RAMIREZ PO ŚMIERCI DADASZEWA: MOŻE LUDZIE OTWORZĄ OCZY

Redakcja, boxingscene

2019-07-26

Jose Carlos Ramirez (24-0, 16 KO) nie znał zmarłego kilka dni temu Maksima Dadaszewa. Niepokonany mistrz WBC wagi junior półśredniej słyszał jednak o Rosjaninie wiele dobrego od Roberta Garcii, swojego trenera, który znał Dadaszewa z czasów treningów Maksima w Kalifornii. Ramirez śledził również postępy Dadaszewa, bo obaj panowie boksowali pod banderą Top Rank, a także walczyli w tej samej dywizji. Dadaszew mógł więc być w przyszłości rywalem Ramireza.

'DADASZEW W CZASACH AMATORSKICH TRAFIŁ NA INTENSYWNĄ TERAPIĘ'>>>

Mimo, że nie znali się osobiście, to Dadaszew znajduje się obecnie w umyśle Ramireza, który już jutro zmierzy się w Arlington z Mauricem Hookerem (26-0-3, 17 KO) w obronie swojego trofeum.

- Po prostu czuję się z tym bardzo źle. On miał małego syna, żonę... Sam mam małego syna. Maksim pochodził z Rosji, jego jedynym planem była walka o lepsze życie dla swojej rodziny. To bardzo smutna sprawa, jak to się skończyło. Mogę się do tego odnieść, utożsamiać z tą sytuacją. Koniec końców sam wchodzę do ringu, by moja rodzina miała lepsze życie, aby mój syn był w lepszej sytuacji - mówił Amerykanin.

- Wierzę, że świat boksu otworzy oczy dzięki śmierci "Mad Maxa". To pokazuje, że to nie jest lekki sport. Czasami bokser lub trener nie przerywają walki, ponieważ już myślą o krytyce, jaka na nich spadnie. Stawiają to ponad swoim zdrowiem. Mam nadzieję, że fani zrozumieją teraz lepiej, przez co przechodzi pięściarz w ringu. Mam nadzieję, że pojawi się więcej współczucia, że ludzie się czegoś nauczą. Szkoda, że musi dochodzić do takich sytuacji, by ludzie coś zrozumieli - dodał zasmucony Jose.