GRZEGORZ SOSZYŃSKI: JESTEM MOCNY, MOGĘ WALCZYĆ Z KAŻDYM

Tomasz Moczerniuk, papatomski.com, fot. Ted Pacyga

2012-01-12

Po niemal rocznej przerwie do ringu powraca polski bokser wagi półciężkiej Grzegorz Soszyński (20-1-1, 10 KO). 17 lutego na gali w Chicago zmierzy się on z Rayco Saundersem (22-14-2, 9 KO) i ma to być pierwszy krok w drodze na szczyt urodzonego w Zakopanem pięściarza. Walkę będzie można obejrzeć w Polsce za pośrednictwem internetu, choć na razie jeszcze nie podano szczegółów technicznych dotyczących transmisji.

Tomasz Moczerniuk: Minęło sporo czasu od Twojej ostatniej walki. Dlaczego musieliśmy czekać aż 10 miesięcy na to, aby zobaczyć Ciebie znowu w ringu?
Grzegorz Soszyński: Wynikało to z tego, że miałem do poukładania troszkę spraw życiowych. Ale teraz czas najwyższy na powrót do boksu. Od 1.5 miesiąca przebywam w Chicago, gdzie szlifuję formę pod okiem Sama Colonny. Mam dobrą opiekę i świetne warunki. Czuję, że jestem "w gazie".

- Twój pojedynek z Geardem Ajetovicem o pas WBC Mediterranean był tak zacięty i wyrównany, że wielu fachowców twierdziło, że sprawiedliwszy byłby remis. Jakie były Twoje odczucia?  
GS: O remisie nie mogło być mowy! Serb wyprowadzał co prawda jakieś ciosy, ale ja w każdej rundzie zadawałem ich znacznie więcej. Były one także bardziej skuteczne, bo dochodziły do celu. Może z daleka tego nie było widać, ale najważniejsze, że widzieli to sędziowie. W ich opinii wygrałem na punkty i był to sprawiedliwy werdykt.

- 17 lutego wystąpisz w walce wieczoru na gali “Friday Night Fights” w Chicago. Kto będzie Twoim przeciwnikiem?
GS: Stanę naprzeciwko 37-letniego Amerykanina Rayco Saundersa. Jego rekord może nie powala na kolana, ale to doświadczony pięściarz, który nigdy w karierze nie przegrał przez nokaut*. O tym, że będzie on wymagającym rywalem może świadczyć też fakt, że chwalił go Tomek Adamek, który z nim sparował. W światowym rankingu wagi półciężkiej Saunders jest sklasyfikowany o cztery oczka wyżej ode mnie.

- Walka odbędzie się na tydzień przed Twoimi urodzinami – czy zamierzasz sprawić sobie urodzinowy prezent?

GS: Bardzo bym sobie tego życzył! Stawiam przed sobą wysokie cele: chcę wrócić do pierwszej 15. rankingu i wypłynąć na szersze wody, aby już wkrótce móc walczyć z najlepszymi. Chcę także dodać kolejny pas do kolekcji, bo stawką walki w Chicago ma być pas WBA America.

-

- Jako, że będziesz obchodzić okrągłą, 30. rocznicę urodzin – jak podsumujesz swoją dotychczasową karierę i jakie są Twoje najbliższe plany?
GS: Czuję lekki niedosyt, bo w mojej dotychczasowej karierze było zbyt wiele przerw. Jedna spowodowana była kontuzją, inna złym kontraktem, jeszcze kolejna sprawami osobistymi. Te pauzy nie były mi potrzebne i naprawdę żałuję, że dopiero teraz zacząłem współpracę z firmą Polish Sport Production. Mimo, iż to dopiero początek naszego związku ja już dziś czuję się bardzo dobrze i mam wrażenie, że “moc jest ze mną”. W końcu mam wokół siebie osoby, które znają się na rzeczy i wiedzą co ze mną zrobić. Na dodatek mam też mocnego sponsora: firmę International Perfect Trading, która zajmuje się wysyłką paczek i kontenerów. Są najlepsi a zarazem najtańsi w Stanach. Wspomagają mnie we wszystkim i bardzo jestem im za to wdzięczny. Plany na przyszłość? Żadnych walk ze średniakami, moi przeciwnicy muszą prezentować odpowiedni poziom i klasę. Tylko w ten sposób mogę doczekać się walki o tytuł Mistrza Świata, który zamierzam zdobyć w przeciągu 2 najbliższych lat.

- W swojej karierze przegrałeś tylko z Dawidem Kosteckim. Chciałbyś, aby doszło do rewanżu?
GS: Tak, bo mam sobie i fanom boksu coś do udowodnienia. Przegrałem z Cyganem na punkty walcząc od pierwszej rundy ze złamaną ręką**. Kto wie jakby się to potoczyło gdyby nie kontuzja?

- Bernard Hopkins, Jean Pascal, Chad Dawson - tak obecnie wygląda czołowa trójka rankingu wagi półciężkiej. Z kim chciałbyś zmierzyć się najpierw?
GS: To bardzo sławne nazwiska i mocni pięściarze, ale powiem szczerze, że jeśli któryś z tej trójki zgłosiłby się do mnie z propozycją walki to przyjąłbym ją z radością. Takie szanse nie zdarzają się co chwila, a ja czuję, że byłbym w stanie - zarówno psychicznie jak i fizycznie - poradzić sobie z takim wyzwaniem.



 

- A może najpierw chciałbyś pomścić Aleksa Kuziemskiego i zbić Nathana Cleverly?
GS: (śmiech) Czemu nie? Już raz miałem miałem z nim walczyć, ale z uwagi na krótki termin przygotowania (5 dni) i lekką nadwagę (6kg) musiałem grzecznie odmówić. Za to dziś mogę wejść z nim do ringu nawet teraz.

- Na razie jednak powalczysz w Chicago, gdzie obecnie mieszka inny świetny zawodnik wagi półciężkiej Andrzej Fonfara. Czy mógłbyś z nim skrzyżować rękawice w bratobójczym pojedynku?
GS: Andrzej to bardzo fajny człowiek, znamy się dobrze, przylecieliśmy razem do Stanów i tu na miejscu też się spotykamy. Ale koledzy kolegami, a sport sportem. W ringu nie ma miejsca na jakiekolwiek sympatie. Mogę więc rzucić mu rękawicę choćby dziś. Zresztą nie tylko jemu, czuję się mocno i mogę walczyć naprawdę z każdym.

Tomek Moczerniuk, papatomski.com

Autor tekstu jest 37-letnim Polakiem, który od 1994 roku mieszka w USA. Od trzech lat zajmuje się hobbystycznym pisaniem, między innymi o sporcie. Dla polonijnego tygodnika "PLUS" relacjonował walki Adamka, Fonfary, Łaszczyka, Wacha, Masternaka i Wolaka, a ze znanym naszym czytelnikom Marcinem Filipowskim redagował kolumnę "W Ringu z PLUSem".