ARTUR SZPILKA O SWOIM POWROCIE I WALCE GŁOWACKI-CUNNINGHAM

Redakcja, Informacja własna/Puncher

2016-03-08

Goszczący we wczorajszym magazynie Puncher Artur Szpilka (20-2, 15 KO) odniósł się do pierwszej obrony pasa WBO kategorii cruiser w wykonaniu Krzysztofa Głowackiego (25-0, 16 KO). Jego rywalem w połowie kwietnia ma być Steve Cunningham (28-7-1, 13 KO). Pięściarz z Wieliczki opowiedział również o swojej rehabilitacji i powrocie między liny.

Swego czasu "Szpila" sam chciał walczyć z "USS", kiedy ten jeszcze próbował swoich sił w wadze ciężkiej, a jego nazwisko było wysoko na liście rankingowej organizacji IBF.

- Na początku może być ciężko. Pierwsze dwie rundy mogą ustawić walkę, bo Cunningham będzie jak zawsze niewygodny. Ma dobre nogi, długie ręce, z drugiej jednak strony już nawet niezbyt mocnym ciosem można go naruszyć i dobrze by było, gdyby Krzysiek szybko go złapał. Amerykanin potrafi zepsuć każdy niemal styl. Wydaje mi się jednak, że Krzysiek go złamie w końcówce, a może nawet uda się trafić i znokautować czymś na początku - stwierdził Artur. Dodał również, że osobiście doradzał "Główce" w sprawach marketingowych.

- Rozmawiałem z nim na ten temat nie raz i nie dwa, ale to nic nie daje. Krzysiek po prostu taki jest i gdy widzi dziennikarzy, woli się trzymać gdzieś z boku - przyznał Szpilka, po czym opowiedział trochę o swoim powrocie.

- Chciałbym zaleczyć rękę na sto procent, bo od początku wyjazdu USA miałem jakieś problemy. Chętnie zmierzyłbym się potem z Dominicem Breazeale'em. On niedawno pokonał Amira Mansoura, z którym chciałem walczyć wcześniej. W każdym razie mam zamiar zaboksować z solidnym zawodnikiem. Jeśli trener uzna, że nie jestem jeszcze gotowy, to wolę mieć dłuższą przerwę, za to od razu wrócić z kimś mocniejszym. Myśląc poważnie o sukcesach niezwykle ważne jest, by dobierać stopniowo coraz mocniejszych rywali. Te potyczki poprzedzające walkę z Wilderem tak naprawdę nie miały większego sensu, bo chciałem się sprawdzić z kimś, kto poszedłby na mnie i zmusił do jakiegoś odwrotu. Tak więc nie chcę walk na przetarcie i chętnie spotkałbym się z marszu z kimś mocnym - nie ukrywa nasz niedawny pretendent do pasa WBC wagi ciężkiej. Artur nie mógł się również nachwalić współpracy z Ronnie Shieldsem, który stoi w jego narożniku od momentu przeprowadzki do Houston.

- Ronnie wyciągnął ze mnie dużo więcej, niż myślałem. Mamy niesamowity kontakt. Oczywiście bardzo dużo zawdzięczam również trenerowi Fiodorowi Łapinowi, ale z Shieldsem jest to coś, rozumiemy się czasem bez słów.