TRENER WILDERA: BYŁO GROŹNIE, ALE WIEDZIAŁEM, ŻE SOBIE PORADZI

Redakcja, Sky Sports

2018-03-06

Trener Deontaya Wildera (40-0, 39 KO) przyznał, że w siódmej rundzie walki z Luisem Ortizem (28-1, 24 KO) przez chwilę martwił się o swojego zawodnika, ale jednocześnie wierzył, że mistrz WBC w wadze ciężkiej znajdzie rozwiązanie.

- Wiedziałem, że sobie poradzi. Byłem trochę zmartwiony, jednak widziałem, że szuka rozwiązania. Klinczował, a kiedy było dość miejsca, sam próbował bić. Wpadł w oko cyklonu, jednak pozostał opanowany, zachował trzeźwość umysłu. To była groźna chwila - stwierdził.

- W przerwie zapytałem Deontaya, czy wszystko w porządku. Odparł, że tak. Powiedziałem: "Ortiz stracił mnóstwo energii. Przy minutowej przerwie stać go pewnie jeszcze tylko na jakieś 30 sekund prawdziwego ataku". Musieliśmy być ostrożni, ale podkreśliłem: "Ortiz jest prawie skończony, niemal się wystrzelał, nie ma już wiele w baku". Musieliśmy tylko wytrzymać kolejną rundę - dodał.

"Brązowy Bombardier" szybko się pozbierał i ostatecznie sam posłał Ortiza na matę. Po trzecim w tym pojedynku nokdaunie sędzia ringowy przerwał walkę w dziesiątej rundzie. Kluczowe jak zwykle były ciosy Wildera bite prawą ręką.

- Zdecydowaliśmy, że będziemy używać prawej tylko wtedy, kiedy będziemy mogli trafić i nie ponieść żadnych konsekwencji. Nawet jak upływały kolejne rundy, nawet jak je przegrywaliśmy, nie spieszyliśmy się, bo wiedzieliśmy, że Deontay ma lepszą kondycję. Nie chcieliśmy ryzykować, dopóki Ortiza nie zamęczyliśmy - powiedział Deas.