LEBIEDIEW POPRAWIŁ HUMORY KIBICOM CZASÓWKĄ NAD KAYODE

Redakcja, Informacja własna

2015-11-04

Denis Lebiediew (28-2, 21 KO) zastopował przed momentem Lateefa Kayode (21-1, 16 KO), dzięki czemu obronił tytuł mistrza świata kategorii junior ciężkiej według federacji WBA.

Pierwsze minuty były co prawda prowadzone w spokojnym tempie, ale zaznaczał je na swoją korzyść reprezentant gospodarzy. Dystansował rywala szybką prawą ręką, a lewą szukał dołów. Do tego lepiej pracował nogami, przez co ataki Nigeryjczyka nie sięgały celu. Denis wydłużał też dystans, gdzie czuł się po prostu lepiej i z doskoku kąsał niezbyt mocnymi, za to celnymi akcjami. I co najważniejsze, był bardzo konsekwentny w tym co robi.

Kayode trochę żwawiej rozpoczął piąte starcie, ale gdy champion dwukrotnie po odchyleniu skontrował go akcją prawy-lewy sierp, znów spuścił z tonu. W szóstym sprytnie boksujący z defensywy Rosjanin kąsał coraz częściej. Był niezwykle zdyscyplinowany taktycznie i nie wdawał się w niepotrzebne bójki z gorszym technicznie challengerem. W końcówce siódmej rundy Kayode przyjął lewy sierp na gardę, lecz źle stał na nogach i przewrócił się na matę. Sędzia Steve Smoger wyliczył go jednak do ośmiu, a za moment zabrzmiał gong na przerwę.

DENIS LEBIEDIEW: SERWIS SPECJALNY

W ósmej rundzie nie było już żadnych wątpliwości. Potężny sierp mistrza rzucił pretendenta na deski. Ten powstał na osiem, lecz Denis poczuł krew i poszedł po swoje. Przy linach poprawił lewym hakiem od dołu na szczękę i Kayode znów był w nokdaunie. Kilkanaście sekund później Lebiediew poprawił potężnym lewym sierpem za rękawicę przeciwnika, ten zawisł na linach i tylko szybka reakcja pana Smogera uratowała go przed ciężkim nokautem. A rosyjscy kibice w końcu mieli swoje chwile radości...