NARODZINY WIELKIEJ GWIAZDY - 'KING KONG' JEST PRAWDZIWY!

Redakcja, Informacja własna

2015-12-20

Byliśmy dziś świadkami narodzin nowej gwiazdy wagi ciężkiej, bo choć od dawna mówiono z uznaniem o Luisie Ortizie (24-0, 21 KO), to jak dotąd nie miał w rekordzie naprawdę mocnego nazwiska. Już ma. O jego sile na własnej skórze przekonał się przed momentem sam Bryant Jennings (19-2, 10 KO), czyli jeden z większych twardzieli królewskiej kategorii.

Kubańczyk zaczął bardzo ostro. Piekielnie mocno bił lewym krzyżowym i krótkim prawym sierpem, którym zranił Amerykanina pod koniec pierwszej rundy. Pogromca "Szpili" szybko się pozbierał, skrócił dystans i to on przeważał w drugiej odsłonie. Dla odmiany w trzeciej znów "pływał" i walczył o przetrwanie. Najpierw zainkasował lewy podbródkowy, po czym został skontrowany lewym krzyżowym po odchyleniu. Chwiał się na nogach, ale nie myślał odpuszczać. Mało tego, wrócił udanym dla siebie czwartym starciem.

W piątej rundzie znów przewaga po stronie "King Konga". Złapał Jenningsa lewym podbródkowym i po raz kolejny podłączył do prądu. Po raz pierwszy Amerykanin nie przełamał się po przerwie i oddał inicjatywę także w szóstej odsłonie. Ale...

Jennings dobrze rozpoczął siódme starcie. Spychał rywala, lecz zagapił się i na 45 sekund przed przerwą Ortiz huknął lewym podbródkowym, poprawił natychmiast jeszcze jednym lewym podbródkiem i Jennings padł niczym prądem rażony. O dziwo poderwał się zaraz z maty, z uznaniem dla oponenta pokiwał głową i stanął za podwójną gardą. Był już jednak zbyt ranny. Kubańczyk trafił mocnym prawym, pretendent odbił się od lin, Ortiz poprawił długim lewym krzyżowym i sędzia wkroczył do akcji.

- Nie spodziewałem się, że on może mnie uderzyć aż tak mocno - przyznał po wszystkim Amerykanin.

LUIS ORTIZ: TERAZ CHCĘ WYCZYŚCIĆ CAŁĄ KATEGORIĘ

Dla Ortiza była to pierwsza obrona tytułu mistrza świata federacji WBA, choć póki co tylko w wersji tymczasowej. Ale jeśli będzie dalej tak boksował, to może szybko pozbierać również inne trofea.