ZHANG ZHILEI: JESTEM GOTÓW NA NAJLEPSZYCH W WADZE CIĘŻKIEJ
Zhang Zhilei (19-0, 15 KO) ostatnich sześciu rywali odprawił w pierwszej rundzie. To wicemistrz olimpijski sprzed dekady, nic więc dziwnego, że niektórzy upatrują w nim przyszłego mistrza świata wagi ciężkiej.
Blisko dwumetrowy Chińczyk ma jednak trzydzieści pięć lat na karku i na pewno powinien się spieszyć z coraz lepszymi rywalami. Póki co powraca do ojczyzny i 28 września skrzyżuje rękawice z Donem Haynesworthem (15-2-1, 13 KO).
- Czasem bardzo tęsknię za rodziną i czuję się samotny, ale nie użalam się nad sobą. To był przecież mój wybór - przyznaje. Bo na co dzień mieszka i trenuje w New Jersey. Czasami tylko wraca do ojczyzny do żony i dzieci.
- To najlepszy "ciężki" na świecie - przekonuje niezły swego czasu zawodnik Shaun George, obecnie jego trener i współmenadżer. - Jest świetnie wyszkolony i w zasadzie umie wszystko. Może boksować, ale również pójść na wymianę i mocno uderzyć. To bardzo dobry technik, a i tak robi stałe postępy. Teraz wystarczy tylko wystawić go na tych najlepszych i dać mu szansę - przekonuje.
- Mogę zmierzyć się z każdym z nich. Problem w tym, że oni nie chcą walczyć ze mną. Nie mam jeszcze wyrobionego nazwiska, a ryzyko porażki jest spore. Ja po prostu kocham walczyć. Chciałbym się spotkać z Anthonym Joshuą. To wielka gwiazda, jest bardzo popularny, lecz przede wszystkim ma mistrzowskie pasy. A w wadze ciężkiej jeden cios może odmienić losy pojedynku. Wciąż mam marzenia, by cały świat poznał moje nazwisko i obejrzał w akcji - zakończył Zhilei.
- On naprawdę jest na nich gotowy. Dajcie mu kogoś z czołówki, na przykład Bryanta Jenningsa. Obiecuję wam, że on to wygra - wtrącił George.
