Kubrat Pulew (20-0, 11 KO) nie wziął w środę w Hamburgu udziału w pokazie tarczowania, który miał stanowić część promocji przed sobotnią walką z Władimirem Kliczką (62-3, 52 KO). Bułgar wyjaśnił, że obóz mistrza świata dostarczył mu za małe rękawice.
Zobacz: PULEW: ERA KLICZKI DOBIEGNIE KOŃCA
- Zobaczyłem je po raz pierwszy na treningu medialnym. Pretendent do tytułu IBF ma niby prawo do dowolnych, wybranych przez siebie rękawic. Ja mam umową z jedną firmą. Władimir i jego ludzie zaczęli jednak kręcić nosem, chcieli, abym założył ich rękawice. Zgodziłem się, ale powiedziałem, żeby mi je najpierw pokazali. I nie było odpowiedzi. Zobaczyłem je dopiero teraz. Po dwóch minutach musiałem je ściągnąć – powiedział 33-latek, wyrażając nadzieję, że w dniu walki będzie mógł skorzystać z własnej pary.
Pulew raz jeszcze poruszył też kwestię kontroli antydopingowych. Pretendent cały czas nie może się pogodzić z tym, że mistrz jest traktowany na innych warunkach.
Zobacz: BRIGGS PROWOKUJE, KLICZKO IGNORUJE
- Pytam ponownie, dlaczego Władimir nie jest testowany przed walką? W jakim sporcie nie przeprowadza się kontroli przed zawodami? Nawet w szachach są testy. Nie rozumiem, dlaczego byłem badany w ostatnich dwóch miesiącach sześć razy, i to bez zapowiedzi, a Kliczko zostanie zbadany tylko po pojedynku. To bez sensu – stwierdził.
Stawką pojedynku Kliczko-Pulew będą pasy WBA Super, IBF, WBO i IBO w wadze ciężkiej. Transmisja w sobotę od 20:30 w Polsacie Sport.