Trener Giennadija Gołowkina (34-0, 31 KO) nie ma wątpliwości, że Kazach podtrzymałby imponującą serię nokautów, gdyby w końcu przyszło mu się zmierzyć z Saulem Alvarezem (46-1-1, 32 KO).
Na hitową walkę od dłuższego czasu czekają kibice na całym świecie. Gołowkin jest obowiązkowym pretendentem federacji WBC, której mistrzem w wadze średniej jest "Canelo". Meksykanin będzie miał 15 dni na zaakceptowanie walki z "GGG", o ile pokona 7 maja Amira Khana (31-3, 19 KO).
- Mam nadzieję, że nie będzie diwą i nie stchórzy - mówi Abel Sanchez.
Gołowkin jest już właścicielem tytułów WBA Super i IBF. Do kolekcji brakuje mu już tylko dwóch pasów.
- Kilka lat temu Giennadij usiadł z nami, ze mną, promotorem, managmentem, i powiedział jasno, że jego celem jest zostanie zunifikowanym mistrzem świata, posiadanie wszystkich czterech tytułów. Chce być kolejnym zunifikowanym czempionem po Bernardzie Hopkinsie - stwierdził Sanchez.
Dlatego, dodaje, nie ma tak naprawdę znaczenia, czy Alvarez zgodzi się na walkę z jego pięściarzem, czy zrzeknie się tytułu i "GGG", który jest już tymczasowym mistrzem WBC, zdobędzie pas bez walki.
- Dla Giennadija liczy się pas. "Canelo" nie ma tutaj żadnego znaczenia. "Canelo" to dla Gołowkina kolejna walka na 8 rund. Alvarez to wie, Oscar [De La Hoya] też. Wszyscy wiedzą, kto jest numerem jeden w wadze średniej - stwierdził.
Gołowkin przystąpi do kolejnej potyczki 23 kwietnia w Inglewood w Kalifornii. Jego rywalem będzie niepokonany Amerykanin Dominic Wade (18-0, 12 KO).