W ostatnią sobotę Guillermo Rigondeaux (12-0, 8 KO) stał się autorem ogromnej niespodzianki, wygrywając jednogłośnie na punkty z faworyzowanym Filipińczykiem Nonito Donaire (31-2, 20 KO). Genialny Kubańczyk w oczach sędziów zwyciężył stosunkiem 114-113, 115-112 oraz 116-111.
"Flash" początkowo nie zgadzał się z tym werdyktem, ale po obejrzeniu powtórki przyznał, że nie zasłużył nawet na remis. Nonito przyznaje, że zgubiła go pewność siebie i polowanie na pojedynczy cios. Rigo okazał się za dobry, żeby wpaść w jego pułapkę i skończyło się na jednym tylko nokdaunie, po którym Kubańczyk szybko doszedł do siebie.
DONAIRE: REMIS LUB MOJA WYGRANA NAJSPRAWIEDLIWSZYM WYNIKIEM >>>
- Nie zrobiłem wystarczająco dużo. Jedyne, co mi się udało, to sprawienie, że walka momentami mogła się podobać. W ringu nie czułem, że często daję się trafiać. Teraz jednak wróciłem do walki i wyglądało to inaczej. Przeciwnik dobrze się ruszał, trafiał i zbierał punkty. Kiedy walczyliśmy, to był tylko zwykły prawy prosty, nie robił na mnie wrażenia i myślałem tylko o tym, by iść do przodu. Po zakończeniu walki byłem przekonany, że zasłużyłem na zwycięstwo, ale teraz wiem, że tak nie było - oświadczył 30-letni Donaire.
Nonito zamierza powrócić przed końcem roku. W piątek podda się operacji barku. Z jego kontuzją zmagał się od dłuższego czasu, ale wcześniej walczył bardzo często i nie miał czasu na rehabilitację. Po porażce zamierza dobrze się odbudować. Lekarze mówią, że przerwa może potrwać pół roku, ale Filipińczyk przekonuje, że dba o siebie i już za cztery miesiące będzie mógł wrócić do trenowania.