FOLKBOKS: AUSTRALIJSKI DZIKI ZACHÓD

Sławomir Radtke, Opracowanie własne

2019-08-04

Przedstawiamy Wam kolejną odsłonę cyklu Folboks autorstwa Sławomira Radtke, naszego nowego publicysty. Sławek uwielbia boks prowincjonalny i folkowy, dziś bierze na warsztat Australię i temat, który fascynuje swoją egzotyką. Czytajcie, komentujcie, cieszcie się przeróżnymi barwami pięściarstwa.

FOLKBOKS: ŁOTWA, BRIEDIS, REWOLUCJA >>>

AUSTRALIJSKI DZIKI ZACHÓD

Gdy australijski boks stawiał pierwsze kroki, w „kraju kangurów” można było poczuć się jak na Dzikim Zachodzie. Aborygeni, wolni osadnicy, byli skazańcy, a także przyciągająca uwagę wszelkiej maści awanturników „gorączka złota”, którą zapoczątkował zresztą pewien polski geolog. Górnicze wioski tętniły życiem, a główną rozrywką stały się podróżnicze cyrkowe karawany, trupy teatralne i nowo powstała atrakcja - walka na pięści pod namiotami. Bokserskie trupy wędrując po australijskich peryferiach zdobyły sławę i uznanie wśród mieszkańców, bez względu na ich pochodzenie. Wkrótce pod namiotami walczyli najlepsi pięściarze w całej Australii, którym wyzwanie mógł rzucić każdy uczestnik wydarzenia. Opiekunem najsławniejszej trupy bokserskiej był Jimmy Sharman, który wraz z synem i swoimi zawodnikami przemierzał kraj w poszukiwaniu zarobku i nowych talentów, w szczególności wśród młodych i gniewnych Aborygenów. Rdzenni mieszkańcy Australii mieli zdaniem Sharmana szczególne predyspozycje do namiotowego pięściarstwa - byli twardzi, bezwzględni, a do tego zaciekle walczyli o pieniądze i szacunek białych przybyszów. Boks w cyrkowych namiotach popularyzował konwencjonalne pięściarstwo, a zawodnicy będący członkami trup stanowili później australijską elitę na zawodowych ringach. Był także istotnym elementem emancypacji Aborygenów, stanowiących znaczny procent wśród australijskich mistrzów.

Lata 70. XX wieku wydawały się być końcem historii bokserskich trup. W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii od lat nie odbywały się już żadne widowiska, a w Australii ze względu na intensywne dążenia rządu do delegalizacji prowincjonalnej rozrywki, rozwiązana została trupa Sharmana. Antypody wciąż są jednym z ostatnich bastionów boksu w namiotach. Widowisko jest dostępne na wiejskich terenach stanu Queensland i na zamieszkiwanym głównie przez Aborygenów, słabo zaludnionym Terytorium Północnym, gdzie widzów zabawia jedyna w swoim rodzaju atrakcja - Fred Brophy's Boxing Troupe.

Zajmuję się tym odkąd ukończyłem 5 lat” - twierdzi Fred Brophy, założyciel trupy. Mężczyzna w podeszłym wieku, który wygląda niczym ostatni żyjący kowboj, rozpoczął swoją przygodę z boksem w namiotach w latach 70., gdy w większości australijskich stanów rozrywka była już zakazana. Rodzina Freda od czterech pokoleń związana jest z podróżnymi widowiskami -  jego matka była zawodową akrobatką, a ojciec pracował jako operator w cyrku. Brophy przekonuje, że wychowywał się w namiotach, a pierwszą walkę stoczył, gdy miał zaledwie 5 lat. W wieku 17 lat trafił do więzienia, a po wyjściu postanowił stworzyć własną bokserską trupę, która regularnie przemierza australijską prowincję po dziś dzień.

Trupa Brophy’ego swoje tournee rozpoczyna najczęściej w liczącym nieco ponad 700 mieszkańców Kilkivan, zatrzymuje się po drodze w słynnym górniczym mieście Mount Isa w trakcie lokalnego rodeo, a także w Birdsville, gdzie odbywają się najsłynniejsze wyścigi konne w Australii. Gdziekolwiek trafia, czekają na nią tłumy turystów i mieszkańców, dla których Fred i jego zawodnicy są lokalnymi bohaterami. Początek spektaklu przypomina rytuał - Brophy staje na drewnianej scenie postawionej przed namiotem i zaczyna grać na bębnie. „Panie i Panowie. Pokażę wam dziś coś, czego nie widzieliście nigdy wcześniej i coś, czego już więcej nie zobaczycie. Nazywam się Fred Brophy i jestem pierwszym sędzią na prowincji. Przed wami stoi najstarszy bokserski namiot nie tylko w Australii, ale i na całym świecie”. Na scenę wchodzą zawodnicy, a spośród publiczności wyłaniani są dla nich rywale, z którymi przyjdzie im się zmierzyć tego wieczoru. Wielu z nich nie miało wcześniej żadnej styczności z boksem. Brophy kierując się wzrokiem i intuicją dobiera pary, które powinny nawiązać równą rywalizację. Kibice płacą przy wejściu do namiotu, następnie zaopatrują się w odpowiedni prowiant przy barze i oczekują na rozpoczęcie widowiska. W końcu naprzeciw siebie stają zawodnicy, a Brophy, mistrz ceremonii i sędzia w jednej osobie, tłumaczy zasady: „Panowie, oczekuję sportowej walki. Ten, kto wygra, dostaje pieniądze, ten, kto przegra - doświadczenie”.

Zawodnicy Brophy’ego, którzy wędrowali wraz z trupą na przestrzeni lat, to nierzadko osobowości ciekawsze niż wybitni sportowcy, a większość z nich znana jest na australijskiej prowincji jedynie pod scenicznymi pseudonimami. Przez 18 lat gwiazdą trupy był „The Cowboy”, uznawany za ostatniego wielkiego mistrza namiotowego boksu Australijczyk, który swoje miano zawdzięcza oczywiście kowbojskiemu wizerunkowi. Szeroko rozpoznawalny jest także „Butterbean”, pochodzący z przestępczego środowiska zawodnik o nieprzeciętnych rozmiarach, który poprzez boks rozwiązał swoje problemy z agresją. Pod namiotem występował także zawodowy pięściarz James Ellis (6-9, 2 KO), który w przeszłości zdobył tytuł mistrza stanu Queensland w wadze junior ciężkiej. Przy doborze pseudonimu polityczna poprawność nie jest brana pod uwagę. Zawodnik niewysokiego wzrostu został ochrzczony mianem „Tiny Tim” (Mały Tim), a azjatyckiego pochodzenia „Chopsticks” (Pałeczki do jedzenia). Pod namiotem występuje także płeć piękna, którą od lat reprezentują panie o wdzięcznych pseudonimach „The Beaver” i „The Bitch”.

W trupie Brophy’ego nie znajdziemy największych australijskich mistrzów pięściarstwa, ale emocji, które towarzyszą tamtejszej publiczności, próżno szukać w wielu profesjonalnych wydarzeniach. Klimat spektaklu jest wiejski w najlepszym tego słowa znaczeniu. Ring zastąpiony został zasypaną piachem matą, po której Brophy przechadza się boso z zawieszonym na szyi gwizdkiem, walkom bacznie przygląda się jego żona i pies, a także przekrój małomiasteczkowego australijskiego społeczeństwa. Pojedynki przybierają często cyrkową formę – zdarzają się walki drużynowe, „dwóch na jednego”, mały przeciw dużemu czy młody przeciw staremu. Gdy pięściarskie widowisko się kończy, Brophy zaprasza gości na piwo i grilla. Zawodnicy mają w końcu czas na relaks i rozmowę z kibicami, którzy robią sobie z nimi pamiątkowe zdjęcia. Gdy kurz już opadnie, trupa zwija namiot i rusza w dalszą podróż.

Jej przyszłość wciąż jest jednak niewiadomą - Fred Brophy, osoba już w podeszłym wieku, kilkukrotnie zapowiadał przejście na emeryturę, a kwestia jego następcy wciąż pozostaje otwarta. Mimo, że że boks w namiocie trudno nazwać sportem, wpływ tej wiejskiej rozrywki na popularyzację pięściarstwa w Australii jest niebagatelny. Fred Brophy za zasługi dla rozwoju dyscypliny otrzymał miejsce w bokserskiej Galerii Sław stanu Queensland, a za działalność charytatywną i w branży rozrywkowej przyznane mu zostało najwyższe państwowe odznaczenie - Order Australii. Najdobitniej świadczy to o tym, że tent boxing to nie tylko wiejska bijatyka, ale także część kultury i narodowego dziedzictwa, której wciąż zresztą możemy być świadkami podczas nadchodzących pokazów zaplanowanych na sierpień, wrzesień i październik. O działalności Freda Brophy’ego powstał nota bene film dokumentalny „Outback Fight Club”, który lepiej niż jakikolwiek tekst jest w stanie wyjaśnić fenomen zjawiska boksu w namiotach.

To część Australii. W stu procentach australijska. To jest właśnie to, co robią Australijczycy - nasza własna, unikalna rozrywka”.