Marokański haszysz na cmentarzu żołnierzy radzieckich. Na placu Grunwaldzkim. Tam, gdzie przemawiał Goebbels.
Przy bramie głównej tańczy jakiś Arab. Z boomboxa słychać ''Bawa'' L'Algérino, hymn Berberów.
Jutro walczy Mohammed Rabii. Ultranowoczesny pięściarz klasyczny. Krótkie ciosy, timing i ofensywna praca nóg.
''Fanatycy z Tangeru''. Islamskie bractwo, które opiewał Delacroix.
W górach Rif produkuje się połowę haszyszu na świecie. Pochodzi stamtąd również większość bojowników, którzy w XXI wieku szachują Europę.
Widziałem cuda. Na przykład, że krew męczennika, którego sam dotykałem i trzymałem jego na rękach, gdzie miał rozwalony cały brzuch przez ułamki od bomb artyleryjskich.
Nie mogę określić tego zapachu, nie pachniało to jak krew. Jak zamknąłem oczy i czułem się, jakbym był w jakimś pięknym lesie na polanie, gdzie słońce pada na tę polanę, biegają jelenie.
Po prostu taki zapach, że można by to nazwać zapachem raju.