JAK KRÓL Z UZURPATOREM

Gdy ciemność lochu pochłania dawnego króla, następcy nie czekają na jego powrót, a zajmują opuszczony tron. Kto jest tu prawowitym władcą, a kto uzurpatorem, nie będzie nam dane rozstrzygnąć. Ostateczna bitwa się nie odbyła i marne są już szanse, że dojdzie ona do skutku. A nawet jeśli, to kto poza masochistami ośmieli się za parę lat spojrzeć na pojedynek dwóch staruszków?

Dawny król Mayweather okupował przez lata te ciemniejszą stronę planety i to bynajmniej nie ze względu na kolor skóry. Sam z własnej woli wybrał tę właśnie ścieżkę. Obwieszony złotem otoczył się gangsterami, niewyparzonym językiem prowokował ludzi no i bijąc partnerkę sam zgotował sobie detronizację. Po drugiej, jaśniejszej stronie planety jest jedyny godny go rywal, przez wiele sezonów niestety tylko korespondencyjny. To jest prawdziwy król ulicy marzący o politycznym usankcjonowaniu swojego panowania, czyli prezydenturze. Stara się ładnie mówić i ubierać, obnosi się wiarą w Chrystusa Pana i wspiera swoich dawnych przyjaciół ze slamsów.

Zdaje się, że obydwu władców klasyfikacji bez względu na kategorie wagowe łączy tylko jedna rzecz - genialne pięściarstwo. Niestety zakuty w kajdany Mayweather kończy póki co karierę bez fanfar i łez wzruszenia, tak więc i my nie musimy się nim na razie zajmować. Wygląda stąd na to, że król pozostał tylko jeden i już dziś w MGM Grand Garden w Las Vegas kolejny pretendent zapragnie sprawdzić, czy nie jest on czasem nagi, jak wielu zaczyna powoli przebąkiwać. Pojedynek odbędzie się o pas WBO kategorii półśredniej. Manny Pacquiao zdobył go 14.11.2009, pokonując zdecydowanie Miguela Cotto. Bronił go z powodzeniem przeciwko Clotteyowi, Mosleyowi oraz Marquezowi. W międzyczasie zmiażdżył Antonio Margarito w walce o wakujący tytuł WBC w kategorii junior średniej.

Pochodzący z Palm Springs w słonecznej Kalifornii Bradley nie był jednak pierwszym wyborem mistrza. Pierwotnie miał nim być Juan Manuel Marquez, ale ten po pamiętnym ostatnim starciu między nimi, chciał walczyć tylko w Meksyku. Wymieniano także nazwiska Miguela Cotto czy Lamonta Petersona, a nawet Mike'a Jonesa, ale temu sprzeciwił się akurat Bob Arum, promotor obu pięściarzy. Aby dostać szanse walki życia Amerykanin z kolei odrzucił duże pieniądze za walkę z Amirem Khanem, a później odczekał kilka miesięcy bez walki aż do wygaśnięcia kontraktu z grupą promotorską Garego Shawa i związał się z Top Rank Promotions Boba Aruma. Wiedział bowiem dobrze, że wielkie nazwiska jakie ma w stajni ten promotor walczą przede wszystkim ze sobą (Cotto, Clottey, Margarito, Pacquiao, Marquez). Za walkę z Khanem miał zainkasować 1,5 miliona dolarów. W zamian pokonał sławnego, ale już słabszego Kubańczyka Joela Casamayora za niewiele mniej, bo 1,2 miliona dolarów. Teraz już  wie, że zrobił bardzo dobrze odchodząc do Aruma. Wcześniej niezbyt atrakcyjny i miły dla oka styl boksowania ograniczał jego rozpoznawalność do specjalistycznego rynku bokserskiego, a teraz czeka na niego 5 milionów dolarów. Wyrwał się wreszcie poza zamknięty krąg i było widać, że bardzo odpowiadało mu ogrzewanie się w blasku gwiazdy Pacquiao.

Choć marketingowo jest wciąż liliputem to nie można mu jednak odmówić umiejętności czysto sportowych. Na zawodowych ringach wygrał wszystkie 28 walk, w tym 12 przed czasem. Jedną  uznano za nieodbytą, lecz w niej także wyraźnie przeważał. W 2008 roku odważnie wyjechał do Nottingham w Anglii i pokonał tam boksera gospodarzy, mistrza WBC kategorii junior półśredniej Juniora Wittera, posyłając go nawet na deski w 6. rundzie. Ostatecznie zwyciężył na punkty dwa do jednego (114:113, 115-113 oraz 112-115) szokując zebraną w hali publiczność. 4 sierpnia 2009 roku do pasa WBC dorzucił pas WBO, pokonując, również na punkty, Kendalla Holta. W tej walce Bradley zaliczył knockdown już w 1. rundzie, ale pokazał serce i determinacje, która jest jego znakiem rozpoznawczym do dziś.

W sierpniu 2009 roku zdominował byłego mistrza Nate'a Campbella, jednak w wyniku zderzenia głowami w 3. rundzie Campbell nie był w stanie kontynuować walki. Początkowo ogłoszono zwycięstwo Bradleya, ale po paru tygodniach walkę anulowano. Już w grudniu jednak zdecydowanie wygrał z Lemontem Petersonem, późniejszym sensacyjnym pogromcą Khana. Kolejnym po Petersonie niepokonanym zawodnikiem, któremu Bradley zepsuł rekord był Carlos Abregu, a zaraz po nim, w styczniu 2011 roku, to samo spotka Devona Alexandra. Walka znów została przerwana po zderzeniu się głowami. Po 10. rundach na kartach sędziowskich wygrywał Bradley (98-93, 97-93, 96-95) i to on został ogłoszony zwycięzcą. Ostatnią walkę Kalifornijczyk stoczył ze wspomnianym wcześniej Joelem Casamayorem, którego znokautował w 8. rundzie.

Amerykanin to utalentowany, silny psychicznie i zmotywowany bokser, w najlepszym dla sportowca wieku, który powinien wnieść do ringu agresję. Wielce prawdopodobne jest, że i z dzisiejszego pojedynku będzie chciał uczynić wojnę, która pozwalała mu wygrywać z niepokonanymi bokserami. Choć sam przyznaje, że nie będzie walczył w swojej naturalnej kategorii, ale liczy, że dzięki siedmiu dodatkowym funtom wody będzie jeszcze silniejszy i szybszy.

Mimo tych wszystkich atutów, Pustynną Burzę czeka nie lada wyzwanie. Bo choć po walce z Marquezem mówi się o spadku formy Pacquiao, to do ringu wyjdzie bardzo dobrze zmotywowany stary mistrz, który nie przegrał od 2005 roku. Mistrz, który uporządkował swoje sprawy osobiste, które podobno rozpraszały go przed ostatnią walką, oraz nauczył się łączyć obowiązki kongresmena z boksem. Choć doszło do pewnego spięcia między nim a Alexem Ariza, trenerem od przygotowania kondycyjnego, i pojawiły się problemy z urzędem podatkowym, to nie powinno to wpłynąć znacząco na jego formę.

Amerykanin nie posiada nokautującego ciosu, a Manny, choć piekielnie silny, nie znokautował nikogo od 3 lat, więc i tym razem nie powinno być rażących ciosów z jego strony. Bradley jednak musi zaskoczyć Filipińczyka atakami od początku pojedynku, bowiem z czasem stary lis znajdzie sposób na pokonanie mniej doświadczonego boksera. Jeśli Amerykanin nie wygra przez nokaut, to raczej nie będzie dominował na tyle, by wygrać na punkty.

Smaczku tej konfrontacji dodaje fakt, że przemiły na konferencjach prasowych Timothy, w ringu niebezpiecznie atakuje głową. Walczący z odwrotnej pozycji Manny jest bardziej podatny na tego typu ataki. Dużo więc będzie zależało od sędziego, ale też od reakcji Pacquiao, który, jeśli zacznie za bardzo skupiać się na głowie Bradleya, może się nieuważnie odsłonić. Pozycja ta pozwala też przeciwnikowi łatwiej maskować ewentualne faule. Podobna sytuacja miała miejsce w walce Bradleya z Alexandrem.

Kluczowe w tej walce powinny być jednak ciosy na korpus, a fenomenalna praca nóg Mannyego pozwala mu unikać wielu takich, okrążać przeciwnika ciosów i spokojnie czekać na podbródkowe i prawy sierpowy. Niektórzy podpowiadają mu także, żeby pracował bardziej niż zwykle łokciami, aby utrzymywać oponenta we właściwym dystansie. Bradley z kolei musi pamiętać, że zawodnik atakujący głową traci przeciwnika z oczy, co daje inteligentnym zawodnikom, a takim jest bez wątpienia Pac-Man, większe szanse na trafienie. No i jeśli Bradley pozwoli Pacquiao na wyprowadzanie kombinacji, obrońca pasa nie powinien mieć problemów ze zwycięstwem.

Ostatecznie Manny Pacquiao jest ciągle zdecydowanym faworytem tego pojedynku, jednak nie będzie to spacerek, jak się wielu wydaje. Filipińczyk ma wiele do udowodnienia po wpadce w walce z Marquezem, więc na pewno będzie dobrze przygotowany, ale Pustynna Burza wie, że od dzisiejszej nocy może zależeć cała jego kariera. Skrzydeł doda mu na pewno fakt, że i tak znalazł się w komfortowej sytuacji, bo jeśli wygra, to drzwi do lukratywnego świata pay-per-view i potencjalnej walki z Mayweatherem stoją przed nim otworem. A jeśli nawet przegra, ale pozostawi po sobie dobre wrażenie, to i tak zyska rzesze nowych fanów, pokaże się światu i wciąż będzie mógł walczyć przeciwko dobrym nazwiskom. Nie ma więc nic do stracenia i jedyne co musi zrobić, to wyjść z sercem do ringu, a to akurat potrafi.

Czy to z kolei wystarczy na boksera, który dominuje wszystkich swoich przeciwników? To się okaże za parę godzin. Jednego możemy być jednak pewni. Emmanuel Dapidran Pacquiao na pewno nie odda korony tak łatwo.

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: DapidranPacquiao
Data: 09-06-2012 18:02:38 
Damy radę.
 Autor komentarza: Krzych
Data: 09-06-2012 19:02:39 
Mam nadzieję, że Pacquiao przegra drugi raz z rzędu. Bradley to jeden z tych, który ma na to szanse. No bo powiedzmy sobie szczerze, emeryt Mosley, Clottey czy Margarito nie mieli nawet ułamka procenta szans na zwycięstwo. Niech nawet wygra tymi swoimi faulami. Manny wygrał nieuczciwie więc może teraz przegrać nieuczciwie. Jedno jest pewne - będzie wojna
 Autor komentarza: Kasandr
Data: 09-06-2012 19:16:44 
Czy ktoś wie o której walczy Manny?
Jak wstaję o 2.00 to zasypiam przed główną walką i oglądam końcówki.:)
 Autor komentarza: WielkiPies
Data: 09-06-2012 19:27:55 
Krzych, proszę Cię, ogarnij się trochę. Już wszyscy na tym forum wiedzą, że nie cierpisz Pacqiao. Uspokuj się. Już wszystko dobrze...
;)
 Autor komentarza: rumburak
Data: 09-06-2012 19:37:06 
Kasandr
Nie wcześniej jak o 5:00
 Autor komentarza: Kasandr
Data: 09-06-2012 19:40:15 
rumburak
Dzięki.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.