MAGIA GARDEN

Tak jak mogliśmy się spodziewać, walka w nowojorskiej hali Madison Square Garden na Manhattanie okazała się być czymś niezwykłym i nadprzyrodzonym. Kandydat do walki roku, w którym miało spotkać się dwóch wielkich mistrzów w rzeczywistości był starciem odrodzonego championa z cieniem drugiego. Ja, pomimo że śledziłem pojedynek przed telewizorem w Polsce, poczułem ponownie tą specyficzną atmosferę, ten kawałek magii, który występuje tylko w sobotnie wieczory na skrzyżowaniu ósmej alei i trzydziestej trzeciej w mieście, które nigdy nie śpi.

Dzisiejsza noc w Garden okazała się potwornym koszmarem dla Sergio Gabriela Martineza (51-3-2, 28 KO) - mistrza świata wagi średniej federacji. Wybitny, nieprzewidywalny, genialny – to tylko niektóre stwierdzenia, które można by przypisać "Maravilli". Można by, bowiem po dzisiejszym pojedynku nikt go już tak nie nazwie. W myśl zasady "jesteś tak dobry jak twoja ostatnia walka" byliśmy świadkami smutnego końca wielkiego mistrza. Martinez zostaje kolejnym w ponad stuletniej historii szermierki na pięści, którego karierę zastopowały problemy zdrowotne. Wielomiesięczne operacje, zabiegi i rehabilitacje odebrały Argentyńczykowi jego potężny atut – fenomenalną pracę nóg. Został tylko pięściarz dobry, ale jak się okazało niewystarczająco dobry, aby pokonać pewnego pana z Portoryko.

Czytaj też: Cotto zdemolował Martineza! >>>

Zmorą Sergio stał się Miguel Angel Cotto (39-4 32 KO) - jeden z bohaterów dzisiejszej gali w centrum bokserskiego świata pokazał dawny błysk, mimo że wielu - w tym także ja – postawiło na nim grubą czarną kreskę. Portorykańczyk, dla którego był to już dziewiąty występ w domu koszykarskiej drużyny NBA New York Knicks, przekonał wszystkich niezdecydowanych, że duch mistrza cały czas w nim tkwi. Fantastyczne przygotowanie fizyczne, za które Portorykańczyk może podziękować Freddie'emu Roachowi sprawiły, że pogromca Antonio Margarito kilka chwil temu zdobył tytuł mistrza świata w czwartej kategorii wagowej. Stał się tym samym jednym z najlepszych pięściarzy w historii maleńkiego kraju z Ameryki Środkowej.

Cotto swoją dzisiejszą wiktorią prawdopodobnie zapewnił sobie kolejną wielką wypłatę. W kwestii doboru najbliższego rywala dla Floyda Mayweathera (46-0, 26 KO) to starcie okazało się darem z niebios. Z całą pewnością Saul "Canelo" Alvarez (43-1-1, 31 KO) również ostrzy sobie zęby na własność Miguela.

Jestem niezwykle dumny, że w dzisiejszej walce to boks okazał się największym zwycięzcą. Pięściarstwo wróciło do korzeni, do hali w której byliśmy świadkami wielu wspaniałych pojedynków i niezwykłych wydarzeń. Nie było przepychu i blichtru jak w Mieście Grzechu – w Madison Square Garden dziś istniał tylko boks. Właśnie to sprawiło, że było magicznie.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Chinaski1
Data: 08-06-2014 09:58:17 
Patrząc na walkę
Nasuwa się myśl
Wyciągnęli Martineza tylko po to, żeby Floyd mógł zdobyć pas w średniej z Cotto i zrobić oszałamiające PPV w Showtime
Martinez jest inwalidą. Kolana w pyle.
Cotto bardzo dobry ale z takim stylem jest stworzony dla Floyda.
Showtime zarobi
 Autor komentarza: Krzych
Data: 08-06-2014 09:59:23 
Trochę racji w tym jest, bo Martinez nawet nie mógł dosięgnąć Cotto bo nogi ciągle zostawały mu w tyle. Niemniej jednak Cotto dał dzisiaj walkę życia, kosmiczny występ. Pokazał całą mieszankę wszystkiego czego nauczył się pracując z tyloma różnymi trenerami przez całą karierę. Wszystko stało na bardzo wysokim poziomie. Praca nóg, przegląd sytuacji, zimna krew w obronie. Bardzo dojrzały i racjonalny boks. Sam Cotto powiedział, że to było przedstawienie jego dojrzałości bokserskiej, że tym razem się nie podpalał. Taki Cotto jest właśnie najlepszy, zimny, wyrafinowany. Co do Martineza to cóż... Brak nóg, bo chodzić sobie w kółko potrafi każdy, ale nóg nie miał ani w obronie ani tym bardziej w ataku, gdzie nogi zostawały mu w tyle za każdym razem. Jednak nie można go winić za to, że podpisał kontrakt nie będąc fizycznie w stanie podjąć takiego wyzwania. Dostał propozycję "od zaraz" za grube miliony, w jego przypadku na koniec kariery, mogłoby się wydawać całkiem łatwą walkę z dużo mniejszym przeciwnikiem, kto by nie skorzystał... Przejechał się po całości, ale tego czego nie można mu odmówić to serce do walki. Robił wszystko co mógł, mimo że całe ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Teraz Mayweather-Cotto II, bo Canelo jak na razie musi swoją, bardzo bardzo trudną walkę.
 Autor komentarza: boksfaner
Data: 08-06-2014 10:07:59 
ręce robiły jedno, nogi robiły drugie..
 Autor komentarza: aliala23
Data: 08-06-2014 10:11:33 
Walka była świetna. Zawsze uwielbiałem Cotto i mu kibicowałem ale po tej walce jestem pełen podziwu!!! Chyba bede musiał wytatuowac sobie mojego 4 ulubionego boksera :D
 Autor komentarza: Chinaski1
Data: 08-06-2014 10:13:07 
Nie odbieram nic Cotto. Była jak mały czołg. Robił z Martinezem wszystko. Tylko było mi "Hadko patrzeć na takiego Martineza". Ale biznes musi się kręcić dalej.
Jakiś czas temu pomyślałem, że typując zwycięzce, trzeba patrzeć merkantylnie. I to się sprawdziło.
 Autor komentarza: MrAdam
Data: 08-06-2014 10:16:04 
Masakra. Sergio mógł zawalczyć z kimś na przetarcie i zobaczyć na co go stać. Nogi w ogóle nie pracowały, sztywne kłody. Czasu i kontuzji sie nie oszuka.
 Autor komentarza: Krzych
Data: 08-06-2014 10:22:44 
Byli już tacy co oszukali czas ale kontuzji nie da się oszukać w żaden sposób. Organizm działa dobrze tylko wtedy gdy wszystkie jego części działają prawidłowo. Od tego nie ma odstępstw. Martinez jest najlepszym na to przykładem.
 Autor komentarza: Piotrowski
Data: 08-06-2014 11:08:53 
masakryczne te teksty... Czy wy zajmujac sie pisaniem nie mozecie sprawic sobie jakichs warsztatow dziennikarskich ? Czy chociaz ksiazke kupic na ten temat ? "aby pokonać pewnego pana z Portoryko." - dawno nie bylo tutaj tak slabego tekstu.

Co do walki - wyobrazcie sobie jak za kilka(nascie) lat dostrzezemy jakim wybitnym piesciarzem byl mayweather ktory pobil wszystkich...
 Autor komentarza: Lukaszz
Data: 08-06-2014 11:23:34 
@Krzych
Szkoda, że przed walką co innego pisaleś! Przypomnieć Ci co? A teraz niczym chorągiewka, gdzie wiatr zawieje! Z Roacha zrobileś debila, a Cotto nie mial prawa zagrozić Martinezowi. Tak, wlaśnie tak uważaleś! A teraz piszesz o czymś, co tylko nieliczni wzięli pod uwagę, że Martinez nie będzie w ringu po tak dlugiej przerwie i licznych operacjach tym samym pięściarzem co choćby w walce z Chavezem Jr. Czego wcześniej nie przyjąleś tego do wiadomości???

Nie żebym się wywyższal, bo trafilem z typem, ale pelno tu bylo takich, którzy tą walkę uważali za coś co nie ma prawa być zorganizowane choćby z racji znacznych różnic w warunkach fizycznych. Że Martinez to wygra na 100%. A dziś każdy, że Martinez to inwalida, że wieku się nie oszuka. Dziś każdy mądry!
 Autor komentarza: Vitalij71
Data: 08-06-2014 11:45:16 
lukasz

Horogiewki będą zawsze i tu na forum i w żuciu tak to jest i niestety będzie pełno filozofów tu na forum tzw znawców brzydko powiem zdupy wziętych.
ale każdy niech pisze co chce a że wileu jest co piszą bzdury i leczą swoje kompleksy to już inna sprawa
 Autor komentarza: Blancos
Data: 08-06-2014 11:51:27 
Ja jestem zdziwiony siłą ciosu Miguela. O ile w 147 i 154 naprawdę robiły spustoszenie, to w 160 powinny być nieco słabsze. Możliwe, że nam się tylko wydaje iż Cotto ma tak mocny cios w średniej, bo dopadł rozbitego (o tym się dziś przekonaliśmy) Martineza. A może jest tak, że Cotto faktycznie się dusił nawet w 154 i teraz kiedy może ważyć tyle ile zazwyczaj poza ringiem wykorzystuje całą swoją siłę. Kilka funtów swobody w wadze może zrobić różnicę.
 Autor komentarza: rondobry
Data: 08-06-2014 12:41:40 
Blancos

cotto wazył chyba 155 czyli prawie 154:) na tle martineza siła ciosu moze byc mylaca poza tym ja u junito widze bardziej dynamike niz sile

Brawo dla cotto wysłał martineza na emeryture,..
 Autor komentarza: Milan
Data: 08-06-2014 12:43:55 
lukaszz ale tak własnie to wyglada , Sergio to wrak i musisz to widziec , przy jego stylu utrata atutu nóg , poruszania jest tragiczna w skutkach , przez nogi jab tez nie funkcjował

Cotto zobaczyłbym z Canelo lub Stevennsem no i z Moneyem ale to raczej niemozliwe ,
Cotto w MW to taki troche Tyson (choc musiałby jeszce dynamike poprawic )
 Autor komentarza: Lukaszz
Data: 08-06-2014 13:23:37 
@milan
Dzisiaj to dla Ciebie oczywista oczywistość, ale dzień przed walką co pisaleś? Że Martinez będzie jabem ustawial Cotto i rozbijal go, aż zastopuje w końcowych rundach...

Do czego zmierzam? A no do tego, że malo kto bral pod uwagę przed walką stan obecny, a więc dlugą przerwę Martineza i liczne operacje. Teraz niektórzy próbują umniejszać zwycięstwo Cotto, który dal chybą walkę życia!
 Autor komentarza: rafaltheo
Data: 08-06-2014 13:40:51 
Szkoda tylko, ze poza mna ktory cos podejrzewal
(Autor komentarza: rafaltheo
Data: 07-06-2014 15:09:35
Postawie dzis money na Martineza, jednak chyba nie jakos bardzo duzo, bo mimo, ze stawiam, ze wygra Argentynczyk, to wyglada on tak jakby moze troszke anemicznie? czas juz troche odcisnal na nim pietno."- w rezultacie pieniedzy jednak nie postawilem- choc moj typ byl Martinez na punkty)
i kilku innym, wiekszosc nie widziala "inwalidy" Martineza przed jego walka z Cotto. Wiekszosc do tego stopnia nie widziala w nim inwalidy ze stawiala na TKO NA COTTO.
Jak to zwykle bywa wszyscy madrzy juz po, jakie to zalosne.

W przypadku mozliwej walki Floyda z Cotto, mysle, ze Floyd mimo wszystko go wypunktuje. Po 1 Floyd juz dobrze zna Cotto (w odwrotna strone to tak nie dziala, bo Floyd to taki geniusz, ze widziec widzisz (jego styl), ale czy rozumiesz? czy umiesz to rozpracowac?), po 2 mysle, ze Cotto mial taka zadziwiajaca sile w sredniej, ale gdy zrzuci te kilka kg do Floyda to bedzie to wyraznie slabsze uderzanie.
 Autor komentarza: mistrznokautu
Data: 08-06-2014 16:49:05 
JA sie nie zgadzam z autorem.

"Tak jak mogliśmy się spodziewać, walka w nowojorskiej hali Madison Square Garden na Manhattanie okazała się być czymś niezwykłym i nadprzyrodzonym."

Bez przesady. W pierwszej rundzie 3 knockdowny, ale potem do 8 rundy za wiele sie nie działo. W 8 Cotto troche przycisnął, w 9 jeszcze bardziej. I to tyle. Bardzo dobrze przygotowany Cotto i słaby Martinez, ale jak facet miał takie kontuzje to nie ma co sie dziwić.
Walka roku to tylko na papierze.
 Autor komentarza: conceptofpower
Data: 08-06-2014 20:48:29 
Pare godzin temu wrocilismy z NY. Czytam to co powyzej, wiec moze slow kilka od tego, kto widzial pojedynki wczorajszej gali na zywo a nie w tv:

Z pamietnika Andre.
Madison Square Garden, NY
June 7th, 2014

Czteroosobowa grupa wybralismy sie na kolejna impreze bokserska w NY. Uwielbiam Madison Square Garden i pomimo iz obiekt ten wymaga powaznego remontu i duzej ilosci pieniedzy, wciaz jest to prawdopodobnie hala #1 na swiecie, gdzie ogladanie boksu zawodowego ma posmak swieta i niesamowitego wydarzenia za kazdym razem kiedy mamy gale o duzej randze lub nawet cos mniejszego. Postanowilismy zatrzymac sie w JW Marriott Essex House tuz przy Columbus Circle, spacerowy dystans do Times Square i krotka trasa taxi do MSG. Jest dopiero 3pm wiec mamy czas na obiad i powloczyc sie troche dookola. Tuz przy monumencie George’a Cohana spotykamy grupe portorykanskich kibico, ktorzy maniestuja swoja przynalzenosc ogromna flaga I glosnym zachowaniem. Pytamy o wynik dzisiejszej walki i w odpowiedzi slyszymy miedzy innymi takie slowa: “Cotto zdemoluje Argentynczyka, skrzywdzi go i ukarze. Nokaut bedzie wisial w powietrzu od pierwszej rundy…”. Jak sie pozniej okazalo byla to prorocza przepowiednia. Nasze dziewczyny robia sobie tradycyjne zdjecia na Times Square i czas na gale… Wchodzilismy na sale w momencie kiedy Elio Ruiz zostal powalany na kolana przez Jantony Ortiza i wyliczony do dziesieciu. Byla to wciaz pierwsza runda i takim to sposobem przegapilismy ten krociutki pojedynek. Rozmawiajac pozniej z portorykanskimi kibicami, uslyszalem interesujaca opinie, ze Ortiz bedzie kolejna wielka gwiazda z tej wysepki. Ma talent i charyzme, a co najwazniejsze to juz duze grono fanow, ktorzy sledzili go juz jako amatora i kontynuuja to teraz. Dosc dluga przerwa pomiedzy walkami a co smieszniejsze, w kolejnych pojedynkach sytuacja sie powtarza. Willie Nelson rowniez zastopowal Darrya Cunninghama juz w pierwzej rundzie, jak rowniez Jose Pedraza nokautuje Arturo Uruzquieta szybko w pierwszej rundzie. Zapowiada sie wiec noc wypelniona nokautami…lol… Hala zaczyna sie powoli zapelniac, ale wiemy iz to dopiero poczatek i bedzie jeszcze bardziej glosno i elektryzujaco. W koncu jakis dluzszy pojedynek. Jose Lopez pokonuje po ladnej 8 rundowej walce Raula Hidalgo, ale mnostwo latynoskich kibicow najwyrazniej nie moze sie juz doczekac glownego wydarzenia, gdyz slychac dosc glosne oznaki dezaprobaty. Mnie sie pojedynek podobal, gdyz byl naprawde wyrownany i interesujacy. Czas na uzupelnienie plynow zycia w organizmie…lol…Kolejny pojedynek, to jeden z tych na ktory czekalem. Widzialem Verdejo juz raz na zywo w akcji, wiec oczekiwania mialem wysokie. Nie zawiodlem sie, Felix pokonal Engelberto Valenzuele, nokautujac go juz w pierwszej rundzie. Publika nagradza Vedrdojo gromkimi brawami. To chyba pierwsza walka, kiedy dookola nas zaczelo sie robic tloczno. Kolejna dluzsza przerwa i w koncu mamy w ringu Andy Lee i jego przeciwnika Johna Jacksona. Ekscytujacy pojedynek, w ktorym Lee zostal rzucony na mate juz w pierwszej rundzie i musial przetrwac dosc trudne kolejne rundy by w koncowce piatego starcia znokautowal Jacksona. Gdyby Lee byl Latynosem, prawdopodobnie owacje bylyby wieksze, a tak dosc duza czec widowni potraktowala ten pojedynek dosc surowo…Javier maciel po zacietej walce pokonuje w kolejnym pojedynku wieczoru Jorge Melendeza. Wyrownany pojedynek, ale zasluzone zwyciestwo Maciela. Atmosfera coraz bardziej goraca i juz nie ruszamy sie naszych miejsc. Marvin Sonsona po niezwykle zacietej 10 rundowej walce pokonuje niejednoglosnie Wilfredo Vazqueza, co niezbyt podoba sie publicznosci. Ja osobiscie sadzilem, ze Sonsona wygral ale remis nie bylby az takim duzym bledem. Swietna, wyrownana walka….Rozgladamy sie dookola i trudno dostrzec jakiekolwiek wolne miejsca na sali. Musi byc prawdopodobnie okolo 21 tysiecy a moze nawet i wiecej widzow. Czasami w Madison jest wiecej niz powinno byc ale to juz norma przy tego typu wydarzeniach. Atmosfera tuz przed wejsciem Cotto i Martineza jak na Super Bowl. Mala bijatyka w rzedach nad name. Nie widzimy dokladnie ale wyglada na to, ze grupa portyrykanskich kibicow wyrwala flage argentynska mniejszej grupce kibicow Martineza i rozpoczely sie przepychanki, ktore po paru minutach ochrona uspokoila. Krew sie moze nie lala, ale przypomniala mi sie inna walka z MSG z 1996 roku, a wy z pewnoscia wiecie jaka mam na mysli…Niesamowicie glosno sie zrobilo, ludzie w wiekszosci stoja obserwujac wejscie jednego i drugiego na ring.Pierwszy wchodzi Miguel, ale nie mozemy go nawet dostrzec az do momentu kiedy jest w ringu. Niesamowita wrzawa. Cala otoczka przed pierwszym gongiem, ogladana przeze mnie juz setki razy, zawsze wywoluje emocje i ma posmak wielkiego wydarzenia. Bez wzgledu jakie hymny, jak wykonywane i bez wzgledu nawet na to kto jest mistrzem ceremonii, sam fakt iz dzieje sie to w Madison Square Garden pozwala czuc sie kibicom jakby to byl najwazniejszy dzien zycia. Mowiac, ze nie jest iststnmistrz ceremonii, oczywiscie odronbine zartuje, gdyz “Michael Buffer is God” I bez niego nie ma wartosciowej imprezy. Jak tu nie uwielbiac NY…lol… Prezentacje piesciarzy, Maravilla zostaje zagluszony wrzawa Portorykanczykow. Zaczyna sie, pierwsza runda i… no wlasnie, co sie dzieje? Martinez zalicza 3 nokdauny i jestem zaskoczony, ze dotrwal do konca rundy. Miguel jak maly gladiator, dominuje od pierwszej sekundy. Grupa kibicow z NY ale oczywiscie Portorykanczykow, w rzedzie tuz przed nami wprost szaleje. Musimy czesto stac by ogladac wydarzenia w kolejnych rundach. Takiej walki sie chyba nikt nie spodziewal, z pewnoscia jej przebieg jest zaskoczeniem dla wiekszosci . Nastepne odslony to Cotto, Cotto, Cotto I Cotto ponownie. Trudno nam sobie nawet wyobrazic iz Martinez moglby tak beznadziejnie wygladac, ale rozumiem, ze ta pierwsza runda zostawila na nim powazny slad i wlasciwie juz po czwartej, piatej rundzie spodziewam sie iz walka zostanie przerwana badz Cotto zakonczy ja nokautem na slabnacym Argetynczyku. Nie widzialem Sergio nigdy na zywo w tak slabej formie, ale z pewnoscia ma to zwiazek ze znakomita postawa Miguela. Siedzimy nie na tyle blisko by widziec wyraz twarzy Sergio po dziewiatej rundzie, ale zblizenia na duzych ekranach mowia wszystko. IT’S OVER!!!! Niesamowita walka, wydarzenie bokserskie, ktorego przegapienia nie moglbym sobie darowac , wiec ciesze sie niezmiernie iz mielismy szanse uslyszec z ust Buffera: “The winner by TKO victory, and now the new WBC middleweight champion of the world … MIGUEL ANGEL COTTO!!!!!!”. Ostatnim razem taka celebracje Portorykanczykow widzialem po walce Oscar De La Hoya – Tito Trinidad, ale dzisiaj to Cotto jest dla nich bogiem boksu. Szkoda mi Martineza, gdyz uwelbialem jego styl w ringu i poza nim, ale czas jest niestety nieublagany a boks zawodowy to nie zabawa dla starszych panow…no chyba ze jest sie Bernardem Hopkinsem…lol…Powoli opuszczamy sale, jest juz prawie pierwsza w nocy. Co za gala…
 Autor komentarza: Milan
Data: 08-06-2014 22:37:26 
lukaszz
ale ja nie mam problemu zeby przyznac sie ze sie mylilem , tak samo nie mialem problemu przyznac sie np z pomylki w rewanzu rex vs mccall
nie umniejszam zwyciestwa Cotto , dokonał niesamowitej rzeczy ale musimy w tym całym spektaklu widziec stan zdowia jednego z głownych aktorow ktorego znamy od dawna i wczoraj walki zycia nie dał na pewno , tylko tyle chciałem napisac
gratulacje za parwidłwoe typowanie
 Autor komentarza: conceptofpower
Data: 08-06-2014 22:38:35 
"Homer Data: 08-06-2014 03:47:41

cop się dyskwalifikuje(i ośmiesza), pisząc z tą nieznośną manierą "u was, w polsce", "my, amerykanie". :D
tak jakby sam zapomniał, że pierdoli po polsku. a to, że ściemnia, to oczywista sprawa. kilka razy żebrał o streamy, a tu nagle na gali cotto martinez siedzi. beka!. :D"


lol...no coz, niesamowite jak daleko wasza wyobraznia moze was doprowadzic... Cop "zebrzacy o streamy"...lol
 Autor komentarza: conceptofpower
Data: 08-06-2014 22:40:10 
Sajnal07 Data: 08-06-2014 03:50:00
Ja to sie zastanawiam czy on wgl w USA mieszka,zapytalem sie go jak to jest możliwe ze mieszka tyle lat w Stanach a po angielsku nie umie gadac,to sie chlopak zaczal pluć i nie wiedzial co powiedziec:)"

lol...kolejny przyklad "urban legend" w akcji...lol...
Ladies & Gentlemen, really???
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.