DOBRY BOKS WARDA NA TLE AMBITNEGO BARRERY

Redakcja, Informacja własna

2016-03-27

Po dobrym pojedynku Andre Ward (29-0, 15 KO) powrócił udanie na stację HBO, a zarazem zadebiutował z klasą w wadze półciężkiej, pokonując wysoko na punkty groźnego do samego końca Sullivana Barrerę (17-1, 12 KO).

Od początku Amerykanin kontrolował dystans dzięki świetnej pracy nóg. Ustawiał też sobie przeciwnika lewym prostym na górę i na dół. Odrobinę wolniejszy Kubańczyk polował więc na kontrę, próbują wciągnąć "SOG" na akcję cios na cios. W pierwszej i drugiej rundzie udało mu się po jednym razie sięgnąć Warda swoim prawym, choć bez większych szkód dla faworyta.

Andre doskonale też korzystał ze zwodów. Barrera reagował na każdy jego ruch, a rozluźniony faworyt miejscowej publiczności dystansował momentami bezradnego rywala. W połowie trzeciego starcia Kubańczyk zagonił do lin Warda, ten jednak przyjął cios na gardę, odpowiedział krótkim lewym sierpowym w okolice ucha, posyłając Sullivana na deski. Nie podpalał się jednak i po liczeniu do ośmiu konsekwentnie dalej boksował swoje.

WARD vs BARRERA: LICZBY WALKI >>>

W czwartej i piątej odsłonie obraz walki się nie zmieniał. Barrera polował na jakieś mocne uderzenie, ale chybiał bądź zatrzymywał się na szczelnej gardzie. Ward natomiast kąsał jabem, a przy tym często rotacją tułowia przepuszczał prawy rywala, by natychmiast skontrować lewym sierpem. Kubańczyk po chwilowym kryzysie znów zaatakował i przez pierwszą połowę szóstej odsłony boksował jak równy z równym, lecz wtedy Ward wrzucił piąty bieg i znów zaczął karcić ambitnego i silnego rywala.

JESZCZE JEDNA WALKA WARDA PRZED KOWALIOWEM >>>

W siódmej rundzie Amerykanin pozwolił przeciwnikowi na trochę więcej, ale to nie oznacza, że nadal nie dominował. Po prostu bawił się boksem, pokazując przy tym prawdziwy geniusz w defensywie. Odchylał się na centymetry, zbijał ciosy swoją rękawicą, doskonale balansował, a raz na jakiś wchodził w tempo kapitalną kontrą. W ósmej rundzie powrócił do ataku, ale został też ukarany ostrzeżeniem za cios poniżej pasa - dodajmy chyba zbyt pochopnie, bo nie był to ewidentny faul, a poza tym cios był częścią dłuższej kombinacji. To trochę rozkojarzyło byłego króla kategorii super średniej i w dziewiątym starciu pojawiło się między linami trochę chaosu i przepychanek.

WARD: GDYBY NIE RDZA RINGOWA, WYGRAŁBYM PRZED CZASEM >>>

Barrera dał naprawdę dobrą rundę numer dziesięć. To on inicjował większość akcji, a po przypadkowym zderzeniu głowami ne lewym łuku brwiowym "SOG" pojawiła się krew. Podrażniony Ward wyszedł po przerwie dużo agresywniej i przedostatni odcinek trzyminutowy mógł zadowolić najbardziej wybrednych kibiców, bo Kubańczyk nie zamierzał też robić kroku w tył. Ostatnia runda również była zażarta, choć potężnym prawym krzyżowym lepiej zaakcentował ją chyba Andre.

ANDRE WARD: NIGDY SIĘ NIE BAŁEM, DO KOWALIOWA MAM SZACUNEK >>>

Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 117:109, 119:109 i 117:108 - wszyscy na korzyść reprezentanta gospodarzy.