POBOKSOWANE #10: CHARLO I CASTANO W GRZE O WSZYSTKO

Kacper Bartosiak, Opracowanie własne

2021-07-17

Na kilkanaście godzin przed walką na szczycie kategorii junior średniej pomiędzy Jermellem Charlo i Brianem Carlosem Castano zapraszamy na kulisy sukcesów obu pięściarzy autorstwa Kacpra Bartosiaka. Przed Wami dziesiąty odcinek z cyklu "Poboksowane".

POBOKSOWANE #10: CHARLO I CASTANO W GRZE O WSZYSTKO

Lipiec 2021 roku w boksie zawodowym miał stać pod znakiem wagi ciężkiej. Niestety - gala z trylogią Fury vs Wilder i trzema innymi intrygującymi pojedynkami została odwołana. Można się obrażać na nową rzeczywistość, ale zamiast tego lepiej skupić się na tym, co faktycznie się wydarzy. W nocy z soboty na niedzielę w San Antonio do ringu wyjdą Jermell Charlo (34-1, 18 KO) i Brian Castano (17-0-1, 12 KO), a w stawce znajdzie się komplet mistrzowskich pasów kategorii junior średniej. Starcie dwóch mistrzów już na papierze wygląda na jedno z najbardziej frapujących stylistycznie zestawień ostatnich lat.

POBOKSOWANE #9: SZPILKA vs RÓŻAŃSKI - GDY OPADA KURZ... >>>

Bracia Charlo to modelowe twarze projektu PBC, którego szarą eminencją jest od lat Al Haymon. Bliźniacy w teorii mają niemal wszystko, by zostać kolejnymi gwiazdami boksu, jednak droga na szczyt wciąż wydaje się wyjątkowo długa i wyboista. Obaj mają na koncie kapitalne nokauty i mistrzowskie tytuły, a do tego w przeciwieństwie do wielu gwiazdek nowej generacji potrafią się wysłowić i wydają się mieć autentyczną charyzmę. Mimo to ich debiut na Pay-Per-View zakończył się klapą i obaj wrócili do regularnej rozpiski gal pokazywanych przez Showtime i Fox.

Bracia od kilku lat podążają zresztą innymi torami. Jermall po zdobyciu tytułu w limicie 154 funtów i trzech obronach już w 2017 roku przeniósł się do kategorii średniej, gdzie nadal nie doczekał się jeszcze wielkiej walki na miarę talentu i potencjału. Jermell za to próbuje zostać niekwestionowanym czempionem w wadze junior średniej, która na tle innych kategorii wyróżnia się wyjątkową różnorodnością i jakością w czołówce.

Bliźniaków łatwo odróżnić także z innych względów. Mają różne podejście do kariery i życia prywatnego, a szczyt osiągnęli innymi drogami. Jermall jako prospekt, a potem pretendent, był prowadzony wyjątkowo ostrożnie. Próżno szukać w jego dorobku zwycięstw z zawodnikami z TOP 15. Mimo to w 2015 roku został doprowadzony do walki o mistrzowski pas organizacji IBF wcześniej niż brat. Zmierzył się z wiekowym Corneliusem Bundragem (34-5) - z łatwością rzucił go na deski w każdej z trzech rund, zanim pojedynek w końcu został przerwany. 

Ogromny talent potwierdził już jako mistrz, odprawiając Austina Trouta (28-2) i Juliana Williamsa (22-0-1). Ten pierwszy był od lat grubą rybą w kategorii junior średniej i wcześniej przegrał tylko z Canelo (41-0-1) i Larą (18-1-2). Drugi był obowiązkowym pretendentem o intrygującym stylu, który narodził się pod filadelfijskim słońcem. Jermall zachował się jak prawdziwy mistrz - efektownie wykończył "J-Rocka" przed czasem i dopiero po tej walce poszedł do wyższej kategorii.

Niedoceniane CV Jermella

Jego brat zaczął karierę na zawodowstwie wcześniej i może dlatego zdążył się doczekać poważnych wyzwań jeszcze jako prospekt. W 2011 roku jako 21-latek pokonał Francisco Santanę (12-2-1), który we wcześniejszym występie nieoczekiwanie zremisował z Julianem Williamsem. Kilka miesięcy później Charlo znokautował Denisa Douglina (14-1), który wiele lat później potrafił się dzielnie postawić Davidowi Benavidezowi (15-0) dwie kategorie wyżej.

W 2013 roku Jermell po raz pierwszy przeboksował 12 rund, pokonując minimalnie u wszystkich trzech sędziów nieco zapomnianego Demetriusa Hopkinsa (33-2-1). Potem znakomicie poradził sobie z Gabrielem Rosado (21-7), wygrywając wysoko na punkty. A w 2015 roku - tuż przed tym, jak mistrzowską walkę za nic dostał jego brat - po twardej walce pokonał cenionego Vanesa Martirosyana (35-1-1).

Patrząc chłodnym okiem trzeba przyznać, że to imponujący zestaw, a skali trudności sporo mówi to, że wielu z tamtych rywali wciąż ma coś do powiedzenia w poważnym boksie. Zaryzykuję nawet teorię, że niewielu prospektów w XXI wieku w tych okolicach wagowych poddano aż tak wymagającym próbom. Dopiero po takiej próbie ognia federacja WBC wyznaczyła Jermella do walki o wakujący pas, który właśnie zwolnił Floyd Mayweather. Rywalem został John Jackson (20-2) - syn Juliana, jednego z najwybitniejszych puncherów w historii boksu.

Walka miała nietypowy przebieg i zakończyła się jednym z najbardziej spektakularnych comebacków poprzedniej dekady. Charlo wyraźnie przegrywał na punkty, by w ósmej rundzie w końcu brutalnie przełamać przeciwnika. Nokaut Jermella był zapowiedzią zmiany stylu, która nastąpiła w kolejnych latach. W skrócie - zawodnik, który nie nokautował zbyt często jako pretendent, nagle zaczął to robić ze zdumiewającą regularnością już jako mistrz. Jak zawsze w takich okolicznościach pojawiają się rozmaite teorie spiskowe, jednak w przypadku amerykańskich bliźniaków sporo wyjaśnia analiza ich charakterów. Parę lat temu tłumaczył mi to Artur Szpilka, który poznał braci podczas amerykańskiego etapu kariery.

"Chociaż Jermall jest ustawiony do końca życia i nosi zegarki za kilkaset tysięcy dolarów, to każdego dnia widziałem u niego głód boksu. Minął tydzień od walki, a on znowu był w siłowni - po prostu cały czas chce być najlepszy" - wspominał. Jego brat w tym okresie poróżnił się z trenerem Ronniem Shieldsem i trafił do Derricka Jamesa. Według "Szpili" zdecydowały o tym sprawy związane z charakterem pięściarza.

"Ronnie był wkurzony jego humorami i podejściem do treningów. Chociaż to bliźniacy, to bardzo się w tym aspekcie różnią. Jermell też ma niesamowity talent i wielkie możliwości, ale kocha imprezować i nie przykłada się do wszystkiego tak mocno. Dla mnie pod każdym względem jest trochę w cieniu brata" - opisywał Artur w 2018 roku.

Ten rozdźwięk podkreśla więcej osób z otoczenia braci. Jermall zdążył się ustatkować i założył rodzinę, ale Jermell wciąż prowadzi się jak imprezowicz. Ostatni popis dał… na gali brata. Miesiąc przed najważniejszą walką w karierze zataczał się i miał problemy ze złożeniem kilku zdań - jeśli wierzyć relacji, którą przytaczał w swojej rubryce Stephen "Breadman" Edwards. Były trener J-Rocka analizując styl Jermella podkreślał, że od 2016 roku to zupełnie inny zawodnik, który ma jednak niepokojącą tendencję do oddawania rund.

"Nie dominuje w tym aspekcie. Z Jacksonem przegrał 6 z 7 rund. Trout wygrał 6 rund, ale nokdauny zrobiły różnice. Tony Harrison wygrał połowę z 22 rund, które w sumie przewalczyli. Jeison Rosario też wygrał większość rund, w których nie był liczony. Charlo jest jednak skuteczny. Wie co chce zrobić w ringu - chce wygrać przez nokaut. Znakomicie wykorzystuje nogi do wchodzenia "in & out", a do tego ma elitarny timing" - tłumaczy szkoleniowiec na Boxingscene.

Potwierdzają to zresztą liczby - w ostatnich ośmiu występach Jermell ustrzelił aż 14 nokdaunów. Co równie istotne, bliźniak doprowadza do celu średnio po zaledwie 10 ciosów na rundę - można go porównać do cierpliwego myśliwego, który czeka na idealną okazję. Nie doczekał się tylko raz - w pierwszej walce z Harrisonem. Werdykt był jednak szeroko komentowany, a Charlo wyrównał rachunki w rewanżu.

Droga Castano, czyli sztuka bycia „stroną B”

Jak na tym tle prezentuje się Brian Castano (17-0-1, 12 KO)? Z pewnością to zawodnik dużo mniej znany kibicom - zwłaszcza tym amerykańskim. Już na pierwszy rzut oka wyróżniają go niepozorne warunki - 171 cm wzrostu i zasięgu ramion. Trudno znaleźć innego zawodnika w czołówce kategorii junior średniej o podobnie skromnych parametrach. Dla porównania - u Jermella te liczby wynoszą odpowiednio 180 i 185 cm. 

Castano przeszedł na zawodowstwo w 2012 roku. Nieco wcześniej jako amator pokonał Errola Spence'a, który dziś również pracuje z Derrickiem Jamesem i jest bliskim kolegą Jermella. Z amatorskich skalpów Argentyńczyka warto wyróżnić jeszcze wygraną nad Esquivą Falcao. Ma również na koncie starty w lidze WSB, gdzie nie zaliczył może zbyt wielu występów, ale jako jedyny potrafił pokonać Siergieja Derewjanczenkę (23-1 w WSB). "To wszystko gówno znaczy i nie będzie miało żadnego przełożenia na walkę" - tłumaczył Charlo, którego podczas konferencji prasowej wyraźnie zirytowało pytanie o amatorski dorobek sobotniego rywala.

Jako zawodowiec Castano też może się pochwalić kilkoma wartościowymi rezultatami. Pierwszy poważny test zaliczył w 2016 roku z Emmanuelem de Jesusem (17-1). W stawce znalazł się pas WBA Interim, a rywal już w pierwszej rundzie wylądował na deskach. W drugiej sytuacja się odwróciła - Castano dał się zaskoczyć sygnalizowaną akcją "1-2". Nokdaun (pierwszy i jedyny jak do tej pory na zawodowstwie) nie był jednak ciężki i wynikał głównie ze złego ustawienia. Niesiony dopingiem kibiców Argentyńczyk odrodził się w kolejnych minutach i przełamał ambitnego przeciwnika w szóstej rundzie.

Potem bronił pasa na wyjątkowo trudnym terenie - poleciał do Francji na walkę z unikanym przez elitę kategorii junior średniej Michelem Soro (30-1). Pojedynek miał sporo zwrotów akcji i był trudny do punktowania, jednak po dwunastu rundach Castano wygrał na kartach dwóch sędziów 115:113, co pozwoliło mu zapisać niejednogłośne zwycięstwo. Kolejna podróż do Francji zakończyła się jeszcze lepiej, bo wygraną przed czasem ze słabszym od rodaka Cedrikiem Vitu (46-2). Tytuł Interim zamienił się już w ten pełnoprawny WBA World, choć tak naprawdę wciąż był drugorzędny wobec WBA Super.

Odkładając na bok brudną kuchnię boksu - w 2019 roku "El Boxi" wreszcie został bohaterem dużej gali w USA. Po podpisaniu umowy z PBC zmierzył się z Erislandym Larą (25-3-2), który dopiero co stracił najcenniejszy pas WBA z Jarrettem Hurdem. Wybuchowy styl Castano wyciągnął z Kubańczyka to, co najlepsze. Lara zadał aż 825 ciosów - najwięcej w karierze (poprzedni rekord wynosił 609). Argentyńczyk zaczął wolno i rozkręcał się w swoim tempie, ale i tak ostatecznie wyprowadził 863 uderzenia - z czego aż 206 w ostatnich dwóch rundach, które ostatecznie pozwoliły mu uratować remis.

Zamiast rewanżu Castano wybrał ścieżkę WBO. Najpierw obił Wale Omotoso (28-4), a w lutym 2021 roku jako obowiązkowy pretendent odebrał pas Patrickowi Teixeirze (31-1). Znów zdecydował się na walkę na gali organizowanej przez promotorów rywala, co jest jednym z jego znaków rozpoznawczych. Brazylijczyk ma jeszcze lepsze gabaryty niż Charlo (182 cm wzrostu i 194 cm zasięgu według Boxreca), a mimo to przyjął warunki bezpośredniej bijatyki. W sumie obaj wyprowadzili ponad 2000 ciosów, z czego 1136 było autorstwa Castano. Po dwunastu rundach wysoko wygrał na punkty i po raz pierwszy w karierze zdobył tytuł pełnoprawnego mistrza świata.

U progu Hall of Fame?

To sprawiło, że Argentyńczyk znalazł się na celowniku Jermella. Bliźniak ocenił nawet, że zwycięstwo w sobotniej walce da mu przepustkę do Hall of Fame. Analizując chłodno jego dorobek nie można tego wykluczyć, bo poza znakomitą formą w walkach mistrzowskich trzeba pamiętać o zacnych zwycięstwach odniesionych w roli prospekta. Poza tym w XXI wieku niekwestionowanych czempionów było zaledwie kilku, więc ten status będzie miał swoją wymowę.

Sobotnia konfrontacja (w Polsce transmisja od 3:00 na Polsacie Sport Extra) zapowiada się frapująco, co potwierdzają liczby. Castano to najaktywniejszy zawodnik pod względem wyprowadzonych ciosów w czołówce kategorii junior średniej - zadaje średnio 84 uderzenia na rundę. Z kolei Charlo jest w tym rankingu po drugiej strony, wyprowadzając średnio „tylko” 36 ciosów na rundę.

Statystyki pokazują jeszcze jedną ciekawą rzecz - mimo stylu opartego na presji i wyrzucaniu uderzeń z niezwykłą częstotliwością Argentyńczyk wcale nie jest łatwy do trafienia. Pamięta o bloku, a do tego potrafi płynnie przepuszczać uderzenia. W ostatnich pięciu występach żaden z rywali nie był w stanie bić na poziomie celności wynoszącym choćby 20 procent, a kilku z nich to przecież przedstawiciele pięściarskiej elity.

Castano zapowiada, że będzie przygotowany najlepiej w karierze, a do ringu wyjdzie z kilkoma planami. Od kilku dni sprytnie przekonuje, że cała presja znajdzie się na rywalu, który będzie walczył przed własną publicznością. "Postaram się zdemolować Jermella. Nie jestem jednorękim artystą nokautu, ale postaram się złapać rytm i przełamać go. Wolę wykorzystywać moją energię zadając wiele ciosów, a nie tylko kilka mocnych" - zdradził Argentyńczyk.

W grze jest kilka możliwych scenariuszy. Możliwe, że Charlo zgodnie z tradycją będzie przegrywał rundy i nagle na półmetku walki będzie zmuszony do ruszenia w pogoń. Z drugiej strony Amerykanin to ekspert od zastawiania pułapek - nie można wykluczyć, że metodycznie będzie kontrował, aż w końcu zgasi przeciwnikowi światło. Castano zachowa szanse na wygraną jeśli będzie wielowymiarowy, a do tego nie zdradzi go szczęka.

Dość wyraźnym faworytem wydaje się mimo wszystko Jermell, jednak bezpardonowy styl Argentyńczyka może sprawić, że w którymś momencie tej walki widmo niespodzianki stanie się naprawdę realne. Bez względu na wynik spodziewam się wielu trudnych do punktowania rund i bokserskiego święta, które powinien gwarantować układ stylów.

KACPER BARTOSIAK