AMBITNY WACH PRZEGRAŁ PRZED CZASEM Z MILLEREM

Marcin Olkiewicz, Informacja własna

2017-11-12

Niestety Mariusz Wach (33-3, 17 KO) nie sprostał podczas dzisiejszej gali boksu zawodowego w Uniondale Jarrellowi Millerowi (20-0-1, 18 KO). "Wiking" walczył bardzo dobrze, ale złapał kontuzję prawej ręki, która ostatecznie przesądziła o losach pojedynku.

MILLER: WACH TO TWARDZIEL, Z NIM NIKT NIE WYGLĄDA DOBRZE >>>

W ringu nie sprawdził się najczerniejszy scenariusz - Mariusz był aktywny, używał lewej ręki, a także częściej niż zwykle szukał swojej szansy w prawym sierpowym. Wbrew przewidywaniom ekspertów to Wach narzucił wraz z pierwszym gongiem rywalowi swoje warunki i nie pozwalał mu rozwinąć skrzydeł. Pierwsze dwie rundy na pewno należało zapisać na konto Mariusza, ale z czasem walka stawała się coraz bardziej wyrównana. A czym dalej w las, tym gorzej. Od piątej rundy w ringu warunki zaczął dyktować już Miller, a sprawy Polakowi na pewno nie ułatwiała kontuzja prawej ręki, której Mariusz nabawił się prawdopodobnie w starciu siódmym.

MILLER CHCE WALKI O PAS. 'DWA, TRZY MIESIĄCE I BĘDĘ GOTOWY' >>>

Od tamtego momentu ze względu na kontuzję Mariusz używał prawego sierpowego już niezwykle rzadko, ale mimo to nie dawał zrobić sobie większej krzywdy. Przed dziewiątą rundą lekarz podszedł jednak do narożnika Polaka i zapytał, czy ten jest w stanie dalej boksować. Obóz Polaka zapewniał, że wszystko w porządku, ale obóz medyczny zezwolił Wachowi na tylko jeszcze jedną rundę. Jak się potem okazało, zaledwie na jej połowę, bo pojedynek został przerwany przez sędziego ringowego półtorej minuty później. A szkoda, bo Miller był dzisiaj w zasięgu...

MILLER: NAJPIERW WHYTE, POTEM LEPSZY Z DWÓJKI WILDER vs JOSHUA >>>