GOŁOWKIN ZASTOPOWAŁ DZIELNEGO I GROŹNEGO DO KOŃCA LEMIEUX

Redakcja, Informacja własna

2015-10-18

To miało być wielkie wydarzenie i na pewno takie było. W konfrontacji dwóch mistrzów świata wagi średniej Giennadij Gołowkin (34-0, 31 KO) okazał się lepszy od Davida Lemieux (34-3, 31 KO). Była to nie tylko unifikacja pasów WBA i IBF, ale również debiutancki występ Gołowkina w systemie PPV.

Pierwszy do ringu wyszedł Kanadyjczyk, za to "w rewanżu" był przedstawiany jako drugi. Kibice zgromadzeni w legendarnej Madison Square Garden w Nowym Jorku byli chyba nieznacznie po stronie Kazacha. Wszyscy w napięciu oczekiwali na pierwszy gong, bo tu każdy cios mógł zakończyć walkę...

Zaczęło się od stopującego lewego prostego "GGG", którym dystansował i ustawiał sobie przeciwnika. Pod koniec drugiej minuty dołożył do tego mocny prawy krzyżowy, ale Kanadyjczyk wyszedł z opresji. Zaraz po gongu na drugą rundę Gołowkin podkręcił tempo, wywierał swoim jabem presję, a Lemieux trochę panicznie próbował odwrócić losy potyczki firmowym lewym sierpem z doskoku. Giennadij był jednak ostrożny i na pół minuty przed końcem trafił mocnym prawym krzyżowym, po którym David zatrzymał się dopiero na linach.

W trzeciej odsłonie Kazach konsekwentnie kąsał rywala lewym "dyszlem". Przestrzelił co prawda prawym sierpem, lecz natychmiast ponowił akcję lewym na szczękę. Był też lewy podbródkowy. Kanadyjczyk od czasu do czasu czymś wystrzelił, jednak zostawiał nogi i nie sięgał championa WBA. W połowie czwartej rundy Gołowkin trafił piekielnie mocnym lewym sierpowym. Za moment poprawił takim samym uderzeniem w akcji lewy na lewy, dodał jeszcze długi prawy prosty i wydawało się, że koniec jest bliski. Lemieux pokazał jednak tylko "Dawaj dalej, jestem gotów".

Kanadyjczyk dopiero w piątym starciu trafił pierwszym naprawdę mocnym uderzeniem - prawym sierpem. Gołowkin jednak nic sobie z tego nie zrobił, dalej bił lewym prostym, aż w końcu huknął lewym hakiem na wątrobę. Rywal przyklęknął. I wtedy Kazach poprawił jeszcze prawym na szczękę. To był faul. Mógł za to zostać nawet zdyskwalifikowany, na szczęście Lemieux "nie pajacował" i wstał na osiem. A za kilka sekund zabrzmiał zbawienny gong.

Na początku szóstej rundy "GGG" ruszył dokończyć dzieło zniszczenia, a wtedy nadział się na lewy sierp Lemieux i na moment odpuścił. Ale potem znów bił niemiłosiernie lewym prostym, rozbijając rywalowi nos. Obraz pojedynku się nie zmieniał i po minucie siódmego starcia arbiter poprosił lekarza o konsultację. Ten puścił walkę, a stojący pod murem Lemieux rzucił się do skomasowanego i trochę dzikiego ataku. Kazach spokojnie przeczekał te momenty i w końcówce znów masakrował twarz Davida. Ze złamanego nosa sączyło się coraz więcej krwi.

GIENNADIJ GOŁOWKIN: SERWIS SPECJALNY

W ósmej rundzie męczarnie dzielnego Kanadyjczyka dobiegły końca. Najpierw zainkasował przynajmniej dziesięć kolejnych lewych prostych, przy czym trzeba dodać, że jab Gołowkina to tak jakby ktoś inny bił swoją mocniejszą ręką. W pewnym momencie "GGG" zranił oponenta lewym hakiem na korpus. Natychmiast doskoczył, poprawił akcją lewy-prawy, dodał jeszcze jeden jab i Lemieux poleciał na liny. Kazach znów uderzył lewym prostym, dodał jeszcze jeden lewy pod prawy łokieć rywala i Lemieux skrzywił się potwornie. Ale wciąż stał na nogach. Mimo wszystko Steve Willis widział już wystarczająco dużo i zastopował tego dzielnego wojownika. Jego czas jeszcze przyjdzie. Tylko nie teraz, kiedy ma w swoim limicie takiego potwora jak Gołowkin...