WIELCY WSPOMINAJĄ EMANUELA STEWARDA

Redakcja, Informacja prasowa

2012-10-26

Ta wiadomość spadła na nas niespodziewanie. Jeszcze we wtorek Władimir Kliczko mówił na treningu medialnym, że pozostaje w stałym kontakcie z Emanuelem Stewardem. Dodał "Bardzo nam go tu brakuje, ale jak w tej piosence - Show must go on, dlatego robię swoje". Nie spodziewał się jednak pewnie tego, że półtora dnia później dowie się o śmierci swojego legendarnego trenera.

Legendarnego, bo i prowadził największe gwiazdy w historii tej dyscypliny. Odzew na informację o tragicznych wydarzeniach z Detroit był więc naturalnie ogromny.

- Informacja o jego śmierci niesie w sobie rozpacz oraz głęboki smutek. To jeden z najwybitniejszych i najbardziej szanowanych szkoleniowców naszej ery. Kiedy współpracowaliśmy razem, nauczyłem się od niego wiele nowych rzeczy i będę zawsze mu wdzięczny za pomoc w tamtym czasie. Byliśmy również przyjaciółmi i podobnie jak inni, ja również będę za nim tęsknić. Emanuel był ważną częścią społeczności bokserskiej - powiedział Oscar De La Hoya, jeden ze sławniejszych podopiecznych Stewarda.

- Jestem kompletnie zdruzgotany odejściem mojego długoletniego przyjaciela, mentora i trenera w jednym. To właśnie "Manny" pomógł mi przejść przez najważniejsze walki mojej kariery. Utrzymywaliśmy stały kontakt i gdy ostatnio rozmawialiśmy, wydawał się jak zwykle optymistycznie nastawiony do życia. Zawsze mówił mi, że jestem najlepszy, ale prawda jest taka, że to właśnie on był najlepszy i jestem wdzięczny oraz zaszczycony faktem, że byłem częścią jego sukcesów. Manny zawsze dawał całego siebie, był bezinteresowny, współczujący, ale i momentami surowy. Był instytucją sam sobie i jestem dumny z tego, że stał w moim narożniku tak wiele lat. Tęsknie za jego szczerym uśmiechem oraz rozmowami na temat boksu i życia. Moje modlitwy i kondolencje w tej trudnej chwili kieruję w stronę jego rodziny - dodał od siebie inny wielki champion, były absolutny mistrz wszechwag, Lennox Lewis.

- To straszna wiadomość. Znałem go od 1984 roku, czyli przez całą moją karierę. Zawsze podziwiałem tego faceta. Zrobił wiele dla sportu boksu i miasta Detroit. Na pewno będzie mi go brakowało, wciąż jestem w szoku. Król jest martwy. Nie mogę w to uwierzyć - wyznał drżącym głosem James Toney.

- Spoczywaj w pokoju. Wszyscy będziemy za Tobą tęsknić - przyznał Bernard Hopkins.