FELIX TRINIDAD WSPOMINA WIELKIE POJEDYNKI

Redakcja, The Ring

2022-01-21

Portoryko, mała wyspa w Ameryce Centralnej, od lat słynie z produkcji wysokiej klasy artystów ringowych. Z portorykańskiej ziemi wyrośli Miguel Cotto, Carlos Ortiz, Hector Camacho, nie inaczej było też z Felixem Trinidadem (42-3, 35 KO).

BEST I FACED: FELIX TRINIDAD >>>

Popularny "Tito" urodził się zaraz na początku 1973 roku. Z racji faktu, że jego ojciec Felix senior był zarówno amatorskim, jak i zawodowym pięściarzem, także młody członek rodziny Trinidadów nie mógł uciec od przeznaczenia.

- Byłem wokół boksu przez całe moje życie ze względu na mojego ojca, który był amatorem, a następnie zawodowcem. Chodziłem na jego walki w koloseach i na boiskach. Gdy przeszedł na emeryturę, razem z moim kuzynem Juanem Guzmanem, który zmarł wiele lat temu, otworzył klub bokserski, który nazwali "Club Cupey", a w niej trenowało kilku chłopaków z sąsiedztwa i pobliskich miejscowości. Odkąd tylko pamiętam, nie opuszczałem sali.

Felix junior zaczął treningi w wieku dziewięciu lat, a karierę amatorską kończył z bilansem 51 zwycięstw i 6 porażek. Na zawodowstwo przeszedł dwa miesiące przed siedemnastymi urodzinami, w marcu 1990 roku. Trinidad został uznany za najlepszego pięściarza 2000 roku, zdobył tytuły w trzech kategoriach wagowych, a na rozkładzie ma 12 mistrzów, w tym takie sławy jak Pernell Whitaker, Oscar De La Hoya, Fernando Vargas czy wspomniany już wcześniej Camacho. Poniżej przedstawiamy jego wspomnienia z najważniejszych walk, w kolejności chronologicznej.

Maurice Blocker (czerwiec 1993, wygrana przez nokaut w drugiej odsłonie): mój menadżer Yamil Chade i Don King, który promował także Blockera, rozmawiali, ponieważ wiedzieliśmy, że jestem gotowy na walkę o tytuł, dlatego na nią naciskaliśmy.

- Pamiętam, że byłem mega nabuzowany. Trenowałem super ciężko, by być szczerym. Obejrzeliśmy kilka taśm wideo i wiedzieliśmy, że zwycięstwo i tytuł jest blisko. Blocker był dobrym, silnym zawodnikiem, ale moja determinacja i plan były po prostu świetne. Blocker dysponował dobrym prostym i pracowaliśmy nad tym, by go kontrować. Zwycięstwo było tak dobre, że moi ludzie byli przeszczęśliwi. Myślałem, że śnię, ciężka praca się opłaciła. To miało olbrzymie znaczenie, a co ważniejsze, był to pierwszy tytuł mojego ojca jako trenera. Trenował kilku zawodników, był więc ze mnie dumny tak, jak ja byłem dumny z niego. Piękny moment.

Hector Camacho (styczeń 1994, wygrana jednogłośną decyzją sędziów): walka z Camacho, wiedzieliśmy, że mierzymy się ze świetnym pięściarzem. W tamtym czasie był mistrzem trzech kategorii wagowych i wiedzieliśmy, że to bokser z dużymi umiejętnościami i wieloma sztuczkami - mańkut, niewygodny styl walki - ale byłem na to w pełni przygotowany. Wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwe, ale wygramy.

- On zawsze dużo gadał, ale nigdy się w to nie zagłębiałem. Moje nastawienie było proste - trenować i wygrywać. Pamiętam dzień treningu dla mediów w Las Vegas. Kiedy zszedłem na dół i kierowałem się w stronę ringu, on zaczął gadać bzdury o mnie i mojej ekipie, ale po prostu zignorowaliśmy go i skupiliśmy się na walce. Mój tata zawsze mi powtarzał, abym przemawiał, używając pięści w ringu.

- To była moja pierwsza walka mistrzowska, której nie skończyłem przed czasem. Niektórzy kibice i reporterzy mówili mi, że Camacho będzie moim pierwszym oponentem wysokiego kalibru. Hector miał w tamtym czasie chyba z 11 pojedynków o tytuł. Był nieuchwytnym, przebiegłym i zaradnym przeciwnikiem. Nauczyłem się, by być skupionym, słuchać narożnika, a wszystko pójdzie po mojej myśli. Doznałem rozcięcia w początkowej fazie walki, ale nie martwiłem się tym. Po prostu wykonywałem polecenia i dałem radę. Nie zastopowałem go, ale sprawiłem, że był to dobry bój.

Pernell Whitaker (luty 1999, wygrana jednogłośną decyzją sędziów): tak jak z każdym z naszych przeciwników, byliśmy bardzo dobrze przygotowani, po sparingach z chłopakami o stylu podobnym do Whitakera, który z kolei walczył podobnie do Camacho. Treningi były bardzo dobre. Mieliśmy trenera od przygotowania fizycznego i mojego ojca w godzinach popołudniowych na sali, by być przygotowanym do walki przez 12 rund z zamkniętymi ustami - świetna wytrzymałość.

BEST I FACED: PERNELL WHITAKER >>>

- Camacho dużo ruszał się w ringu, ale Whitaker walczył z tobą twarzą w twarz. Schodził nisko, zachodził na bok, zawsze był w połowie po którejś ze stron. Unikał wszystkich ciosów, jakby miał jakiś radar. Bardzo utalentowany. Mądrze dobierałem przy nim repertuar ciosów. Trudny do trafienia, ale wygrałem pewnie.

Oscar De La Hoya (wrzesień 1999, wygraną stosunkiem głosów dwa do remisu): byliśmy niepokonani. To była walka, na którą czekaliśmy od dawna. To była moja piętnasta obrona tytułu IBF wśród półśrednich, De La Hoya szedł z wagi niżej. Nie zaczynał w półśredniej, zaczął od 130 funtów, potem 135, 140 i 147 funtów. Został mistrzem po bliskim boju z Whitakerem, a nasza walka, starcie Portoryko kontra Meksyk, było blisko.

- Wiedziałem, że on boi się mojego ciosu. Podczas walki cały czas go szukałem i zadawałem mnóstwo ciosów. On nie zadawał ich prawie wcale, za to dużo się ruszał. Było wiele wyrównanych rund w pierwszej połowie pojedynku, pod koniec walki byłem cały czas nad nim. Widzieliście ostatnie rundy, te mistrzowskie, wygrałem je dość wyraźnie. On postanowił w nich uciekać, co nie jest najlepszym wyborem w walce unifikacyjnej.

BEST I FACED: OSCAR DE LA HOYA >>>

- W styczniu 2000 roku odbyło się spotkanie, na którym był Don King, Bob Arum, ekipa De La Hoi i jego prawnicy, moja ekipa, ludzie z HBO - wszyscy byli tam, by omówić rewanż, a jedyną osobą, której brakowało, był Oscar. Wszystko było w zasadzie wynegocjowane. Byłem tam, mogę o tym mówić. Jeśli on też by się pojawił, rewanż byłby prawdopodobnie zakontraktowany.

- Chcieliśmy mieć zagwarantowane to, co De La Hoya dostał w pierwszej walce, to było logiczne. Promotorem głównym jedynki był Arum, czuliśmy zatem, że sprawiedliwym byłoby, gdyby to Don King promował rewanż. Chcieliśmy zrobić pay-per-view z podziałem zysków na pół, wiemy, że w pierwszym pojedynku zarobił ode mnie więcej. Do walki nigdy nie doszło, bo De La Hoya nie chciał przystąpić ze mną do rewanżu.

David Reid (marzec 2000, wygrana jednogłośną decyzją sędziów): kiedy położył mnie na deski w trzeciej rundzie, szybko wstałem. Przegrywałem na kartach punktowych, ale wciąż byłem w walce, w dobrej dyspozycji. Pod koniec odsłony tata powiedział mi, "mówiłem ci, że Reid trafi prawą ręką, jeśli nie będziesz chronił swojej twarzy. Podnieś lewą rękę, zakryj twarz, chroń się i atakuj". I dzięki Bogu, byłem w stanie usadzić go czterokrotnie, by wygrać walkę.

Fernando Vargas (grudzień 2000, wygrana przez TKO w dwunastej rundzie): walka z Vargasem była niesamowita. Vargas, ponieważ nie był moim przyjacielem w ringu, stał się dla mnie jak wróg. Nie patrzył na mnie. Przy jednej okazji poszedłem uścisnąć mu dłoń, a on mnie nie przywitał.

BEST I FACED: FERNANDO VARGAS >>>

- To ten sam gość, który lata wcześniej, podczas Olimpiady w 1996 roku, gdy byłem tam z moim bratem Alexem Sanchezem i innymi sportowcami w celu wspierania Portorykańczyków, chciał się ze mną spotkać. Byliśmy w ciągu dnia na stadionie, a on widząc mnie z daleka podbiegł, uściskał i rozmawialiśmy przez kilka minut. Mówił o De La Hoi. Poprosił mnie tego dnia - ja byłem mistrzem świata, on boksował jako amator - żebym pokonał De La Hoyę, a ja odpowiedziałem mu, żeby się nie martwił, bo tak się stanie.

- Był silny i młody, a ja szybko zaatakowałem, by go znokautować, bo wiedziałem, że go trafię. Przestudiowaliśmy go razem z ojcem. Ale zaskoczył mnie, gdy odzyskał siły po tych nokdaunach, potem mnie zranił. Stopniowo udało się go zmiękczyć. Nie widziałem tego ciosu, który położył mnie na deski w czwartej rundzie, ale dzięki mojemu przygotowaniu kondycyjnemu i poświęceniu, byłem w stanie kontynuować z odwagą, energią i ponownie zyskać przewagę. Jego przygotowanie zaskoczyło mnie, musiałem zrobić wiele, by wygrać. Doceniam go za jego siłę i świetną bitkę, którą stoczyliśmy. Portoryko kontra Meksyk to zawsze ekscytujące starcia, walki, które zapisują się w historii. Ludzie wciąż mnie o nią pytają.

William Joppy (maj 2001, wygrana przez TKO w piątej rundzie): pamiętam, że fani oszaleli, pamiętam ten rozgłos, sponsorów. To było coś niesamowitego zobaczyć, że ciężka praca się opłaca. Portorykańczycy z całych Stanów i wyspy zlecieli się, by mnie wspierać. Byli też kibice z Kolumbii, Meksyku, Dominikany. Walczyłem o mistrzostwo w trzeciej dywizji. To wielka sprawa, ponieważ inni wielcy Portorykańczycy - Wilfredo Gomez, Wilfredo Vazquez, Hector Camacho, Wilfred Benitez - oni byli już mistrzami trzech wag. To elitarna lista.

BEST I FACED: WILLIAM JOPPY >>>

- Przygotowaliśmy się do tej walki w stu procentach, ponieważ był to półfinał turnieju wagi średniej, a zwycięstwo w nim czyniło cię niekwestionowanym championem. To był turniej imienia Sugara Raya Robinsona, bardzo ważne wydarzenie, które pomogło dać trochę splendoru kategorii średniej. Widzieliśmy tę szansę wśród średnich. Dobrze mi szło, a w 154 funtach (limit wagi junior średniej - dop.red.) nie czułem się tak dobrze. Dobiliśmy do 160 funtów na walkę z Joppym, szanowanym mistrzem świata, dobrym bokserem z mocnymi rękami. Dzięki Bogu byłem w stanie świetnie się zaprezentować i zdobyć tytuł w trzeciej dywizji, to wszystko dzięki Bogu, mojemu ojcu, reszcie drużyny oraz mojemu poświęceniu.

Bernard Hopkins (wrzesień 2001, przegrana przez TKO w dwunastej odsłonie): mieliśmy się bić 15 września. Hotel, w którym się zakwaterowałem, znajdował się zaledwie dwie przecznice od miejsca, w którym miały miejsce ataki na World Trade Center. Pamiętam, że byliśmy w pokoju z masażystą, moim ojcem i innymi osobami z grupy, dowiedzieliśmy się w telewizji o Twin Towers i to było jak, "wow!". Byliśmy zaskoczeni. Hotel zadzwonił do nas, abyśmy wszyscy zeszli na dół przez ochronę z obawy o atak na inne budynki.

- Wiedzieliśmy, że Hopkins jest bokserem z dużym doświadczeniem, dużymi zdolnościami. Był bardzo inteligentny. Mocno uważał na mój lewy sierpowy, nigdy nie opuszczał prawej ręki, gdyż wiedział, że mój sierpowy jest mocny i mogę nim trafić.

BEST I FACED: BERNARD HOPKINS >>>

- Wolałbym, aby walka odbyła się 15 września (ta ostatecznie miała miejsce 29 września). Gdybyśmy bili się tego dnia, Hopkins nie mógłby mnie pokonać. Nie mogę mu umniejszać, to wielki mistrz, wielki pięściarz, legenda, ale zmiana daty wpłynęła na mnie. Szczerze mówiąc, nie byłem w stanie walczyć, moja kondycja fizyczna spadła dużo wcześniej niż jego. Zabrakło mi tej energii, której potrzeba, a którą zawsze miałem w moich innych starciach.

- W dziesiątej rundzie zranił mnie, a w dwunastej posłał na glebę, mój ojciec rzucił ręcznik i wszedł do ringu, a ja naprawdę nie byłem przeciwny jego decyzji. Byłem nieco wstrząśnięty, ale to był świetny bój i przegrałem ze wspaniałym mistrzem. Hopkins nigdy nie chciał dać mi rewanżu, zapytaliśmy go raz i nigdy tego nie chciał.  

"Tito" opowiedział też o dwóch niedoszłych zestawieniach, które z pewnością elektryzowały by bokserski światek. - Były pojedynki, do których mogło dojść, ale tak się nie stało, nie z mojej winy. Don King był promotorem. Mieliśmy podpisany kontrakt na Chaveza seniora, kiedy byłem mistrzem w półśredniej. Pamiętam, że pewnego dnia Chavez powiedział mnie i mojemu ojcu, że nigdy się ze mną nie zmierzą, a z jakiegoś powodu wyszedł do De La Hoi. Nie chciał jednak bić się ze mną. 

- Jednym zawodnikiem, z którym to ja chciałem się sprawdzić, był Terry Norris - walka, która miała się odbyć, ale do niej nie doszło. On nie chciał ze mną boksować w wadze 154 funtów. Widocznie miał swoje powody.