'TO BYŁ WSPANIAŁY CZŁOWIEK I WIELKI WOJOWNIK'

- Wiele razy potrafił doprowadzić mnie do szału i wrzeszczałem na niego. Wówczas on mówił: ‘Słuchaj Pat, pomyśl sobie, że masz czwórkę dzieci i jedno z nich jest złe. To właśnie ja jestem tym najgorszym dzieckiem. Przecież nie możesz mieć wszystkich dobrych!’ kończył z tym swoim rozbrajającym uśmiechem - tak oto wspomina tragicznie zmarłego Arturo Gattiego (40-9, 31 KO) jego wieloletni przyjaciel i menadżer Pat Lynch.

11 lipca 2009 roku Pat razem z rodziną przebywał na krótkich wakacjach we Włoszech, gdy otrzymał najsmutniejszy telefon w swoim życiu. To właśnie wtedy dowiedział się, że Gatti został znaleziony martwy w jednym z hoteli w Brazylii, gdzie razem ze swoją żoną Amandą Rodrigues i ich małym synkiem postanowił spędzić kilka dni.

- Moje dzieci go uwielbiały i nazywały wujkiem Arturo. Prawie dwie dekady temu był świadkiem na moim ślubie i został ojcem chrzestnym jednej z moich córek. Spędzaliśmy razem urlopy i święta bożego narodzenia. Po tym telefonie wszyscy płakaliśmy i nie mogliśmy uwierzyć w to co się stało. To było coś okropnego…- kończy ze łzami w oczach Lynch.

Tak naprawdę sprawa śmierci ‘Thundera’ nie została wyjaśniona do dzisiaj. Na początku brazylijska policja aresztowała żonę boksera, oskarżając ją o morderstwo, jednak później uznano, iż Arturo popełnił samobójstwo i wypuszczono ją na wolność. Lynch nigdy w tę wersję nie uwierzył. Znał Gattiego doskonale i wiedział, że człowiek, który zarówno w ringu jak i poza nim pozostawał niezłomny, nigdy nie zrobiłby takiego kroku.

- To nie był typ człowieka, który gdy coś się nie układa ucieka i popełnia samobójstwo – stwierdza kategorycznie menadżer. – Miał po co i dla kogo żyć. Nieco wcześniej urodził mu się drugi syn, chciał zacząć promować walki i pięściarzy. Ciągle powtarzał, że jeden etap jego życia dobiegł końca i teraz chce zacząć następny, w którym też da z siebie wszystko, aby osiągnąć sukces. Tak do tego podchodził.

- Dlatego też wynająłem doktora Michaela Badena, który zrobił drugą autopsję, a mój brat rozpoczął prywatne śledztwo. Bardzo szybko Baden powiedział mi, że jest wiele nieścisłości w ustaleniach Brazylijczyków i posiadają dużo dowodów mogących wpłynąć w ogromnym stopniu na przebieg śledztwa i dotarcie do prawdy. Według nich on powiesił się na pasku od damskiej torebki, a przecież to nie ma sensu…- kontynuuje Pat. – Co ciekawe po powrocie z Włoch dowiedziałem się, że nieco wcześniej Arturo zmienił zapis w swoim testamencie i całą swoją fortunę wycenianą na 6 milionów dolarów przepisał na żonę. Trzy tygodnie później był martwy…- kończy zamyślony Lynch.

Ich wspólna znajomość zaczęła się w 1991 roku, kiedy Pat zaczął współpracować z 19-letnim wówczas pięściarzem. Chyba nie spodziewał się, że ten młody i niepozorny bokser szybko doprowadzi ich na sam szczyt. ‘Thunder’, w którego żyłach płynęła włoska krew, wychował się w Kanadzie gdzie zaczął boksować i szybko osiągnął wiele sukcesów amatorskich. Następnie przeprowadził się do New Jersey i tam zasłynął tym, co stało się jego znakiem firmowym - siłą i sercem do walki.

Sam Lynch ma 53 lata. Wcześniej zajmował się sprzedażą biletów na imprezy sportowe na terenie New Jersey. Kiedy podpisywał kontrakt z Gattim przeczuwał, że jest dobry. Po trzech walkach był już tego pewny.

- Nigdy nie zapomnę, jak podczas swojego debiutu zastopował jakiegoś chłopaka w trzeciej rundzie i następnie udaliśmy się do Filadelfii. Tam, aby znokautować swojego przeciwnika potrzebował zaledwie 19 sekund. Tym samym ustanowił nowy rekord stanu Pensylwania, który wcześniej należał chyba do Marvisa Fraziera. Trzecia walka odbyła się w Newark, a jej promotorem był Russell Peltz. Pamiętam, jak przyszedł do mnie przed walką i powiedział, że przeciwnik Arturo Richard De Jesus jest świetny i wszyscy dziennikarze stawiają na jego zwycięstwo. Pomyślałem wtedy, że nie jest dobrze. Wcześniej Arturo miał walczyć z innym przeciwnikiem, ale zachorował i zastąpił go właśnie De Jesus.

- Mówię więc Gattiemu, żeby uważał, bo będzie miał w ringu prawdziwego twardziela, wtedy on mi przerwał i powiedział: ‘Słuchaj, jeżeli nie będę w stanie go pokonać, to znaczy, że nigdy nie zostanę mistrzem świata’. Pamiętam, jak potem wchodziliśmy do ringu i Teddy Atlas, który był wówczas komentatorem tego pojedynku powiedział, że podejmujemy ogromne ryzyko pozwalając mu walczyć z De Jesusem. Co zrobił Gatti? Załatwił go w ciągu 30 sekund! – wspomina z uśmiechem Lynch.

To po tamtym zwycięstwie Pat i Arturo podpisali kontrakt z Main Events, którzy widząc go w akcji przepowiadali mu wielką przyszłość. Nie pomylili się ani trochę. To właśnie Gatti stał się jedną z ikon brutalnego i krwawego boksu lat 1990- 2000, tocząc niezapomniane i spektakularne boje.

Jednym z najlepszych było jego starcie z Wilsonem Rodriguezem (48-10-3, 27 KO), podczas którego w drugiej rundzie po raz pierwszy w karierze znalazł się na deskach. Arturo zdołał się jednak pozbierać i ostatecznie znokautował boksera z Dominikany w szóstej odsłonie. Zapytany przez dziennikarzy, co czuł leżąc na macie odparł: Myślałem o dwóch rzeczach. Po pierwsze, że nie dostanę obiecanego mi za zwycięstwo sportowego BMW. Po drugie, że Pat Lynch dostanie zawału.

Dzięki takim właśnie zwycięstwom Arturo szybko stał się niezwykle popularny i czerpał z życia pełnymi garściami, imprezując z takim samym zapałem z jakim trenował i walczył.

- Mój ojciec zawsze powtarzał bokserom, że mogą zostać albo świetnymi pięściarzami, albo celebrytami, ale nigdy nie mogą obu tych zawodów łączyć – stwierdza przyjaciel byłego mistrza świata. – Gatti walczył ostro i bawił się ostro i wszyscy o tym wiedzieli. Ileż było takich wybryków, które na szczęście nigdy nie ujrzały światła dziennego, jak przypadkowe bójki w uliczkach i tym podobne. Jednakże przed walkami potrafił się skoncentrować tylko i wyłącznie na treningu. Każdy obóz traktował śmiertelnie poważnie i wypruwał z siebie flaki.

Oczywiście najsłynniejszymi pojedynkami ‘Thundera’ były dramatyczne wojny z Micky Wardem (38-13, 27 KO). Pierwszą z nich Gatti przegrał, ale w dwóch kolejnych mający irlandzkie korzenie rywal musiał uznać jego wyższość. Po ogłoszeniu werdyktu ich pierwszej potyczki Arturo stwierdził:

- Zawsze mówiłem, że najcięższą walkę w życiu stoczę przeciwko komuś takiemu jak ja. I wiecie co? Ten sukinsyn jest dokładnie moją kopią!

Podczas ich drugiego pojedynku Gatti wyboksował Warda, rewanżując mu się w ten sposób za porażkę. Obydwaj przyjęli jednak tyle potężnych ciosów, że wylądowali w szpitalu na obserwacji. Trzeciego thrillera nie chciał już ani trener Arturo, ani jego menadżer, mimo tego ‘Thunder’ doprowadził do niego, tak oto tłumacząc swoją decyzję Lynchowi.

- To nie w porządku Pat. On przecież dał mi szansę po naszej pierwszej walce. Teraz ja muszę mu się odwdzięczyć. Jeżeli Micky ma okazję, aby zarobić na walce ze mną milion dolarów, to ja chcę mu to umożliwić. Jestem mu to winien. Chcę z nim walczyć po raz trzeci! – argumentował honorowy czempion.

Menadżer spełnił jego życzenie i tak przyjaciele, a w ringu śmiertelni wrogowie zmierzyli się po raz trzeci. Arturo złamał wówczas na samym początku rękę i znalazł się na deskach, ale ostatecznie zwyciężył. Zaraz po tej walce Ward zakończył karierę, a Gatti kontynuował to, co umiał robić najlepiej, czyli serwował kibicom krew, pot i łzy.

Po serii wspaniałych zwycięstw przyszedł czas na kolejną porażkę. Jego pogromcą stał się Floyd Mayweather Jr. (42-0, 26 KO), który sprawił mu straszliwe lanie będące początkiem końca tego wielkiego wojownika. Niespełna rok później Gatti próbował powrócić na szczyt (tym razem w nowej kategorii półśredniej) krzyżując rękawice z Argentyńczykiem Carlosem Manuelem Baldomirem (48-13-6, 14 KO). Jednakże większy i silniejszy fizycznie pięściarz z Santa Fe zastopował go w 9. odsłonie.

Po tej przegranej jego przyjaciel Lynch prosił go, aby zawiesił rękawice na kołku i przeszedł na sportową emeryturę. Arturo nie dawał jednak za wygraną i domagał się jeszcze jednego pojedynku.

- Po walce z Baldomirem powiedziałem mu: ‘Człowieku już wystarczy’! Jednak on błagał o starcie z Gomezem. Przysięgał, że to będzie naprawdę jego ostatni występ i że chce sprawdzić czy stać go jeszcze na sukcesy. Zgodziłem się, ale to było błędem. Już po drugiej rundzie, kiedy szedł do narożnika na przerwę wiedziałem, że tego nie wygra. Widziałem w jego oczach rezygnację. Wszystko zakończyło się w siódmej rundzie, to było smutne pożegnanie z ringiem – wspomina przyjaciel ‘Thundera’.

- Co będę wspominał najmilej? Chyba to, jak dorastał i stawał się supergwiazdą, w którą nikt oprócz mnie na początku nie wierzył. Gdy podpisywaliśmy kontrakt powiedział mi, że pewnego dnia zostanie mistrzem świata. Razem pokonaliśmy długą drogę i osiągnęliśmy to. Jestem bardzo szczęśliwy, że go poznałem i pracowałem z nim. To był wspaniały człowiek i wielki wojownik i takim go wszyscy pamiętajmy – kończy z nieskrywaną dumą w głosie i ze łzami w oczach Pat.

- Już niedługo od jego śmierci minie dwa lata, a ja wciąż nie mogę w to uwierzyć. Tak strasznie za nim tęsknię – mówi załamującym się głosem. – Kiedyś ktoś powiedział mi, żebym walczył o niego tak, jak on walczył dla mnie i to utkwiło w mojej głowie. Dlatego jeżeli będzie tylko jakaś nikła szansa, aby wyjaśnić co się z nim stało, zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby tego dokonać. I nigdy się nie poddam, bo jestem mu to winien…

Arturo Gatti swój pierwszy tytuł w kategorii junior lekkiej federacji IBF wywalczył w grudniu 1995 roku, kiedy to zwyciężył na punkty Tracy'ego Harrisa Pattersona (63-8-2, 43 KO). Następnie w styczniu 2004 roku dołożył do tego pas federacji WBC w dywizji lekkopółśredniej pokonując w taki sam sposób Gianlucę Branco (45-3-1, 23 KO). Cztery razy prestiżowy magazyn ‘The Ring’ walki z jego udziałem uznawał za ‘pojedynki roku’ (w 1997 zwycięstwo z Gabrielem Ruelasem, w 1998 przegrana z Ivanem Robinsonem, w 2002 przegrana z Micky Wardem, w 2003 zwycięstwo z Micky Wardem).

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: rogal
Data: 01-02-2012 00:43:50 
Wielki, wielki wojownik.

Cześć jego pamięci.

Wzruszający artykuł.

pozdrawiam
 Autor komentarza: Grastabakalator
Data: 01-02-2012 08:30:52 
Rewelacyjny zawodnik. Miał niepowtarzalny ofensywny styl. Pojedynki z Wardem i Robinsonem to prawdziwe, niezapomniane spektakle.
 Autor komentarza: PeterManfredo
Data: 01-02-2012 09:36:55 
Wspanialy bokser. Porazka z uczestnikiem Contender Alfonso Gomezem byla dla mnie szokiem bo np Cotto bawil sie z Meksykaninem jak z dzieckiem... No ale to byl juz schylek tego wielkiego piesciarza... Z drugiej strony zmiana zapisu w testamencie na zone i smierc trzy tygodnie pozniej... Zbieg okolicznosci nieslychany
 Autor komentarza: MAKAV3LI
Data: 01-02-2012 10:12:28 
R.I.P Arturo najbardziej Mnie szokowało jak ten gosciu miał tak twardą szczękę. Masakra
 Autor komentarza: ARAS123
Data: 01-02-2012 11:34:06 
R.I.P. Arturo Gatti
Wspaniały bokser, świetny człowiek i Wielki Wojownik. Myślę że wszyscy zapamiętają jego pojedynki.
 Autor komentarza: DamXBL
Data: 01-02-2012 11:37:19 
dwudziesty pierwszy wiek a oni nie mogą dojść jak Arturo umarł?
przecież to jest śmieszne.jeszcze na pasku od damskiej torebki.'widzisz i nie grzmisz?!'
 Autor komentarza: DamXBL
Data: 01-02-2012 11:43:14 
mozna linki z YT wklejać? mam nadzieje,ze tak i obejdzie sie bez jakiegoś fikuśnego bana ;)
bardzo dobry i ciekawy dokument o ostatnich 48 godzinach zycia Arturo.niestety po angielsku ale mysle,ze wiekszosci nie sprawi to problemu.
pozdro.
http://www.youtube.com/watch?v=c3KmhFOTv6A
 Autor komentarza: DamXBL
Data: 01-02-2012 11:48:13 
nie sry to nie o ostatnich jego 48 godzinach ale itak o jego smierci ;)
sry za zamotke,jestem po dobrej imprezie(wiem ze jest sroda) i jeszcze nie spalem LOl
 Autor komentarza: proOf
Data: 01-02-2012 16:21:47 
DamXBL

to co Ty robiłeś na tej imprezie, że jeszcze nie spałeś ? :d
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.