Anthony Joshua (19-0, 19 KO) wymienia od jakiegoś czasu "uprzejmości" z Tysonem Furym (25-0, 18 KO). Do walki jeszcze bardzo daleka droga, ale machina promocyjna ruszyła już na dobre.
Były już mistrz stwierdził niedawno, że jeśli nie dojdzie do jego starcia z rodakiem, to powtórzy się sytuacja z lat 90., gdy cały świat czekał na konfrontację Lennoxa Lewisa z Riddickiem Bowe'em, ale... się nie doczekał. - Nasz pojedynek bez cienia wątpliwości jest obecnie największą walką do zrobienia w całym boksie zawodowym - przekonuje Fury.
Joshua ma jasno sprecyzowane plany. Jeśli do 2 grudnia uda się doprowadzić do rewanżu z Władimirem Kliczką (64-5, 53 KO), to najpierw spotka się z nim, a w przyszłym roku z Kubratem Pulewem (25-1, 13 KO), którego narzuca federacja IBF. Do końca roku prawdopodobnie między linami powinien również zameldować się Fury. AJ bardzo chętnie sprawdziłby się ze swoim rodakiem.
- Staram się słuchać głosu ludu i jeśli kibice chcą jakiejś walki, to ja chcę im ją dać. Fury robi sporo szumu i jasno dał do zrozumienia, że chce się ze mną bić. Jeśli więc wróci, na pewno będę zainteresowany takim pojedynkiem - mówi Joshua, champion WBA/IBF.
- Kibice chcą tej walki, tak więc Fury jest na samej górze mojej listy życzeń. Jeśli chodzi o rynek międzynarodowy, najchętniej zmierzyłbym się z Deontayem Wilderem w unifikacji trzech pasów, ale jeśli chodzi o rynek brytyjski, to numerem jeden jest właśnie Tyson - kontynuował Joshua.
Gdzie mogłoby dojść do rewanżu z Kliczką? W grę wchodzi wielki stadion z Cardiff, ale również Nigeria oraz Dubaj.
ANTHONY JOSHUA: SERWIS SPECJALNY KRÓLA WAGI CIĘŻKIEJ >>>
- Cardiff to dobra opcja. Będę trenował u siebie, żadnych zmian czasowych itd. Afryka ma swój prestiż przez wzgląd na stare walki Alego i Foremana - zakończył AJ.