Izuagbe Ugonoh (17-1, 14 KO) za szybko uwierzył, że wygrał, kiedy w czwartej rundzie posłał Dominika Breazeale'a (18-1, 16 KO) na deski, uważa Lou DiBella, promotor gali w Birmingham w Alabamie.
Polak sam znalazł się na macie w trzecim starciu, ale później to on przewrócił rywala. Znajdujący się na skraju nokautu Amerykanin w wielkim stylu wrócił do gry i w piątej rundzie zastopował pięściarza ze Szczecina.
- Breazeale ma olbrzymie serce do walki. Dzieciakowi należy się szacunek. Myślałem, że już po nim. Wszyscy tak myśleli, łącznie z Ugonohem. I to był błąd. Wtedy dają o sobie znać serce i odwaga. Niesamowity występ - skomentował DiBella.
Dla Ugonoha była to pierwsza porażka na zawodowym ringu. Breazeale z kolei udanie powrócił między liny po przegranej w ubiegłym roku walce o pas IBF z Anthonym Joshuą.