ROCZNICA WALKI - RIDDICK BOWE vs JESSE FERGUSON

Dokładnie dwadzieścia sześć lat temu - 22 maja 1993 roku, znakomity Riddick Bowe (33-0, 28 KO) podszedł do drugiej obrony tytułu mistrza świata wagi ciężkiej, mierząc się z Jesse Fergusonem (19-9, 13 KO).

Ponad trzy miesiące wcześniej "Big Daddy" w pierwszej obronie pasów WBA i IBF pokonał w Nowym Jorku już w pierwszej rundzie Michaela Dokesa (tytuł WBC stracił za odmowę walki z Lennoxem Lewisem). Podczas tego samego wieczoru w Madison Square Garden wystąpił również Ray Mercer, który miał być kolejnym przeciwnikiem Riddicka. Na rozgrzewkę wziął sobie Fergusona i... przegrał sensacyjnie na punkty! Dzięki temu ceniony niegdyś, a zapomniany już trochę "The Boogieman" wskoczył na dwunaste miejsce rankingu WBA i dostał szansę zaboksowania o tytuł mistrza świata. Pojedynek zakontraktowano na RFK Stadium i była to pierwsza potyczka o tytuł wagi ciężkiej w Waszyngtonie od pięćdziesięciu dwóch lat. Joe Louis pokonał w 1941 roku Buddy Baera. Federacja IBF nie usankcjonowała tej potyczki jako mistrzowskiej, dlatego w stawce znalazł się tylko pas World Boxing Association.

Ferguson był w połowie lat 80. cenionym prospektem. Pokonał nawet późniejszego bezdyskusyjnego mistrza i sensacyjnego pogromcę Mike'a Tysona - Jamesa "Bustera" Douglasa. Po porażkach z Carlem Williamsem i właśnie Tysonem kariera Fergusona znalazła się na zakręcie. Przegrywał kolejne walki, choć często dawał innym prospektom trudne przeprawy. Aż w końcu coś odpaliło i niespodziewanie rozprawił się z Mercerem (96:94, 97:94,99:91), złotym medalistą olimpijskim z Seulu i dawnym championem WBO. Oprócz mistrzowskiej szansy, na jego konto wpłynęło również pół miliona dolarów. Ale to było nic przy siedmiu milionach dolarów dla Bowe'a. Bukmacherzy nie mieli wątpliwości. Wicemistrz olimpijski z Seulu w wadze super ciężkiej (Bowe przegrał z Lewisem), aktualny champion i pogromca Evandera Holyfielda był ich faworytem w stosunku 40:1! Nikt nie dawał pretendentowi szans, z drugiej jednak strony nikt nie wyobrażał sobie trzy miesiące wcześniej, że Ferguson może jakkolwiek zagrozić Mercerowi... Pomimo tych dysproporcji bilety kupiło ponad 8500 kibiców. Niektórzy uwierzyli w niespodziankę już w piątek, gdy obrońca tytułu wniósł na skalę aż 244 funty, czyli niespełna 111 kilogramów. Riddick tylko raz w życiu ważył więcej o pół kilograma i wyglądał wtedy przeciętnie. Niektórzy stwierdzili, że mógł zlekceważyć Fergusona jak Mercer i w późniejszych rundach rywalizacja się wyrówna. Challenger ważył 101,5 kg.

- Ta waga się chyba zepsuła. Niemożliwe, bym ważył aż tyle. Sam jestem zaskoczony - stwierdził Bowe.

- Panowie, tu nie chodzi o kilogramy, tylko o formę jaką się wniesie do ringu. Nigdy wcześniej nie słyszałem takiego lamentu na temat kilogramów zawodnika wagi ciężkiej. Riddick może ważyć nawet 250 funtów, byleby tylko był dobrze przygotowany do walki - tonował dyskusję Eddie Futch, legendarny trener wielu mistrzów i szkoleniowiec Bowe'a.

- Na to właśnie liczyliśmy. Mistrz nas zlekceważył i nie jest w najwyższej formie - zacierał z kolei ręce Seth Braunstein, menadżer pretendenta.

Na trzy tygodnie przed walką pojawiły się pogłoski o rzekomych kontuzjach Bowe'a. Miał najpierw zranić nadgarstek podczas treningu, a potem jeden z jego sparingpartnerów miał mu uszkodzić żebra ciosem na korpus. Pojedynek był zagrożony, lecz Bowe nie chciał odpuścić siedmiu baniek "zielonych" za stosunkowo łatwą obronę.

- Słuchajcie, skazujecie mnie na porażkę, a przecież pokonałem "Bustera" Douglasa. Skoro on był potem mistrzem, to dlaczego ja miałbym nim nie być? Tym bardziej, że trzy miesiące temu pokonałem też Mercera, który miał mnie roznieść - przekonywał do siebie sceptyków w ostatnich dniach przed walką Ferguson. Pięściarz z Północnej Karoliny wielokrotnie przebywał na obozach Tysona. Był cenionym sparingpartnerem. Pomagał też Lewisowi, "Razorowi" Ruddockowi czy Michaelowi Moorerowi. - Na sparingach z Tysonem każdy walczył o przetrwanie. Nauczyłem się wtedy naprawdę dużo. Nie zobaczę więc czegoś, czego już nie widziałem. Ta szansa, plus pół miliona dolarów, to niczym los wygrany na loterii. To historia niczym z filmu o Rockym. Jeszcze niedawno byłem sparingpartnerem podróżującym od sali do sali, a teraz przystąpię do walki o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Jestem w najlepszej formie w karierze - zapowiadał niedoceniany wciąż Ferguson. Do ringu wyszedł rzeczywiście zdeterminowany, ale życie to nie film. Nie było powtórki z Rocky'ego. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Półprzytomnego pretendenta w pierwszej rundzie wyratował jeszcze gong, ale tuż po przerwie Bowe kapitalną kombinacją dokończył dzieła zniszczenia.

- Ostro popracowałem na sali, więc byłem pewny swego. Ferguson zapowiadał, że pobił złotego medalistę olimpijskiego z Seulu, więc pobije tym bardziej srebrnego. Tylko że ja nie jestem Mercerem. Dziś to ja jestem numerem jeden. Mogę zmierzyć się z każdym, kto nie będzie się bał walczyć. To może być rewanż z Holyfieldem, ale może też być Lewis. W tej chwili to ja jestem prawdziwym mistrzem - stwierdził po szybko wykonanej robocie Bowe, który za każdą minutę dostał ponad dwa miliony dolarów.

Statystyki ciosów:
Bowe 65/94 (69,1%) - Ferguson 19/43 (44%)

- W zeszłym tygodniu zaoferowaliśmy Lewisowi walkę za dwanaście milionów dolarów i nasza propozycja została odrzucona. Oni sami nie wierzą w to, że mogliby pokonać Riddicka. Bowe chce spotkać się z Lewisem, domaga się tego również jego trener, więc spotkam się z ludźmi Anglika raz jeszcze w przyszłym tygodniu. Ale innymi opcjami są również Holyfield i Tommy Morrison - mówił promujący mistrza Rock Newman.

- Każda walka czegoś uczy, takie jak ta również. Riddick przeprowadził dziś akcję, którą ćwiczyliśmy, a jakiej dotąd nie robił, czyli kombinacja prawy podbródkowy-lewy sierp, odejście i mocny prawy krzyżowy. Staje się lepszym zawodnikiem technicznie i wciąż się rozwija - mówił w wywiadzie jeszcze w ringu trener Eddie Futch. - To prawda, ja wciąż się jeszcze rozwijam i szkolę nowe rzeczy. Z każdą kolejną walką jestem coraz lepszy - wtrącił Bowe.

- Walka potoczyła się i skończyła tak, jak wszyscy się spodziewaliśmy. Na pewno robi wrażenie fakt, jak szybkie ręce ma Bowe, ale pora, by mierzył się z tymi absolutnie najlepszymi, jak Holyfield, Lewis czy ja. Ludzie chcą wiedzieć, kto tak naprawdę jest tym numerem jeden - dodał do dyskusji siedzący tuż przy ringu Tommy "The Duke" Morrison, wielka nadzieja białych, którego kilkanaście dni później czekała potyczka z Georgem Foremanem o wakujący pas WBO królewskiej kategorii.

- Szczerze mówiąc wątpię, by Bowe odważył się spotkać z Lennoxem, skoro zarabia siedem milionów dolarów za walki z tak łatwymi rywalami. Prawdopodobnie więc podążymy swoją drogą i jeśli Morrison pokona Foremana, spróbujemy doprowadzić do pojedynku właśnie z Morrisonem. Oferta na dwanaście milionów od Rocka Newmana to bzdura. Nikt bezpośrednio do mnie takiej oferty nie przysłał - powiedział z kolei Frank Maloney, promotor Lewisa.

Ostatecznie Bowe spotkał się pół roku później z Holyfieldem. Wniósł do ringu kolejny kilogram więcej, dodatkowo w połowie walki pewien wariat wleciał spadochronem w trybuny, uderzając jego żonę będącą w ciąży. To wszystko sprawiło, że "Big Daddy" przegrał rewanż z Evanderem i utracił pasy WBA/IBF wagi ciężkiej. Ale o tym przy innej okazji.

Podczas tej samej gali naprzeciw siebie stanęły późniejsze legendy ringów zawodowych. Roy Jones Jr pokonał Bernarda Hopkinsa na punkty i zdobył wakujący tytuł mistrza świata wagi średniej federacji IBF. Błyskawiczne zwycięstwa w pierwszej rundzie zanotowali też inni "ciężcy" - późniejszy rywal Bowe'a, Jorge Luis Gonzalez, a także przyszły mistrz WBO, Shannon Briggs.

Jeśli młody kibicu nie widziałeś tej walki, polecamy! Tak walczył piekielnie szybki i silny Riddick Bowe w szczycie swojej kariery.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Marduk
Data: 22-05-2019 18:09:09 
Riddick Bowe 1992 to najlepszy ciężki wszechczasów.
 Autor komentarza: Furmi
Data: 22-05-2019 18:12:14 
Tu akurat muszę... się zgodzić. Zawsze to mówiłem. Miał wszystko. Był wybitny, ale przegrał sam z sobą.
 Autor komentarza: Marduk
Data: 22-05-2019 18:21:55 
No właśnie, gdyby się lepiej prowadził, nie spasł i ciężej trenował - ten Bowe z walki z Gołotą to już był cień samego siebie. Nawet jego przydomek Big Daddy jest stąd, że wolał czas spędzać w domu z rodziną, zamiast jeździć na obozy, w dodatku nie trenował już tak mocno i dieta kulała. Jego prime trwało naprawdę krótko.
 Autor komentarza: StaryWyjadacz
Data: 22-05-2019 23:00:20 
Ostatnio oglądałem filmik na Yotube jak Hollyfield rozmawia z Riddickiem, z gladiatorów nic nie zostało, no może u Hollyfielda trochę sylwetki, ale mózgi uszkodzone, sprawne jak u 80-latków po wylewie.

Na pewno najlepszy pięściarz pierwszej połowy lat 90-tych w HW.
 Autor komentarza: Marduk
Data: 22-05-2019 23:51:16 
Niestety, Riddick zapłacił między innym tym, że pomimo nie takich złych warunków fizycznych (miał zasięg większy od Vitalija i taki sam jak Wladimir) to lubił bić się w półdystansie. Był inside fighterem, mało jabów. Przez to więcej zbierał i to się pewnie odłożyło.

Holyfield był zmuszony do bycia inside-fighterem z tego powodu, że był mały. Bowe mógł spróbować nieco zmienić swój styl na mniej wyniszczający, ale przynajmniej dawał ciekawe walki, no ale zdrowie poszło w las.
 Autor komentarza: NISZCZYCIEL
Data: 23-05-2019 22:16:06 
Riddick był super zawodnkiem.Ale nie wytrzymał wyzwań można zastanowić się czy jak wyrwał się z biedy zarobił pieniądze i został mistrzem świata,czy on wo gole miał motywacje do treningów.Jeden z tych wielkich mistrzów nad który zawsze się zastanawiam czy bardziej od pasa wolał pieniądze.Ichyba zepsuty do szpiku kośći człowiek.Pozdrawiam
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.