SHIMING NIE SPROSTAŁ OCZEKIWANIOM MILIONÓW RODAKÓW

Leszek Dudek, Informacja własna

2015-03-07

W siódmej zawodowej walce gwiazdor ringów amatorskich Zou Shiming (6-1, 1 KO) miał zdobyć mistrzostwo świata w limicie 112 funtów. Nie udało się - niewygodny Amnat Ruenroeng (15-0, 5 KO) wyboksował chińskiego bohatera i zepsuł imprezę w Cotai Arena w Makao, broniąc po raz trzeci tytułu czempiona federacji IBF w wadze muszej. Sędziowie jednomyślnie punktowali 116-111 dla 35-letniego Taja.

Dwa dni temu Freddie Roach obchodził 55. urodziny. Chciał tylko jednego prezentu - trzydziestego piątego mistrza świata. Złoty medalista olimpijski Zou Shiming nie sprostał zadaniu i zawiódł trenera oraz setki milionów rodaków. Już po pierwszej rundzie było wiadomo, że Ruenroeng nie jest tym samym zawodnikiem, z którym podopieczny Roacha wygrywał w czasach kariery amatorskiej.

Amnat nauczył się kontrować i wykorzystywać kapitalny zasięg (177 cm przy wzroście 1,64 m), dzięki czemu stosunkowo łatwo lokował na twarzy rywala lewe proste, przy czym sam umiejętnie schodził z linii ciosu. W drugim starciu Shiming wziął się do pracy i w ostrej wymianie rzucił przeciwnika na deski. Nokdaun był dyskusyjny, bo Taj stracił wcześniej równowagę, jednak powtórki pokazały, że sędzia Mark Nelson miał prawo liczyć.

Ruenroeng szybko odzyskał kontrolę i w dalszym ciągu stopował Zou swoim jabem, sporadycznie dokładając prawą rękę. Shiming nie był wystarczająco aktywny i nieznacznie przegrywał kolejne starcia. Roach prosił go o podkręcenie tempa i kombinacje, ale Chińczyk kiepsko czuł się w ataku i wolał kontrować, co jednak nie zdawało egzaminu ze względu na długi zasięg i defensywną postawę mistrza.

Taj wyprowadzał pretendenta z równowagi swoimi częstym faulami - siłował się, rzucał go na matę, bił w tył głowy i wypychał za liny, ale sędzia ringowy był dla niego bardzo wyrozumiały. Zou nie potrafił odnaleźć się w walce na pograniczu zasad i przespał kilka kluczowych rund. Starał się ostro finiszować w ostatnich trzech starciach, ale Ruenroeng nie dał sobie zrobić krzywdy, pięknie kręcąc koła wokół szarżującego bez pomysłu Shiminga. Po ostatnim gongu wydawało się, że z uwagi na ilość zaciętych rund i niską aktywność mistrza w samej końcówce trójka sędziowska może wskazać na miejscowego bohatera, ale na szczęście werdykt był uczciwy.