FURY: GDYBYM NIE BYŁ CHRZEŚCIJANINEM, ODEBRAŁBYM SOBIE ŻYCIE!

Redakcja, rollingstone.com

2016-10-05

- Odkąd zdobyłem tytuł mistrza świata, rozpoczęło się istne polowanie na czarownice - mówi w bardzo szczerym i poruszającym wywiadzie Tyson Fury (25-0, 18 KO). Mistrz świata wagi ciężkiej federacji WBO i WBA przyznaje w nim, że od miesięcy nie trenował, a w międzyczasie dopadły go różne demony i problemy pozaringowe. Z narkotykami włącznie.

- Kiedy zdobyłem trochę sławy, pieniędzy i tytuł mistrzowski, rozpoczęła się na mnie nagonka. To było jak polowanie na czarownice, a wszystko przez to, skąd pochodzę i kim jestem. Jest wiele nienawiści wobec "cyganów" i "travelersów" na całym świecie, a już szczególnie w Wielkiej Brytanii. Nikt mnie nie wspierał przed walką z Kliczką, a ja mimo wszystko pojechałem na jego teren i pokonałem go. A po wszystkim zostałem potraktowany jak gówno. W ciągu tygodnia organizacja IBF odebrała mi i ukradła mój pas, oddając go komu innemu. A przecież wiedzieli doskonale, że nie mogę bronić pasa IBF z oficjalnym pretendentem, bo miałem klauzulę nakazującą mi rewanż z Kliczką. Potem było już polowanie na czarownice. Od tej pory próbowali mnie wyrzucić z boksu, ponieważ nie byli w stanie mnie oswoić i udobruchać. Nie można mnie kupić ani kazać zachowywać się w określony sposób i nie mogli mnie powstrzymać. Dlatego teraz twierdzą, że zażywałem kokainę czy coś innego. Chcę to wszystko obnażyć. Bo skoro w lutym 2015 roku miałem niby zostać na czymś złapany, to dlaczego pozwolono mi walczyć z mistrzem świata i zabrać mu wszystkie pasy? Dlaczego nie zablokowano mnie już półtora roku temu? Wywodzę się z kultury "travelersów", a to właśnie my spotykamy się z największym rasizmem w tym kraju. Odmawiano mi wejścia do restauracji, ponieważ jestem "travelersem". Jestem mistrzem świata wagi ciężkiej i dowiaduję się, że nie mogę wejść do restauracji. Kliczko to drugi z najdłużej panujących w historii mistrzów wagi ciężkiej, a za pokonanie go nie otrzymałem w ogóle szacunku i respektu. Nienawidzą mnie nawet w moim własnym kraju, gdzie się urodziłem i wychowałem. Prasa chciała o mnie pisać tylko negatywnie. Nie przeczytałem w gazetach o wielkim sukcesie sportowym, tylko że zrobiłem to czy siamto. Wszystko byleby tylko odebrać mi trochę z mojego sukcesu i zdyskredytować mnie - mówi olbrzym z Wilmslow. Ale przyznaje przy tym, że miał ostatnio swoje własne problemy.

- Zażywałem dużo kokainy, ale to przecież moje życie. Co to ma wspólnego z czymkolwiek? Przecież to nie jest żaden środek dopingujący i skoro chcę to robić, to przecież jest to moje życie i ja o nim decyduję. Teraz chcą mi odebrać nawet prawa do życia w sposób w jaki chcę. Od miesięcy nie byłem na sali treningowej i nie trenowałem. Przechodzę depresję i momentami nie chce mi się nawet żyć. Mam kompletnie dość. Tak więc fakt, że wziąłem trochę kokainy, to nic w porównaniu z moją depresją i faktem, że odeszła mi ochota do życia. Nie brałem żadnych innych narkotyków, tylko kokainę i to od zaledwie kilku miesięcy. Byłem dużo szczęśliwszym człowiekiem, gdy nie byłem mistrzem świata. Kiedy jeszcze nie miałem pasów, ludzie nie traktowali mnie jeszcze w tak gówniany sposób. Potem chcieli już, żebym robił wszystkie te złe rzeczy, zależało im na tym. Teraz przebywam w szpitalu i mam do czynienia z psychiatrami. Mówią o chorobie dwubiegunowej, czyli depresji maniakalnej. Całe to gówno przez boks i te tytuły, które zdobyłem. Pokonałem najlepszego na świecie, lecz nadal jestem gównem. Kiedy byłem dzieciakiem, kochałem boks. To było moje życie. Teraz nie cierpię boksu i nie przeszedłbym nawet na drugą stronę ulicy żeby obejrzeć walkę o mistrzostwo świata. Nie chcę się budzić i czekam na śmierć, ale przecież to byłoby coś złego, gdy ma się trójkę dzieci i kochającą żonę. Gdybym nie był chrześcijaninem, w sekundę odebrałbym sobie życie. Mam tylko nadzieję, że ktoś zabiję mnie zanim sam się zabiję, żebym nie spędził wieczności w piekle - kontynuował mistrz wszechwag.

- Otrzymuję pomoc, ale oni tak naprawdę nie mogą nic dla mnie zrobić. To nieuleczalne. Wszystkie te pieniądze, chwała i sława, nic nie znaczą, jeśli nie jesteś naprawdę szczęśliwym człowiekiem. A ja nie jestem. W boksie chcą tylko takich ludzi, którym będą mówić co można a co nie, chcą robotów. Boks to największa korupcja w całym sporcie. A ja wierzę w to co wierzę i mówię o tym głośno. Prawda jest taka, że byłem prześladowany za to, że mówię i myślę w zgodzie z naukami Chrystusa. To istna podróż przez piekło, lecz nie zmieniłbym niczego - kontynuował Fury, który dwukrotnie wycofał się z planowanego rewanżu z Władimirem Kliczką (64-4, 53 KO).

- Wycofałem się z tej walki z powodu depresji. Nie byłem przecież w sali od miesięcy i dużo piłem. Badania antydopingowe przeprowadzono na mnie sześć razy w ciągu kilku tygodni. Ostatnio przyszli do mnie o 1:30 w nocy, przebadali mnie, a potem wrócili o 9 rano, by znów mnie przebadać. Co to w ogóle jest? Widzisz co dostałem od tych ludzi? Oni doprowadzają mnie do szału. Ale to już mnie nie obchodzi, wygrali. Mają to czego chcieli. Stałem się grubą, 130-kilogramową świnią. I jestem emocjonalnym wrakiem. Nie widzę światełka na końcu tunelu. Żona przyznała, że nie może ze mną żyć w ten sposób, bo lunatykuję. Stracę swoją rodzinę, żonę, dzieci, a wszystko przez boks. Chciałbym nigdy nie zaczynać trenować tego sportu, żeby to nigdy się nie stało, a ja miałbym jedną robotę przez całe, zwykłe i przeciętne życie. Odczuwam większy rasizm niż jakikolwiek niewolnik czy emigrant w XIX wieku. Przecież Muhammad Ali wyrzucił swój złoty medal olimpijski do wody, bo czuł się urażony, w jaki sposób został potraktowany. To były lata sześćdziesiąte, a ja dziś robię dokładnie to samo. Wyrzucam swoje pasy mistrzowskie, ponieważ nie jestem akceptowany w społeczeństwie jako "travelers". Co znaczy tytuł mistrzowski, gdy nie możesz wejść do restauracji, usiąść i zjeść obiad? Wtedy tytuły nie znaczą nic. Poczytajcie sobie prasę. Nie przeczytacie o mnie nic dobrego. Nawet gdybym znokautował trzydziestu rywali, wciąż nie byłoby dobrze. Nie mogę zrobić nic, co byłoby dobrze odczytane, gdyż jestem nieakceptowany za to, kim naprawdę jestem. Idźcie i spytajcie sto przypadkowych osób o "travelersów". Nikt nie powie wam niczego miłego, same negatywne rzeczy. Po co miałbym teraz walczyć? Nie będę za każdym razem ryzykował urazów głowy i walczył dla ludzi, którzy i tak nie okażą mi szacunku. Nie widzę wyjścia z tej sytuacji, to trwa już z pół roku. Wcześniej byłem czysty i nigdy nie brałem niczego, co by pomogło mi w karierze. Nie było mnie na sali treningowej od maja. Pojechałem wtedy do Holandii na obóz przygotowawczy i płakałem praktycznie co wieczór. Nie chciałem tam siedzieć. Powiedziałem więc mojemu wujkowi i trenerowi, "Peter, nie mogę robić już tego więcej. Coś jest nie tak i chcę wrócić do domu". Od tego dnia nie zrobiłem już żadnego treningu. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić i piłem każdego dnia. Tylko to mi pomagało. Potem również często zażywałem kokainę. To trwa gdzieś od pół roku. Dziś jednak już nawet alkohol i narkotyki nie potrafią sprawić, bym był szczęśliwym człowiekiem. Jestem skończony. Ani przez moment nie obawiałem się rewanżu z Kliczką. Mam przecież 28 lat i wierzę, że byłem najlepszym zawodnikiem, jaki kiedykolwiek boksował. Przecież Kliczko nie wygrał ani jednej rundy za pierwszym razem, nie potrafił trafić czystym ciosem, dlaczego więc miałbym się obawiać rewanżu z 40-latkiem?

TYSON FURY: SERWIS SPECJALNY >>>

- Dzieciaki sprawiają, że czuję się trochę lepiej. One nie wiedzą co się dzieje, ale prawda jest taka, że gdybym nie miał trójki dzieci, to już bym nie żył. Odrzuciłem narkotyki i zostawiłem boks za sobą. Od początku miesiąca nie piję i nie używam narkotyków. Czuję się trochę lepiej i chcę wrócić do rodziny. Nieważne jak mocną mam depresję, bo przecież mam również trójkę wspaniałych dzieci, a co one zrobią bez ojca? Teraz więc odpuszczę sobie inne wywiady i postaram się spędzić czas z moją rodziną. Mam swoje demony i muszę sobie z nimi poradzić. Chcę prowadzić normalne życie - dodał Fury.