POBOKSOWANE #2: JARED ANDERSON - NOWY POSTRACH WAGI CIĘŻKIEJ?

Kacper Bartosiak, Opracowanie własne

2021-02-27

Przed Wami drugi odcinek autorskiego cyklu Kacpra Bartosiaka - ''Poboksowane''. Tym razem Bartosiak skupia się na ostatniej walce Jareda Andersona - wielkiej nadziei Amerykanów - i przedstawia perspektywę rozwoju tego fascynującego zawodnika.

POBOKSOWANE #2: JARED ANDERSON - NOWY POSTRACH WAGI CIĘŻKIEJ?

Jared Anderson (8-0, 8 KO) w ostatnim występie efektownie znokautował Kingsleya Ibeha (5-2-1, 4 KO) i rozpalił wyobraźnię amerykańskich kibiców. Bardzo możliwe, że w USA tak dobrego młodego ciężkiego nie było od czasów Riddicka Bowe'a (43-1, 33 KO) i Mike'a Tysona (50-6, 44 KO). Porównania z "Big Daddym" nasuwa zresztą nie tylko pseudonim 21-latka z Ohio. Pamiętając o wszystkich znakach zapytania trudno nie ulec czarowi ''The Real Big Baby'', który kolejne przeszkody pokonuje z rzadko spotykaną jak na kolosa gracją.

Nie jest łatwo być młodym zawodnikiem w wadze ciężkiej. Granica wieku prospekta siłą rzeczy jest w tej kategorii najwyższa, a w ostatnich latach można zaobserwować pewną prawidłowość. Karty rozdają głównie medaliści olimpijscy - jak choćby Władimir Kliczko (64-5, 53 KO), Anthony Joshua (23-1, 21 KO), Deontay Wilder (42-1-1, 41 KO) i Aleksander Powietkin (36-2-1, 25 KO). Współcześni prospekci poolimpijscy z Rio mają średnio 30 lat - nieco zaniżają tę średnią 28-latkowie Tony Yoka (9-0, 7 KO) i Filip Hrgović (12-0, 10 KO), ale po drugiej stronie są 30-letni Iwan Dyczko (9-0, 9 KO) i inny wybryk natury - starszy jeszcze o 5 lat od Kazacha Joe Joyce (12-0, 11 KO), który późno zaczął boksować.

Przyzwyczailiśmy się, że młodzi ciężcy bez solidnej podbudowy amatorskiej są prowadzeni ostrożniej. W ostatnim czasie tylko Daniel Dubois (15-1, 14 KO) został mimo wszystko szybko rzucony na głębokie wody. Po tym, czego doświadczył w walce z Joycem, można się jednak spodziewać, że ten model nie będzie często powielany. Także z tego prozaicznego powodu, że niepokonanych zawodników w tym wieku - którzy mogliby snuć marzenia o poważniejszych planach - zwyczajnie brakuje.

Anderson jest na tym skromnym tle prawdziwym wyjątkiem. Pandemiczne realia sprawiły, że szybko mógł się pokazać na antenie ESPN. W 2020 roku w ''bańce'' zorganizowanej przez Boba Aruma w Las Vegas stoczył aż cztery pojedynki. Rywale może nie powalali, ale taki Rodney Hernandez (13-10-2, 4 KO) wyglądał na więcej niż sensowny test w szóstym zawodowym występie. W ringu Anderson przełamywał przeciwnika przez trzy rundy, by w końcu zastopować go w czwartej, znów demonstrując wyjątkowo dojrzały boks jak na swój młody wiek.
 
Warto pamiętać, że z 32-latkiem pełen dystans przeboksowali między innymi Adam Kownacki (20-1, 15 KO), Michael Hunter (19-1-1, 13 KO) i Siergiej Kuzmin (15-2, 11 KO). Przed czasem zatrzymali go tylko Efe Ajagba (14-0, 11 KO) i Martin Bakole (16-1, 12 KO). Ten ostatni zrobił to już w drugiej rundzie, ale trzy miesiące wcześniej Hernandez w starciu z Joeyem Dawejko (20-8-4, 11 KO) nie wyglądał na rozbitego i niewiele zabrakło mu wówczas do remisu. A jeśli cofniemy się jeszcze o walkę wcześniej, to zobaczymy efektowną demolkę Rodneya na wtedy niepokonanym Onoriode Ehwarieme (18-2, 17 KO) - jedną z większych niespodzianek całego roku.

Pozamiatać kolosa

Ibeh wydawał się trudniejszym przeciwnikiem niż Hernandez. Ten masywny zawodnik (ponad 125 kilogramów żywej wagi) potrafi nadrabiać brak amatorskiego doświadczenia sercem do walki i fizycznością. Cztery miesiące wcześniej na dystansie sześciu rund mocno porozbijał faworyzowanego Guido Vianello (6-0-1, 5 KO), który uratował remis szarżą w ostatnich minutach. Tym razem Anderson wsadził Ibeha na taką karuzelę, że ten nie odkręcił się nawet na pół minuty. Od pierwszej rundy rzucał się w oczy ostry jab - efekt licznych seansów z rzemiosłem Oscara de la Hoyi i Larry’ego Holmesa. Ten sam cios w wykonaniu Jareda często wydawał się może delikatnie sygnalizowany, ale robotę robiła dynamika krótkich kombinacji i konsekwencja. 

Liczby nie zawsze mówią w boksie wszystko, ale często zdradzają jednak dużo. Podobnie było w tej walce. Spójrzmy tylko na statystykę celnych ciosów Compubox runda po rundzie:

I - Anderson 27, Ibeh 6
II - Anderson 22, Ibeh 5
III - Anderson 16, Ibeh 1,
IV - Anderson 14, Ibeh 3
V - Anderson 15, Ibeh 2
VI - Anderson 27, Ibeh 1

Całościowy obraz robi wrażenie - torreador Anderson sprawił, że rywal… bił na poziomie skuteczności 10%. Zasypując Ibeha w odpowiedzi lawiną ciosów nie tylko zaznaczył teren - przeciwnik szybko musiał radzić także z rozcięciem. Mocne uderzenia rzadko potrafiły umknąć uwadze radaru Andersona, który umiejętnie amortyzował ciosy odchyleniami, nie zapominając także o bloku. A nieliczne celne strzały nie robiły większego wrażenia. Zabawa intensywnością (ostry start - chwila oddechu - potworny finisz) doprowadziła do efektownej puenty. 

Wysoki poziom bokserskiego IQ Andersona najlepiej widać dopiero w powtórkach akcji kończącej - najlepiej oglądać w zwolnionym tempie. Wszystko zaczęło się od czujności - prospekt najpierw lewą ręką zablokował sygnalizowany prawy sierpowy rywala, by błyskawicznie przygotować podobny blok drugą ręką i odwrócić głowę. Odpowiedzią była szybka kombinacja ''1-2'' - ostry jab i prawy prosty w okolice skroni. Zraniony już Ibeh próbował jeszcze w akcie desperacji zaczepnego lewego sierpowego, ale Anderson i tak zamortyzował ten cios. Mając otwartą drogę 21-latek skończył wszystko lewym sierpem, po którym rywal ciężko padł.

Kiedy zobaczymy 100%?

Podobna kreatywność w ataku - przy równoczesnym zachowaniu pietyzmu w obronie - cechuje zawodników pokroju Terence'a Crawforda (37-0, 28 KO). Porównania z kolegą z grupy Top Rank nasuwają się jeszcze z innych względów. Anderson również potrafi zmieniać pozycję i ze sporymi sukcesami radzi sobie jako ''switch-hitter'', choć w ostatniej walce korzystał z tej umiejętności dość oszczędnie. Można tylko domniemywać, że sporo w tym zakresie wyciągnął ze sparingów z Tysonem Furym (30-0-1, 21 KO), którego młody Amerykanin przygotowywał do udanego rewanżu z Wilderem.

Coraz więcej wskazuje więc na to, że na naszych oczach może objawiać się wyjątkowy talent. Może to sugerować także dotychczasowa droga Andersona na amatorstwie. Pierwszy seniorski tytuł mistrza kraju zdobył w 2017 roku tuż po 18. urodzinach. W finale pokonał wtedy dużo bardziej doświadczonego Cama Awesome'a. Rzut oka na złotych medalistów tamtej imprezy mówi zresztą sporo - Troy Isley, Marc Castro, a ostatnio także Keyshawn Davis również wybrali zawodowe starty zamiast walki o przełożone igrzyska.

- Jared to wybuchowy dzieciak z mnóstwem talentu. Ludzie jeszcze nie widzieli wszystkiego! Ten Anderson z ostatniej walki z Ibehem pokazał może 50 procent możliwości. On nie tylko zostanie mistrzem świata, ale przejdzie do historii jako jeden z najlepszych - wróżył niedawno Robert Easter. Kurtuazja? Z pewnością, ale ekscytujący i wielowymiarowy styl Jareda Andersona zdaje się sugerować, że najlepszy amerykański ciężki młodego pokolenia już wkrótce może być gotowy na większe wyzwania. 

W dość obfitej baryłce miodu znajdzie się także kilka łyżeczek dziegciu. Nie każdego przekona styl ''The Real Big Baby'' pod względem czysto estetycznym - większość uderzeń sygnalizuje głośnymi okrzykami. Wybuchowa reakcja po nokaucie na Ibehu też mogła zostać odebrana przez niektórych jako pewien brak szacunku dla przeciwnika, ale współpracownicy pięściarza podkreślają, że tak okazuje pewność siebie. Czy jak innych obiecujących Amerykanów nie zgubi go ''bałagan na strychu'' i przedwczesne przekonanie o własnej wybitności? Czas pokaże.

Otwarte pozostają także pytania o jakość szczęki Jareda, ale być może większym problemem z czasem okaże się waga. W kwietniu 2020 roku sam zainteresowany przekonywał, że chce wnosić na wagę około 100 kilogramów. Z Ibehem wahadało pokazało 13 kilogramów więcej, ale mogło być to zagranie podyktowane względami taktycznymi. Poważny sprawdzian na dystansie dzisięciu rund to naturalny kolejny krok. Top Rank może przebierać w rywalach dla Andersona - osobiście marzy mi się pod koniec roku starcie z Carlosem Takamem (39-5-1, 28 KO) lub Christianem Hammerem (25-7, 15 KO).

I bez takiej weryfikacji zaryzykuję jednak stwierdzenie, że tak dobrego zawodnika poniżej 23. roku życia Amerykanie nie mieli od czasów Bowe'a i Tysona. Z obydwoma legendami ''The Real Big Baby'' ma coś zresztą wspólnego. Od młodego Mike’a czerpie pewność siebie, z kolei Riddicka bardziej przypomina posturą i ringową wszechstronnością. Losy tego ostatniego powinny być jednak pewną przestrogą dla opiekunów Jareda. Mało kto pamięta, że Bowe jako prospekt był prowadzony naprawdę ekspresowo. Na zawodowstwie zadebiutował jako 22-latek, a nieco ponad dwa lata później miał na koncie wartościowe skalpy w postaci Pinklona Thomasa (30-4-1), Tony'ego Tubbsa (29-2), Bruce'a Seldona (18-1) i Tyrella Biggsa (19-3). 

Riddick wyróżniał się wieloma elementami, ale nigdy nie należała do nich niestety defensywa. Od najmłodszych lat przyjmował dużo, a granitowa szczęka z czasem coraz mocniej się kruszyła. Prime Bowe'a był przez to ekscytujący, ale krótki - w poważnej grze nie liczył się już przed trzydziestką. Anderson pod tym względem wydaje się inny, ale prawdę o rzeczywistym stanie defensywy odsłonią kolejni rywale - bardziej finezyjni i szybsi od prostego Ibeha.

KACPER BARTOSIAK

POBOKSOWANE #1: W OBRONIE CANELO >>>