GŁAŻEWSKI: TRAKTUJĘ TO JAKO NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK

Redakcja, Facebook

2014-12-10

Paweł Głażewski (23-3, 5 KO) podsumował na Facebooku swój nieudany atak na mistrzostwo wagi półciężkiej. W sobotę na gali w Oldenburgu Polak przegrał z posiadaczem regularnego pasa WBA Jurgenem Braehmerem (45-2, 33 KO). Walka trwała zaledwie 43 sekundy.

- Minęło kilka dni. Taka porażka nie boli ani mniej, ani więcej jak od razu po walce. Rozczarowałem siebie, swoich bliskich i kibiców i na pewno musi minąć trochę czasu, żeby to przełknąć. 10 tygodni ciężkich przygotowań i każdego dnia pragnienie zdobycia tego pasa. Porażka w taki sposób, od razu na początku walki, boli bardzo, bo tak naprawdę nie mogłem się sprawdzić na tym poziomie i zdobyć doświadczenia, które owocowałoby w kolejnych walkach – stwierdził 32-latek.

Zobacz też: TAK MOCNO NIKT MNIE NIE TRAFIŁ

- Przed walką psychicznie czułem się bardzo dobrze, nie miałem sobie nic do zarzucenia. Wiedziałem, że w przygotowaniach zrobiłem co mogłem i jestem bardzo dobrze przygotowany. Do samego wyjścia do ringu wychodziłem z myślą, żeby powojować o ten pas. Przed walką mówiłem promotorowi, że powojuje też dla niego, za to, że doprowadził mnie do tej walki i na początku dał mi szansę. Traktuję to jako nieszczęśliwy wypadek. Dostałem cios na wątrobę, przytkało mnie, nie mogłem złapać oddechu, chyba na 7 złapałem pierwszy oddech. Moja wina, bo mogłem się zasłonić, a ja schyliłem się nisko, nie widząc ciosu – kontynuuje.

- "Człowieka nie poznaje się po tym, jak upada, tylko jak się podnosi". Próbujemy dalej, bo ta walka nie pokazała nic, po prostu mojego wielkiego pecha. Nie mam zamiaru odbudowywać się kilkoma walkami, bo nie ma już na to czasu. Jeżeli pojawią się okazje, to będę z nich korzystał, bo walki na przetarcie nie dadzą mi już nic. Mając 26 walk, muszę próbować dalej. Oczywiście najpierw trzeba będzie wygrać z solidnym zawodnikiem – zakończył.