RINGOWE EPOPEJE: KETCHEL vs PAPKE

Tomasz Ratajczak, Opracowanie własne

2013-05-12

Historia zawodowego boksu obfituje w liczne ringowe epopeje, których bohaterowie toczyli ze sobą trzy, cztery, a czasem nawet sześć walk, w ciągu kilku lub kilkunastu lat. Niektóre przeszły bez echa, ze względu na słaby poziom rywali, lub pozbawiony emocji przebieg pojedynków, ale wiele zapisało się na trwałe w pięściarskich kronikach, czasem zyskując niemal legendarny status. W pionierskiej epoce boksu na początku XX wieku jedną z takich kart w historii szermierki na pięści zapisali Stanley Ketchel (Stanisław Kiecal) i Billy Papke, tocząc ze sobą cztery emocjonujące walki w ciągu zaledwie roku.

Zobacz fragmenty czwartej walki Ketchel vs Papke >>>

Obaj pochodzili z emigranckich rodzin – rodzice Ketchela / Kiecala przybyli do USA z Sulmierzyc (wieś obecnie w woj. łódzkim), natomiast rodzina Papkego pochodziła z Niemiec. Obaj byli także rówieśnikami – urodzili się we wrześniu 1886 roku w odstępie trzech dni. Do ich pierwszej walki doszło 4 czerwca 1908 roku na hipodromie w Milwaukee w stanie Wisconsin. Formalnie była to druga obrona mistrzowskiego tytułu w wadze średniej, należącego do Ketchela, który zdobył go kilka miesięcy wcześniej. Walkę zakontraktowano jednak zaledwie na dziesięć rund i traktowano raczej jako pokazową. Zdecydowanie bardziej doświadczony Polak nie miał problemów z wyraźnym wypunktowaniem rywala, zadając mu pierwszą porażkę w karierze. Była to jednak tylko przygrywka do poważnego starcia, które nastąpiło trzy miesiące później. Rewanżową walkę w kalifornijskim Vernon zorganizował sam James J. Jeffries, uznawany za największego mistrza świata wagi ciężkiej w krótkiej jeszcze wtedy historii boksu w rękawicach. Jeffries zakończył karierę cztery lata wcześniej jako niepokonany czempion i zajął się pracą promotorską oraz sędziowaniem. Dwa lata po walce Ketchela z Papke ogromna na tamte czasy gaża kilkudziesięciu tysięcy dolarów skusiła go do powrotu na ring, przeciwko nowemu mistrzowi, czarnoskóremu Jackowi Johnsonowi, znienawidzonemu przez białych kibiców i znienawidzonemu jeszcze bardziej, gdy ciężko znokautował Jeffriesa w piętnastej rundzie. To wszystko miało jednak dopiero nadejść, a tymczasem wielki mistrz zajął się organizacją niezwykle atrakcyjnie zapowiadającego się rewanżowego starcia na szczycie wagi średniej, na specjalnie zbudowanej arenie, noszącej jego nazwisko, sam zresztą został także sędzią ringowym tej walki.

Pojedynek odbył się 7 września 1908 roku i zaczął się od bardzo kontrowersyjnego zajścia. Otóż w tamtych czasach nie było jeszcze zwyczaju, że obaj rywale przed pierwszym gongiem podchodzą ze swoimi sekundantami na środek ringu, aby wysłuchać pouczenia sędziego ringowego. Zazwyczaj do powitania dochodziło już po pierwszym gongu, gdy zawodnicy stukali się rękawicami. Jednak Papke postanowił wykorzystać okazję i zachowując się wyjątkowo nie fair, na wyciągniętą w geście powitania rękę Ketchela odpowiedział lewym sierpowym, po którym poszła cała seria ciosów. Zaskoczony mistrz, liczony w tej rundzie aż trzy razy, mimo oszołomienia zdołał przetrwać kanonadę, jednak wyraźnie wybiła go ona z rytmu walki i ustawiła cały jej przebieg. Do drugiej rundy Ketchel wyszedł rozbity, z potwornie zapuchniętymi oczami, co znacznie utrudniało mu dalszą rywalizację. Wytrzymał jednak do dwunastej rundy, w której pojedynek przerwano, ogłaszając nowym mistrzem świata wagi średniej Billa Papke. Dziś taka sytuacja w boksie byłaby nie do pomyślenia, ale w tamtych czasach żadne przepisy nie regulowały podobnych kwestii, nie było też np. obowiązku oczekiwania w neutralnym narożniku podczas liczenia rywala, co często skutkowało tym, że gramolący się z desek, zamroczony pięściarz otrzymywał kolejne ciosy. Zatem i na faul, którego dopuścił się Papke sędzia Jeffries nie zareagował, a nawet sam Ketchel nie miał o to pretensji i nigdy nie usprawiedliwiał tym swojej porażki, jedynie domagał się szybkiego rewanżu. I dostał go.

Trylogia Ketchel vs Papke dopełniła się niecałe trzy miesiące później, 26 listopada 1908 roku, w kalifornijskim miasteczku Colma. „Zabójca z Michigan”, jak brzmiał ringowy przydomek Ketchela, wystąpił w roli pretendenta i odzyskał tytuł mistrza świata, którym Papke cieszył się tak krótko, broniąc go po raz pierwszy. To był srogi rewanż, choć w roli faworyta wystąpił właśnie Papke. Ketchel przez dziesięć rund systematycznie demolował korpus przeciwnika, by wreszcie znokautować go w jedenastym starciu. Jako pierwszy zawodnik wagi średniej w historii odzyskał mistrzowski tytuł. Wydawało się, że na tym rywalizacja obu pięściarzy zakończy się, jednak Papke przez kolejne miesiące domagał się okazji do rewanżu. Ketchel w tym czasie odprawił kilku rywali w walkach non-title, m.in. dwukrotnie znakomitego „Philadelphia” Jacka O’Briena, byłego mistrza kategorii półciężkiej, oraz pretendenta do tytułu w wadze ciężkiej. Wreszcie wspaniały czempion rodem z Polski postanowił, że pretendentem dla niego w pierwszej obronie odzyskanego tytułu będzie… Bill Papke.

Do czwartej walki obu pięściarzy doszło 5 lipca 1909 roku, na tej samej arenie w miasteczku Colma. Był to ich najmniej widowiskowy pojedynek, trwający pełen dystans zakontraktowanych dwudziestu rund. Obaj odnieśli dotkliwe kontuzje już w pierwszej fazie – Papke złamał kość w lewej dłoni w drugiej rundzie, a Ketchel doznał podobnej kontuzji w szóstym starciu, tylko w prawicy. Zresztą w kolejnej rundzie złamał także kciuk w lewej dłoni. Być może to miało wpływ na przebieg walki, obfitującej w liczne klincze. Wypada tego żałować tym bardziej, że jest to jedna z nielicznych walk Ketchela, z której zachowały się fragmenty nagrań filmowych. „Zabójca z Michigan” wygrał na punkty, ale w prasie poddawano wówczas ten werdykt w wątpliwość podkreślając, że znacznie bardziej sprawiedliwy byłby remis.


Trzy miesiące po czwartym pojedynku z Papke, Ketchel stanął do pamiętnej walki o mistrzostwo świata wagi ciężkiej z Jackiem Johnsonem, w której miał ogromnego Murzyna na deskach, by samemu przegrać przez ciężki nokaut. Rok po tej porażce, gdy szykował się do wielkiej walki z Samem Langfordem został postrzelony przez narzeczonego kobiety, z którą miał romans i zmarł w wieku zaledwie 24 lat. Powszechnie uznawany jest za jednego z najlepszych pięściarzy w historii boksu, bez podziału na kategorie wagowe. Natomiast Papke po porażce Ketchela z Johnsonem ogłosił się niesłusznie mistrzem wagi średniej, za którego jednak nie był uznawany, choć zdobywał tytuły światowe honorowane na Wyspach Brytyjskich i w Australii. Powszechne mistrzowskie uznanie przyniosły mu dopiero dwa zwycięstwa przed czasem odniesione w 1912 roku, w odstępie zaledwie sześciu tygodni nad francuskimi pięściarzami w Paryżu: Georgesem Carpentierem i Georgesem Bernardem. Potem jednak przyszła seria porażek przerywanych paroletnimi okresami zawieszenia kariery, po których Papke wycofał się ostatecznie w 1919 roku. Dorobił się na boksie, jednak wszystko stracił w czasach Wielkiego Kryzysu, odeszła od niego także żona. Wreszcie 26 listopada 1936 roku, w rocznicę swojej czwartej walki z Ketchelem, Papke pogrążony w depresji, zastrzelił swoją byłą żonę i popełnił samobójstwo. Obaj wielcy rywale zakończyli życie w tragicznych okolicznościach. Zapamiętani zostali jednak jako wspaniali pięściarze i zaliczeni w poczet International Boxing Hall o Fame.