MICHAŁ BOŁOZ CIĘŻKO ZNOKAUTOWAŁ ANDRZEJA WAWRZYKA
Po sześciu latach przerwy wrócił były pretendent do tytułu WBA Regular wagi ciężkiej - Andrzej Wawrzyk (33-2, 19 KO). Na gali Suzuki Boxing Night 17 w Łomży został jednak bardzo ciężko znokautowany przez Michała Bołoza (4-4-2, 4 KO).
Bołoz od początku atakował prawą ręką, a Wawrzyk był ostrożny i pasywny. Przyjmował uderzenia rywala na blok, ale dopiero pod koniec pierwszej rundy zaczął pracować ciosami. Nieco lepiej wyglądał do pewnego momentu w rundzie drugiej, trafiając pojedynczymi uderzeniami prostymi i lewym sierpowym. Nagle Bołoz trafił jednak potężnym prawym pod linami i Wawrzyk długo nie podnosił się z maty ringu. Nokaut był bardzo ciężki.
- W listopadzie czekają mnie mistrzostwa Polski (Wawrzyk zamierza łączyć boks olimpijski z zawodowym - przyp. red.), a na początku przyszłego roku chcemy doprowadzić do mojego pojedynku z Mariuszem Wachem. Głównym celem są jednak igrzyska olimpijskie, bo nie ukrywam, że kwalifikacja olimpijska byłaby spełnieniem moich marzeń - powiedział Andrzej w niedawnym wywiadzie z naszym portalem. W tej chwili te plany stoją pod poważnym znakiem zapytania.
No, tak zapomnieć co to jest boks ? Dramat.
Tutaj akurat pelna zgoda;) a powaznie to ich troche ponioslo, chyba bylo pite miedzy walkami.
Nb. jak włączyć cyrylicę, to nadal obaj na W.
Przecież on wyglądał dramatycznie...
Ani ataku, ani obrony.
Ze Szpilką może niech zawalczy - kto pierwszy trafi ten wygra.
Wawrzyk był solidnym przeciętniakiem, który całkowicie zmarnował swoją bokserską karierę. Miał okazję zawalczyć z Wilderem. Tę walkę by przegrał, zapewne w drugiej albo trzeciej rundzie. Bo tak długo by go DW poholował, żeby ludzie nie jęczeli, że po raz dwudziesty wziął sobie jakiegoś totalnego buma.
Zamiast podejść do walki pragmatycznie, Wawrzyk dał się złapać na koksie. Idiotyzm. Po cholerę koksował? Nawet z całym wagonem wspomagaczy był na Wildera za słaby. Później już równia pochyła. Kiedy na koksie złapali Wacha, ten to przełknął i przez cały okres zawieszenia robił za sparingpartnera. Dzięki temu nie tracił czasu. Wawrzyk zupełnie odpuścił boks, chociaż nawet nie kojarzę, na ile go zawiesili. Przez sześć lat siedział na tyłku i obrastał słoniną.
Po tych sześciu latach nagle się ocknął, z jakimiś nierealnymi mrzonkami. Na amatorce też by przegrywał, ale nie tak. Tyle że on dodatkowo postanowił być pro i zamiast zbadać możliwości z jakimś Bańbułą czy innym Bodziochem, wyszedł do agresywnego osiłka. Który dostrzegł w walce swoją "wielką szansę" i nie zamierzał odpuścić. Skończyło się tak, jak się zawsze kończy, kiedy zasiedziały wujaszek wstaje z kanapy i idzie coś tłumaczyć drechowi na ławce pod blokiem. Zaletą jest to, że Wawrzyk przynajmniej nie będzie smęcił na amatorce.
https://www.youtube.com/watch?v=ZsjZn_HvE4A
Celebryci też potrafią.
https://www.youtube.com/watch?v=zUmDYGFSUfE
no właśnie z Bańbułą to Bołoz zremisował, a z Bodziochem przegrał...
Stieczkinowi chodziło o siłę ciosu. Bańbuła ma 0 nokautów w 13 wygranych, Bodzioch 2/6, a Bołoz 4/4. Walcząc z Bańbułą Wawrzyk pewnie przegrałby na punkty stosunkowo bezboleśnie, a z Bołozem zaliczył ciężki nokaut. Tak nawiasem to Bołoz w Boxrecu awansował na 137 miejsce w świecie i 7 w Polsce w HW.