HUSARZE ULEGLI ROSJANOM PO DOBRYM MECZU

Leszek Dudek, Informacja własna

2014-01-18

W warszawskiej Arenie Ursynów zakończył się przed chwilą rewanżowy mecz pomiędzy Hussars Poland a Team Boxing Russia. Goście zwyciężyli 3:2, ale tym razem polska drużyna postawiła zacięty opór i spotkanie było dzięki temu bardziej interesujące niż bodaj wszystkie dotychczasowe mecze tego sezonu World Series of Boxing w wykonaniu naszej ekipy. W oczach niektórych obserwatorów pewien niesmak pozostawia kontrowersyjny werdykt drugiego pojedynku, w którym Dawid Michelus po wspaniałej batalii trochę "gospodarsko" pokonał bitnego Konstantina Bogomazowa. Nie ma jednak powodów do narzekania, bo wcześniej nasi zawodnicy przegrywali takie wyrównane walki i jest to pewne zadośćuczynienie. Na sam koniec Siergiej Werwejko pokonał Iwana Weriasowa i choć nie ustrzegł się masy błędów, to jednak tym razem spełnił oczekiwania Huberta Migaczewa, Jarosława Kołkowskiego i całego sztabu szkoleniowego Husarii.

52 kg: Misza Ałojan UD 5 Grzegorz Kozłowski (49-46, 50-45, 50-45)
60 kg: Dawid Michelus SD 5 Konstantin Bogomazow (48-47, 47-48, 48-47)
69 kg: Aleksander Besputin UD 5 Żora Simonjan (50-44, 50-43, 50-45)
81 kg: Aleksander Khotjancew SD 5 Kasjusz Życiński (48-47, 48-47, 45-50)
+91 kg: Siergiej Werwejko UD 5 Iwan Weriasow (49-46, 49-46, 49-46)

MISTRZ ŚWIATA NIEUCHWYTNY DLA KOZŁOWSKIEGO

Dwukrotny mistrz świata, mistrz Europy i brązowy medalista igrzysk olimpijskich Misza Ałojan okazał się za mocny dla ambitnego Grzegorza Kozłowskiego, który po pięciu rundach musiał uznać wyższość faworyta. Urodzony w Armenii mańkut od początku szachował nacierającego Polaka swoim prawym prostym i choć Kozłowski ostro finiszował, to wystarczyło mu to jedynie do skradnięcia piątej rundy na jednej z liczących się kart punktowych.

MICHELUS WYGRYWA PO WOJNIE

Nie jest żadną tajemnicą, że Dawid Michelus jest znakomitym bokserem, ale gorzej radzi sobie w ringowych wojnach, do których zwyczajnie nie jest stworzony. Choć Konstantin Bogomazow nie zmuszał naszego zawodnika do bitki, to jednak sam Dawid wybrał takie rozwiązanie. W pierwszych dwóch rundach osiągnął przewagę dzięki swej szybkości i technice, ale w trzeciej zaczęły się problemy. Znany z podejrzanej kondycji Michelus słabł na naszych oczach, a Bogomazow zaczynał przechylać szalę na swoją stronę. Coraz bardziej zmęczony Polak przegrał czwarte starcie i również w piątym był naszym zdaniem odrobinę gorszy, ale sędziowie jednomyślnie przyznali tę rundę Michelusowi, który całą walkę wygrał niejednogłośnie na punkty i doprowadził do remisu w całym meczu.

- Pierwsze dwie rundy były dobre, miałem przewagę. W trzeciej przyjąłem mocny cios na splot. Nie było tego widać, bo to się stało w półdystansie. To mi zabrało energię, dlatego w tej trzeciej rundzie tyle przyjąłem. W czwartej i piątej starałem się już dać z siebie wszystko i mam nadzieję, że to było widać - komentował na gorąco w rozmowie z Bokser.org zwycięski Polak.

CIĘŻKI DEBIUT SIMONJANA

Debiutant Żora Simonjan trafił na bardzo trudnego rywala. Aleksander Besputin to przecież aktualny mistrz Europy w wadze półśredniej. Już w pierwszej rundzie nasz zawodnik zapoznał się z deskami i zdawało się, że walka może się zaraz zakończyć nokautem. Simonjan przetrwał jednak kryzys i choć przegrywał rundę za rundą, to stawiał opór i momentami odcinał się faworytowi. Po pięciu starciach nasz pięściarz był mocno porozbijany, ale miał satysfakcję z ukończenia pojedynku i kilku dobrych akcji.

ŻYCIŃSKI PRZYJĄŁ WOJNĘ I PRZEGRAŁ

Warunki fizyczne i pochodzenia imienia Kasjusza Życińskiego mogłyby sugerować, że polski zawodnik specjalizuje się w walce na dystans i wykorzystywaniu znakomitego zasięgu. Nic bardziej mylnego. Życiński postawił na siłowe rozwiązanie i stoczył zaciętą ringową wojnę w półdystansie z Aleksandrem Khotjancewem, któremu takie rozwiązanie było zresztą wybitnie na rękę. Znacznie niższy, ale chyba silniejszy fizycznie krępy Rosjanin bił się z Kasjuszem przez pięć rund i po ostatnim gongu to jego ręce powędrowały w górę, choć na jednej karcie Życiński wygrał wszystkie starcia (50-45), a na dwóch pozostałych przegrał tylko jednym punktem (47-48).

WERWEJKO SPEŁNIŁ OCZEKIWANIA

Po nieudanym debiucie Siergiej Werwejko wziął się do pracy na sali treningowej i efekty było widać w ringu. Nasz zawodnik nienajlepiej rozpoczął walkę z Iwanem Weriasowem, ale z czasem zaczął opanowywać sytuację i po pięci starciach zwyciężył zasłużenie. Razi jedynie, ze Werwejko wciąż nie robi użytku ze swoich znakomitych warunków, ale Hubert Migaczew i jego pomocnicy z pewnością będą starali się przestawić Siergieja i miejmy nadzieję, że przyniesie to efekty.