MAŁE PIĘŚCI: DEBIUT NA RYNKU SZTUKI

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2016-03-20

Od boksu do sztuki współczesnej, czyli droga rewolucjonisty. ''Małe pięści'' wkraczają na salony, siejąc prawdziwe spustoszenie.

DEBIUT NA RYNKU SZTUKI

Dziewięcioletni Saloth Sar ogląda walkę przed Pałacem Królewskim w Phnom Penh. Doświadczony bokser z Wietnamu demoluje kambodżańskiego rikszarza. Mijają lata i Saloth Sar staje się Pol Potem, ale obraz pojedynku wciąż jest w nim żywy. - Rikszarz miał tylko gniew, za Wietnamczykiem stały tysiące godzin treningu. Ta historia jest dla nas przykładem. Jeżeli będziemy posiadać jedynie ducha walki, nie odniesiemy zwycięstwa. Potrzebujemy treningu i taktyki - mówi do swoich towarzyszy broni podczas słynnej odprawy przed Pierwszą Ofensywą Czerwonych Khmerów.

Cztery dekady później debiutuję na rynku sztuki, współtworząc performance ''I have nothing to do now'' podczas wystawy ''Nuda'' w krakowskim Składzie Długa. Obok nas plejada młodych wilków, m.in. Baran, Stokłosa i Zawada, których dzieła sprzedaje się w czasie międzynarodowych targów za setki tysięcy dolarów.

***

Moja siostra wciela się w postać starego maleńkiego Saloth Sara w areszcie domowym, przez dwie godziny powtarzając jego codzienną rutynę. Leżenie na materacu, palenie papierosów, słuchanie muzyki. Tym performerskim działaniom towarzyszy następujący opis:

''Stary, dobry Saloth Sar nie został skazany aż do lipca 1997 roku. Jego dawni kamraci z partii Czerwonych Khmerów zwócili się wtedy przeciwko niemu, zorganizowali pokazowy proces i skazali swojego przywódcę na dożywotni areszt domowy w małej chatce na obrzeżach Anlon Veng, jednego z ostatnich partyjnych bastionów.

- Czuję się nieco znudzony, ale przyzwyczaiłem się do tego - powiedział Saloth w wywiadzie, jakiego udzielił Nate'owi Thayerowi, korespondentowi Far Eastern Economic Review. Był to pierwszy wywiad z Salothem od prawie dwudziestu lat. - To już mój koniec. Koniec polityczny i koniec jako człowieka - dodał Sar.

Narzekał na inwazje moskitów i innych insektów, a także na to, iż zabrano mu jego książki. Stwierdził przy tym, że 'nie ma teraz niczego do roboty'.

Niczego - oprócz udekorowanego sztucznymi kwiatami łóżka, odtwarzacza CD i flagi Demokratycznej Kampuczy - nie było również w jego pokoju.

Moja plotka mówi, że podczas pobytu w areszcie domowym często słuchał 'Jesus m'aime' - piosenki, którą znał z czasów, gdy jako dziecko uczęszczał do francuskiej szkoły katolickiej w Phnom Penh''.

***

Wkrótce będziecie mogli zobaczyć nagranie wideo ''I have nothing to do now'' na osobnej stronie www. Ujrzycie wówczas m.in. chmarę ludzi, która obsiadła materac Pol Pota w czasie imprezy po zakończeniu wernisażu.