WSCHODZĄCE GWIAZDY: ROBERT ALFONSO

Łukasz Furman, Opracowanie własne

2013-06-27

Przedstawiamy Wam kolejną odsłonę naszego cyklu "Wschodzące gwiazdy". Kiedy przedstawialiśmy naszym czytelnikom takich zawodników jak Tyson Fury czy Andy Ruiz Jr, wielu z Was powątpiewało w ich przyszłość. Dziś recenzje byłyby już zupełnie inne, więc polecamy Wam z uwagą przyjrzeć się kolejnemu bohaterowi naszej analizy. A jest nim wciąż młody, 26-letni Robert Alfonso (1-0).

Mierzący 193 centymetry wzrostu pięściarz po opuszczeniu szeregu amatorów znacznie przybrał na masie i nie waży już około stu kilogramów, a jakieś dziesięć więcej. W grudniu ubiegłego roku wypunktował na dystansie czterech rund Roberta Murraya i na dłuższy okres słuch po nim zaginął. Nie próżnował jednak i związał się kontraktem z coraz mocniejszą grupą Acquinity Sports. W najbliższy piątek zadebiutuje pod jej banderą, mając naprzeciw siebie Roberta Duntona (9-7-1, 6 KO).

Przytoczmy sukcesy Alfonso w boksie olimpijskim. Karierę w gronie juniorów zaakcentował brązowym medalem mistrzostw świata, ulegając w półfinale późniejszemu tryumfatorowi, Jewgienijowi Romanowowi. Już jako senior nie mógł się przebić na swoim podwórku przez Odlaniera Solisa. Przeniósł się więc z dywizji ciężkiej do super ciężkiej i zdominował mistrzostwa Kuby, zwyciężając w 2007 i 2008 roku, odprawiając między innymi cenionego Michela Lopeza Nuneza. W 2007 roku zdobył złoty medal Igrzysk Panamerykańskich, pokonując między innymi znanego w świecie MMA Antonio Rogerio Nogueirę, który pnie się coraz wyżej w hierarchii federacji UFC, a w finale wypunktował 8:4 świetnego amatora, Oscara Rivasa. W eliminacjach do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie pokonał wyraźnie (9:1) nadzieję Amerykanów - Michaela Huntera Jr, który niedawno pomagał Władimirowi Kliczce jako sparingpartner przed jego potyczką z Davidem Haye'em. W turnieju olimpijskim nie miał już szczęścia, przegrywając w pierwszym występie 3:5 z późniejszym brązowym medalistą, Wiaczesławem Głazkowem. Utarła się opinia, że boksuje identycznie jak Riddick “Big Daddy” Bowe za młodych lat. Teorię tę podtrzymuje wiceprezydent Acquinity Sports, Henry Rivalta.

- On mi bardzo przypomina Riddicka Bowe. Nie dość, że walczy jak on, to jeszcze jest do niego bardzo podobny fizycznie. Jesteśmy przekonani, iż jeśli nie wydarzy się coś niespodziewanego, Robert zostanie w przyszłości zawodowym mistrzem świata wagi ciężkiej. Ma wszystko by nim zostać - przekonuje Rivalta.

Od dwóch miesięcy Alfonso ma nowy sztab szkoleniowy. Pierwszym trenerem jest Germain Caicedo, a jego asystentem Micky Ward. W tej samej sali trenują takie talenty jak Juan Guzman, Claudio Marrero, Juan Carlos Payano, Yudel Johnson czy Umberto Savigne. Jest więc od kogo podglądać i z kim ćwiczyć.

- Zajęcia są bardzo wymagające, ale to jedyna droga do osiągania sukcesów - przyznaje pięściarz z Hawany, a mieszkający obecnie w Orlando na Florydzie. Robert Alfonso - miejcie na niego oko!