Po kapitalnym spektaklu, czego akurat można było się spodziewać, Dereck Chisora (29-8, 21 KO) rozprawił się przed czasem z twardym i silnym niczym tur Carlosem Takamem (35-5-1, 27 KO).
W pierwszej rundzie Kameruńczyk z francuskim paszportem zaskoczył reprezentanta gospodarzy, spychając go na liny agresywnym atakiem i trafiają najpierw prawym podbródkiem, a potem prawym sierpem. W drugiej rundzie rozgorzała już wojna na środku ringu na wyniszczenie. Scenariusz nie zmieniał się również w trzeciej. Takam bił celniej na głowę, natomiast Chisora konsekwentnie obijał jego tułów.
Wciąż bardzo dużo działo się w czwartej odsłonie. Pierwsza część dla Derecka, finisz dla Carlosa. Napięcie rosło, a żaden z kibiców nie mógł narzekać na wydane pieniądze na bilet. W piątej więcej ciosów wyprowadził na pewno rywal, ale to Chisora, pomimo iż oparty plecami o liny, bił mocniej i celniej.
Szóste starcie znakomite. Takam odżył, trafił w narożniku kilkoma strasznymi bombami i niemal każdy by już padł, ale "Del Boy" nie tylko ustał, a zaraz potem odpowiedział swoimi akcjami. Runda siódma jeszcze lepsza. Obaj przekraczali granice wytrzymałości. W końcówce jednak aktywniejszy i jakby świeższy Takam zyskał przewagę. Wydawało się, że powoli przełamuję Anglika, tymczasem...
W ósmym starciu Chisora zszedł na nogach, obniżył pozycję i wszedł w półdystans kapitalnym prawym overhanem na skroń. Takam padł niczym ścięty konar, ale szybko się poderwał. Był jednak wciąż zraniony i po kilku sekundach po takim samym prawym, tym razem na szczękę, Carlos padł ciężko znokautowany. Ależ wojna, ależ zakończenie...