten testosteron sobie hula, więc jeśli nagle pojawiają się badania wykraczające poza nie, a do tego okaże się, że w organizmie jest hormon naturalny razem na przykład z syntetycznym, to już wiadomo, że pacjent się szprycuje. Z drugiej strony Jaime ma pewnie wpływowych kolegów (pierwszą przegraną walkę z Francuzem obserwowali przedstawiciele karteli), którzy nie pozwolą na zawieszenie z powodu jakichś drobnostek :P
Dzięki za opinie,utwierdziło mnie to w moim zdaniu że równie dobrze ktoś może brać cokolwiek i wmieszać w jakiś egzemplarz odżywki z internetu (oczywiście jak najmniej legitny żeby uniknąć sądowych batalii) i bam,jesteś niewinny. To stwarza równie duże pole do nadużyć jak zwalanie na zajedzenie skażonego steka u ulicznego kebabiarza . Zwłaszca że potwierdziła że jednak trzeba ,,trochę" w siebie tego wpakować żeby świecić podczas badań .
To jednak nie jest kwestia "metody" a kwestia podejścia organów, które wykluczają za doping. Kiedyś, bardzo dawno temu, na koksie złapali czeskiego tenisistę Petra Kordę. On wtedy wymyślił, że nic nie brał, tylko jadł - właśnie tak - "skażoną wołowinę". Nawet wskazał, jaką. I ona faktycznie była skażona sterydami. Szybko jednak obliczono, że żeby wysycić organizm do poziomu, jaki wykryto u Czecha, musiałby on zjeść... 40 krów. W całości.
Identyczna sprawa jest z tymi wszystkimi "skażonymi odżywkami". Jeśli są w tabletkach czy kapsułkach, to trzeba by tego zeżreć z kilogram albo i więcej, żeby wyszło na testach. Bo kapsułki czy tabletki mają mniejszą wydajność i wchłanialność od iniekcji. Sam osobiście biorę 5 kapsułek kreatyny. Pojemnik ma 120 kapsułek, których waga netto wynosi 110 g. Zjadając kilogram w krótkim czasie zużyłbym... roczną dawkę tej kreatyny.
Konkluzja - wymówki Mungui to oczywiście bzdury. Koksował jak smok a od zawieszki uratowało go stosowne "uszwagrowienie" i ignorancja kibiców, którzy takie cienkie tłumaczenia kupują.