MAŁE PIĘŚCI: CZTERY ASY BABYFACE'A

2017-05-28, Jakub Biłuński, Opracowanie własne

No, więc idziemy sobie plażą Cedar Beach i wpadamy na Adasia Kownackiego, mordercę o twarzy dziecka. Na kocyku ma rozłożoną talię kart. Macha czterema asami i krzyczy, krztusząc się śmiechem i hot-dogiem z musztardą:

You're going down! Artur Szpilka! You're going down! Gdzie są twoje szpilki?!

Ta walka może nie być dla Artura tak łatwa, jak się wielu Januszom wydaje. ''Babyface'' po prostu umie walczyć i ma kilka atutów, które mogą Szpileczkę skonfundować. Czytajcie o tym na smartfonie, wdychając dym z grilla. To jest lato w Polsce. To jest lato na Greenpoincie.

Układ stylów - Szpilka jest w wadze ciężkiej coraz mądrzejszym i lepszym bokserem. Lata pracy Łapina i Shieldsa nie poszły na marne. Walki o stawkę pokazały, że praca nóg, szybkość i styl technicznego mańkuta są mieszanką wysokiej jakości. Tyle tylko, że Adamek i Wilder nie są mistrzami wywierania presji. Ich style Szpilce pasują. Kownacki jest natomiast typowym swarmerem - nigdy się nie cofa i zasypuje rywala gradem uderzeń. Takich zawodników w szerokiej czołówce wagi ciężkiej można policzyć na palcach jednej ręki. Adam robi w ringu nieprawdopodobne rzeczy, w walce z Dannym Kellym wyprowadził w ciągu ośmiu rund ponad 800 ciosów! Mam wrażenie, że presja Kownackiego będzie większa od presji, którą narzucali Minto, Mollo i Jennings. Istnieje jednak pewien problem, który łomżanin musi rozwiązać - jak skrócić ring i zmusić Artura do walki w półdystansie?

Różnica w pracy nóg między Szpilką i Kownackim to przepaść. W walce z bliska ''Babyface'' dobrze pivotuje i zmienia kąty ataku, ale w grze dystansowej Szpilka zjada go szybkością. Skrócenie dystansu będzie trudne. Na szczęście dla Adama presję tworzy nie tylko szybkość poruszania się między linami. Przede wszystkim trzeba to robić z głową, na przykład w stylu Andy'ego Ruiza w walce z Parkerem. Podobnie jak Ruiz, Kownacki ma niezły timing - potrafi uniknąć jabu i skontrować prawą ręką lub serią sierpów na korpus. Idzie potem za ciosem, przykleja się do przeciwnika i nie daje mu chwili wytchnienia. Różnicuje siłę i płaszczyzny uderzeń, bije ciekawe, stosunkowo szybkie kombinacje. Umie otwierać gardę podbródkowym, by przejść do sierpowych na głowę i tułów. Agresja przychodzi mu naturalnie, z taką łatwością składania kombosów trzeba się urodzić.

Oprócz kontrowania jabu, ''Babyface'' skutecznie wchodzi w półdystans za pomocą jednej ze swoich ulubionych akcji. Pochyla się podczas zadawania lewego prostego i atakuje prawym sierpowym na tułów, rozpoczynając kolejną kombinację. W pojedynku ze Szpilką warto będzie tą akcję nieco zmodyfikować - zaatakować korpus prawym prostym i skończyć lewym sierpem na głowę. Tego typu seriami rani się mańkutów, tak walczył ze Szpilką m.in. Mollo.

Wyżej wymienione elementy są dopełniane rotacjami oraz umiejętnością zmiany pozycji z frontalnej na boczną. Adam nie jest wirtuozem obrony, ale stale ją poprawia. Ważną kwestię w walce ze Szpilką stanowi również fakt, że ich wzrost i zasięg ramion wydają się niemal identyczne. Jeżeli szybki i zwinny bokser nie posiada przewagi warunków nad szalonym swarmerem, potrzebuje mocnego uderzenia, by czuć się komfortowo. Czy ciosy Artura będą miały odpowiednią wymowę? W wadze ciężkiej jego uderzenie wygląda przeciętnie, myślę, że Kownacki ma wbrew pozorom nie mniej ciężką rękę, zwłaszcza w drugiej połowie walki. A kto dysponuje twardszą szczęką? O tym powiemy niedługo kilka słów.

Amerykański sznyt - dużo mówi się o amerykańskich doświadczeniach Adamka i Szpilki, tymczasem najbardziej wyluzowany, brooklyński swag prezentuje Kownacki. Boksował tam od 15 roku życia, trenując w legendarnym Gleason's Gym pod okiem prawdziwych kocurów. Jego głównym mentorem na zawodowstwie był Leon ''Cat'' Taylor - niegdyś uważany za jeden z największych talentów bokserskich w kraju, nawrócony narkoman i bandyta, który z powodzeniem pracował m.in. z Riddickiem Bowe'em. Obok Taylora nad rozwojem Polaka czuwali James ''Country'' Thornwell i Delen Parsley, którym zawdzięcza pierwsze szlify i zwycięstwa w turniejach Golden Gloves. Jeśli dodamy do tego pochwały, jakie Adam zbierał po treningach z Alem Certo i Kevinem Rooneyem, otrzymamy obraz wszechstronnie kształconego studenta old-schoolowej uczelni.

Poważne kontuzje, problemy z dyscypliną i polityka bokserska zastopowały karierę ''Babyface'a''. Nie walczył przez prawie trzy lata, wrócił w 2013 roku i wkrótce rozpoczął współpracę z nowym trenerem - współwłaścicielem Bellmore Kickboxing & MMA Academy na Long Island, Keithem Trimble'em, opiekunem m.in. Chrisa Algieriego. Właśnie Trimble jest odpowiedzialny za zwiększenie intensywności treningu Kownackiego, poświęca mu maksimum uwagi i dba - wraz ze specem od przygotowania fizycznego Tonym Riccim - o poprawę sprawności ogólnej. Efekty tej współpracy widać w walkach - Polak zaczyna lepiej wykorzystywać swój potencjał, przenosić styl śliskiego, ultraaktywnego swarmera z sali treningowej na zawodowy ring.

Nota bene - Kownacki nie miał długiej kariery amatorskiej, ale sparował z wieloma znakomitymi zawodowcami: m.in. z Monte Barrettem, Jasonem Estradą, Jarrellem Millerem, Mike'em Mollo, Derrickiem Rossym, a także z mistrzami - Tomaszem Adamkiem, Władimirem Kliczką i Stipe Miocicem. Lista zawodowych rywali nie wygląda już tak imponująco, jednak uważny obserwator dostrzeże kilka smaczków, m.in. dominujące zwycięstwa nad olimpijczykiem Ytalo Pereą i Rodneyem Hernandezem, którzy zremisowali po walkach z Kownackim z mocnym Joey Dawejką. Szpilka nie będzie zatem dla łomżanina ogromnym przeskokiem.

Silnik i charakter - niech nikt (a zwłaszcza Marian Kmita) nie waży się już kwestionować zjawiska o nazwie ''brzucho''. Najwyższy czas oddać temu chłopakowi szacunek i zrozumieć, że wygląd w boksie nie walczy, a kibice wcale nie chcą oglądać w ringu jedynie kulturystów. Nie wierzę zresztą, by sympatyczna skądinąd otyłość Adama była spowodowana tylko niezdrowym trybem życia. W wieku piętnastu lat ważył on ponad 120 kilogramów, w grę muszą wchodzić także uwarunkowania genetyczne. Temat należy zamknąć i zacząć zachwycać się wydolnością polskiego silnika rodem z Greenpointu. Artur Szpilka nie ma co marzyć o aktywności choćby porównywalnej do Kownackiego. Nie bez powodu weteran nowojorskiego dziennikarstwa, Adrian Anthony nazwał ostatnio Polaka ''6P'' - Polish Power Puncher Possessing Paralyzing Pressure. Do morderczej presji trzeba mieć kondycję, charakter i szczękę. Pamiętam słowa nieskorego do pochwał Tomasza Adamka, który mówił o sercu i odporności ''Babyface'a''. Cojones więc dzieciak z pewnością posiada. Martwiłbym się raczej o stan psychiki Szpilki po nokaucie z rąk Wildera.

Przerwa ''Szpili'' - w styczniu zeszłego roku Artura znoszono z ringu na noszach. Zebrał na punkt od jednego z największych puncherów w boksie. Być może największego. Jak ciosy tego kalibru wpływają na zawodnika, wiemy bardzo dobrze. Powroty po ciężkich nokautach są zawsze zagadką. ''Szpila'' nie zna strachu, ale organizm czasami mówi dość i człowiek traci kontrolę nad walką. Instynktownie chce uniknąć bólu, nie ma w tym nic wstydliwego. Dochodzi też możliwość rozbicia, którą powinno się brać pod uwagę w wypadku Szpilberga. Choć moim zdaniem daleko mu jeszcze do miana pięściarza rozbitego. Przygotuje się zapewne świetnie i wyjdzie do ringu głodny jak wilk. Równie głodne będzie ''brzucho''. Przed nami konfrontacja dwóch odmiennych fenomenów, polska solówa w szczycie swojego rozkwitu.

<< Powrót na stronę główną <<