Na trybunach Tyson, Mayweather i Pacquiao, a w ringu dwie młode i niepokonane gwiazdy boksu w szczycie karier. Gervonta Davis (29-0, 27 KO) pokonał Ryana Garcię (23-1, 19 KO) przed czasem!
Pierwsza runda rozpoznawcza, ale jednak dla "KingRy", który korzystając z lepszych warunków fizycznych trafił kilka razy lewym prostym. Tu po przerwie rozpoczęła się walka na dobre. Garcia zaskoczył przeciwnika, trafił w zwarciu krótkim sierpem i "Czołg" zaczął klinczować. Garcia podkręcał tempo, spychał Davisa przez dwie minuty do coraz głębszej defensywy, aż nagle wypalił petardę lewym sierpowym, posyłając Ryana na deski. Ten jednak szybko się z nich poderwał i próbował zamazać gorsze wrażenie. Trzecia odsłona już nieco spokojniejsza. Obaj czuli respekt przed swoimi ciosami. I obaj byli piekielnie szybcy. W czwartej Davis trafił mocnym lewym krzyżowym, Garcia zrewanżował się mu kilkoma lewymi hakami na korpus.
Piąte starcie dla Davisa. To on bił ze złymi intencjami, natomiast Ryan uderzając od razu myślał o tym, by ręka szybko wróciła na swoje miejsce w obronie. Ale na początku szóstego Garcia w końcu trafił prawym sierpowym. Od razu ruszył z krótkim szturmem, lecz Gervonta wyszedł z opresji.
Na początku siódmej rundy Garcia znów musnął prawym sierpowym szczęki Davisa, ale "Czołg" wyczekał odpowiedni moment i zadał decydujący cios. Kiedy Ryan zapolował na kolejny prawy sierp, on wszedł w tempo kontrą lewym hakiem w okolice wątroby. "KingRy" odskoczył, zaczął się cofać i po dwóch-trzech sekundach przyklęknął, dając się wyliczyć z grymasem bólu na twarzy.