CZAS NA SŁODKĄ ZEMSTĘ

Wojciech Czuba, Materiał własny

2014-02-07

7 czerwca 2008 roku rozbłysła gwiazda Juana Manuela Lopeza (33-3, 30 KO). Tego dnia w Atlantic City młody i niepokonany w 21 pojedynkach Portorykańczyk w ciągu niespełna jednej rundy zdemolował mistrza świata, Daniela Ponce De Leona (45-5, 35 KO). Dzięki temu „Juanma” zasiadł na tronie wagi super koguciej federacji WBO i tak zaczął się jego triumfalny pochód przez zawodowe ringi, przerwany niespodziewanie dopiero w 2011 roku przez twardego Orlando Salido (40-12-2, 28 KO). Teraz po prawie sześciu latach, 15 marca w mieście Bayamon w ojczyźnie Juana, dojdzie do rewanżu tych dwóch efektownych pięściarzy. Czy 33-letni Daniel zemści się na młodszym o trzy lata Juanie? Czy teraz role się odwrócą? Wszystko wskazuje na to, że tak.

Po zwycięstwie nad De Leonem Lopez pięciokrotnie obronił swoje trofeum i w 2010 roku przypuścił udany szturm na dywizję piórkową. Jego ofiarą padł mistrz WBO, Amerykanin Steve Luevano (37-2-1, 15 KO), którego znokautował w siódmej rundzie. Następnie nie zwalniając tempa w świetnym stylu zastopował Filipińczyka Bernabe Concepciona (32-6-1, 18 KO) i sławnego Meksykanina Rafaela Marqueza (41-9, 37 KO). Praktycznie wszyscy eksperci zachwalali wówczas utalentowanego Portorykańczyka i wróżyli mu wielką karierę, dlatego sensację, jaką sprawił wspomniany już wyżej Salido, wprawiła bokserski światek w osłupienie i konsternację. Uznano jednak, że był to zwykły wypadek przy pracy i w marcu 2012 roku doszło do rewanżu. Meksykański bombardier rozwiał jednak złudzenia i ponownie na oczach wiernych kibiców sprawił faworytowi srogie lanie.

Od tamtej pory Lopez nie jest już tym samym zawodnikiem. Co prawda w lutym i kwietniu 2013 roku stoczył dwie zwycięskie walki, ale już w czerwcu bez problemów znokautował go młody wilk, niebezpieczny Mikey Garcia (34-0, 28 KO). 

Jeżeli chodzi o De Leona, to wojownik z Ciudad Cuauhtemoc bardzo szybko odbudował się po  klęsce z 2008 roku i stoczył wiele porywających bitew, zdobywając pasy NABF i WBC Latino w wadze piórkowej. Co prawda w 2011 roku przegrał dwa razy z rzędu, ale porażki z Yuriorkisem Gamboą (23-0, 16 KO) i Adrienem Bronerem (27-1, 22 KO), hańby nie przynoszą. Szczęśliwy okazał się za to dla Daniela rok 2012, w którym to zdetronizował Jhonny Gonzaleza (55-8, 47 KO) i został nowym właścicielem pasa WBC kategorii piórkowej. Niestety już w pierwszej obronie w maju 2013 roku utracił tytuł na rzecz bojowego rodaka Abnera Maresa (26-1-1, 14 KO). 

Ciekawe, kto będzie lepszy w starciu tych dwóch ambitnych byłych mistrzów po przejściach. Zarówno jeden jak i drugi słynie z zamiłowania do bezpardonowych ataków, co często przypłacali bolesnymi porażkami. Z pewnością widowisko zapowiada się świetnie, bo obydwaj mają zarówno sobie nawzajem, jak i całemu światu coś do udowodnienia. De Leon chce odpłacić swojemu drugiemu pogromcy pięknym za nadobne, natomiast Lopez pokazać wszystkim, że nie jest jeszcze skończony. Kto kogo przełamie i zniszczy tym razem?