HUBERT MIGACZEW PODSUMOWUJE DRUGI DZIEŃ 40. ME SENIORÓW W MIŃSKU

Jarosław Drozd, Informacja własna

2013-06-03

Wczoraj podczas walk eliminacyjnych 40. Mistrzostw Europy Seniorów w Boksie w ringu wystąpiło czterech naszych pięściarzy. Zwycięsko ze swojej walki wyszedł niestety tylko jeden - Mateusz Polski (60 kg). Jego trzej koledzy z kadry - Mateusz Mazik (56 kg), Tomasz Kot (69 kg) i Ireneusz Zakrzewski (75 kg) pożegnali się z nadziejami na sukces. O opinię nt. występu naszych pięściarzy poprosiliśmy trenera Kadry Narodowej PZB Seniorów, Huberta Migaczewa. Zapraszamy do lektury, tym bardziej, że pozbawieni transmisji z Mińska zdani jesteśmy na relację członków naszej ekipy.

Sesja I - Mateusz Polski i Ireneusz Zakrzewski

W pierwszej sesji mieliśmy dwie walki jednocześnie - Ireneusz Zakrzewski wystąpił na ringu A, zaś Mateusz Polski na ringu B. Rozgrzewali się razem w szatni i aż miło było mi patrzeć jak ci chłopcy podchodzą do swoich walk. Na tarczy dosłownie iskry szły z pod rękawic. Nie dostrzegłem w ich oczach cienia wątpliwości po co wychodzą do ringu. Byli nastawieni na sukces i mieli wiarę we własne siły. Jerzy Baraniecki wyszedł z Irkiem, ja poszedłem z Mateuszem. W tej walce najważniejsza była pierwsza runda. Jeden i drugi ruszyli bardzo mocno, więc z obu stron padało bardzo dużo ciosów. Wiedziałem, że Słowak takiego mocnego tempa nie wytrzyma. W drugiej rundzie mieliśmy równie mocny początek. Mateuszowi wchodziły prawe podbródki ale jego przeciwnik szybko ripostował prawym sierpem. W pewnym momencie sędzia, widząc rozbity nos Zatorsky`ego przerwał walkę na przetarcie krwi. Krzycze więc do Matiego: "bij lewy podbródek i kończ prawym sierpem". Walka zostaje wznowiona - Polski wykonuje dokładnie dwie takie akcje i znów sędzia przerywa. Słowak jest cały zalany krwią, arbiter podejmuje decyzję - STOP! Techniczny nokaut z powodu złamanego nosa przeciwnika. pomyślałem sobie wówczas, że to dobry początek dnia. Szybko pobiegłem do ringu A i zdążyłem zobaczyć bardzo dobrą trzecią rundę Irka. Walka się skończyła, biłem brawo, cieszyłem się... a tu rękę podnoszą przeciwnikowi. Zdziwienie. Dopiero później zobaczyłem nagranie i dwie pierwsze rundy pojedynku Zakrzewskiego z Astonem Brownem. Niestety Irek przegrał zasłużenie. W jego walce widoczny był brak doświadczenia w turniejach międzynarodowych, czego - mimo najlepszych treningów i najlepszych chęci zawodnika - nie nauczę. Doświadczenie jest bezcenne i każdy musi je zbierać sam. Podsumowując pierwszą sesję wczorajszych walk: Zakrzewski i Polski godnie reprezentowali nasz kraj na ringu w Mińsku. Polski awansował dalej, z czego się wszyscy cieszymy.

Sesja II - Mateusz Mazik i Tomasz Kot

Druga seria rozpoczęła sie o godz. 19.00. Tomasz Kot toczył pierwszą walkę na ringu B, zaś Mateusz Mazik drugą na ringu A. W czasie rozgrzewki w szatni obserwowałem Kota i dostrzegłem w jego oczach strach i brak wiary w siebie. W pierwszym momencie pomyślałem, że nie będzie dobrze... Z Tomkiem wyszedł Jurek Baraniecki, natomiast ja rozgrzewałem Mazika. Obaj zawodnicy - Adam Nolan i Kot - weszli do ringu usztywnieni. To był niestety słaby, bardzo słaby występ Kota. Przegrał pojedynek jeszcze przed wyjściem do ringu. Rozgrzewka Mazika przebiegała dobrze, na tarczy była zarówno szybkość, siła, jak i celność. Wszystko na 100%. Widziałem u Mateusza determinację, podpowiadałem, że będzie dobrze, że przecież jest naszą nadzieją na medal na tych zawodach. Miałem podstawę do takiej opinii. Mazik ma przecież ogromne doświadczenie z ponad 240 walk, w tym wielu międzynarodowych, był w ćwierćfinale Mistrzostw Europy, walczył w lidze WSB, był przygotowany bardzo dobrze, solidnie przepracował zgrupowania. Z takim nastawieniem wyszliśmy do walki. Po pierwszej rundzie było dobrze, bo Mateusz minimalnie ją wygrał. Niestety od drugiego starcia zaczął walczyć koszmarnie - nie wyczuwał dystansu, walczył brzydko technicznie, nie realizował moich poleceń. Taktyka była taka, że pojedynek miał rozegrać w dystansie, bazując na długich ciosach, a on przyjął wymianę ciosów i bijatykę, z której wychodził przegrany. Czekalismy więc na werdykt. Niestety w górę poszła ręka przeciwnika... Podsumowując: mistrzem trzeba się urodzić i przez ciężki trening wydobyć Go z siebie. Wczoraj okazało się kto mistrzem może zostać, a kto już nigdy nim nie zostanie. Jest mi przykro, że zawiedliśmy tylu kibiców ale ja do ringu za nich nie wejdę, choć wielokrotnie bym chciał... Dziś walczy Mateusz Tryc z Joe Wardem i jestem pewny, że tanio swojej skóry nie sprzeda.

Z Mińska dla www.bokser.org - Hubert Migaczew