PACQUIAO: JA NIE NARZEKAM PO PORAŻCE

Luis Sandoval, boxingscene.com

2012-11-29

Manny Pacquiao (54-4-2, 38 KO) jest w końcowej fazie przygotowań do czwartej - i miejmy nadzieję, że ostatniej walki ze swoim najtrudniejszym rywalem - Juanem Manuelem Marquezem (54-6-1, 39 KO). Poprzednie trzy potyczki były bardzo zacięte. Pierwsza zakończyła się nieco krzywdzącym Filipińczyka remisem, natomiast dwie kolejne wygrał "Pacman", choć były one tak wyrównane i trudne do punktowania, że każdy werdykt przeszedłby bez większego echa.

Po każdej walce Marquez narzekał, że został oszukany przez sędziów. Pacquiao może jednak z czystym sumieniem powiedzieć, że dokładnie wie, co czuje "Dinamita", bo w czerwcu został haniebnie oszukany w pojedynku z Timothym Bradleyem (29-0, 12 KO) i w tym przypadku nie mogło być żadnych wątpliwości - Manny zwyciężył bezdyskusyjnie, a wygrana jego przeciwnika to jeden z największych skandali ostatnich lat.

- Jeśli porówna się moje walki z Marquezem do tej z Bradleyem, chyba oczywiste jest, że zostałbym znacznie bardziej skrzywdzony, ale nigdy nie narzekałem. Słyszeliście kiedyś, żebym żalił się, że zostałem okradziony ze zwycięstwa? Przegrałem i pogodziłem się z tym. Taki jest ten sport - powiedział blisko 34-letni Pacquiao.

Manny zamierza uniknąć kolejnego kontrowersyjnego roztrzygnięcia i nastawia się na nokaut. Z jego obozu dochodzą wieści o częściowym powrocie dawnej agresji. Słyszymy też, że "Pacman" kładzie na deski kolejnych sparing partnerów i nastawia się na walkę pełną akcji.

- Liczę na to. Chcę więcej akcji w ringu. Dam z siebie wszystko i jeśli pojawi się szansa na skończenie walki szybko, to czemu nie? Skupiam się na odnalezieniu dawnej agresji. Agresja i więcej ruszania głową. Zejścia na boki i szybkość. Myślę, że to będzie różnica w stosunku do trzech poprzednich walk - kończy filipiński gwiazdor.