DAWID KOSTECKI: BÓJ Z LEGENDĄ, A PÓŹNIEJ ...WIĘZIENIE

Kamil Wolnicki, przegladsportowy.pl

2012-05-23

- Planowana na 30 czerwca pańska walka z Royem Jonesem juniorem wywołała ogromne zamieszanie.
Dawid Kostecki: Supersprawa! Nie ukrywam, że to było jedno z moich marzeń. Wiedziałem, że kiedyś zmierzę się z gwiazdą. Przyznam jednak, że nie liczyłem na legendę, bo Roy Jones junior to właśnie legenda. Gdy wyobrażałem sobie coś takiego, widziałem halę Madison Square Garden, jednak teraz cieszę się z pojedynku w Polsce. Fakt, że będę walczył przed swoimi kibicami, bardzo dobrze świadczy o moich promotorach. Interesuję się boksem od najmłodszych lat i zawsze to mniej doświadczony pięściarz jechał spotkać się z legendą, a tu legenda przyjeżdża do mnie. Takiego zawodnika jak Roy, znają wszyscy i walką z kimś takim wchodzi się na sportowe salony.

- Na przygotowania zostało panu sześć tygodni.
DK:  Nie ma problemu, bo trenowałem i jestem w gazie. Zdarza się, że bokserzy przyjmują taką ofertę dwa tygodnie przed wejściem do ringu, bo trudno odmówić dostając taką szansę. Ja mam wszystko, co chciałem. Zawsze powtarzałem swojemu promotorowi, że nie wejdę do ringu, jeśli nie będę na sto procent gotowy na zwycięstwo. Teraz mam czas i powinienem osiągnąć dobrą formę, nie tylko fizyczną, ale i psychiczną. Mnie wiadomość o walce z takim rywalem uskrzydla. Co ja mogę powiedzieć? Kurde, to coś wspaniałego! Od dawna słyszałem pytania od fanów: „kiedy spotkasz się z kimś naprawdę dobrym?" Walka z Royem Jonesem juniorem pokaże, na co mnie stać. Każdy wie o moich możliwościach, ale nie przeszedłem prawdziwego sprawdzianu. Jones najlepsze lata ma za sobą, lecz to ciągle Jones, bokser z wielkim bagażem doświadczeń, który był mistrzem świata w czterech kategoriach wagowych. Walki, które ostatnio przegrywał, odbywały się w kategorii junior ciężkiej, gdzie chłopaki biją bardzo mocno. Jako półciężki, a w tej wadze się zmierzymy, nie dawał sobie zrobić krzywdy. Zobaczymy, co pokaże ze mną.

- Jeśli pan wygra, usłyszy, że pokonał „emeryta". Jak pan zareaguje?
DK: Nie ma człowieka, który zadowoliłby wszystkich. Zawsze będą zwolennicy i przeciwnicy. Nie biorę tego pod uwagę, bo dla mnie liczy się zdanie tych, którzy znają się na boksie i wiedzą, ile potu trzeba wylać na treningach. Staram się nie czytać komentarzy, ale robić swoje. Wyjdę do ringu skupiony w stu procentach. Jeden cios może zdecydować o wszystkim, bo Jones ma piekielnie silne uderzenie. Potrafił nim łamać żebra. Dla mnie to żaden „dziadek", o którym można powiedzieć, że „Dawid go zniszczy". A po walce może się znaleźć ktoś szukający dziury w całym. Pamiętam opinie po występach   Darka Michalczewskiego i innych. Krytyków nie brakowało. I dobrze, bo... mamy demokrację.

- Naprawdę będzie pan gotowy psychicznie? Z wyrokiem więzienia nad głową?
DK:  Przeszedłem już trochę zawirowań w życiu. Kiedy jestem na treningach w Warszawie, nie myślę o nich, jestem wyłączony. Wiem, że ciąży na mnie wyrok, ale nie wpłynie to na walkę. Raz, z Rumunem Ilie, wypadłem słabiej, bo wtedy przed starciem ktoś – chyba specjalnie – zdekoncentrował mnie, puszczając plotkę, że zabiorą mnie z treningu i zamkną. Złośliwość się udała, bo chociaż wygrałem, boksowałem słabiej. Wtedy sobie powiedziałem, że muszę się skupić na swoim zadaniu w ringu. Potrafię to zrobić. Walka z Jonesem jest dla mnie podwójnym bodźcem, a mój sukces stanie się porażką tych, którzy mi źle życzą.

- Jaki jest pana status prawny? Wie pan już, kiedy ma się stawić w więzieniu?
DK: Pozostały jeszcze opcje, żeby było dobrze i mam nadzieję, że tak się stanie. Nie chcę teraz więcej mówić, bo po co strzelać sobie samobója? Czekam na uzasadnienie wyroku. Powtarzam zawsze, że ludzie miewają większe problemy. Ja dam sobie radę. Teraz najważniejsza jest walka z Royem Jonesem juniorem.

- Od razu staje mi przed oczami obrazek z Łodzi, kiedy aresztowano Artura Szpilkę tuż przed walką z Wojciechem Bartnikiem. Możemy mieć pewność, że takie sceny się nie powtórzą?
DK: Pewny jestem tylko tego, że dożyję do śmierci.

Rozmawiał: Kamil Wolnicki, Przegląd Sportowy