WACH: JESZCZE TRZY, CZTERY WALKI

Łukasz Mordarski, Przegląd Sportowy

2011-12-31

Jeszcze trzy, cztery starcia i chciałbym się bić o mistrzostwo świata. Zaakceptowali to już promotorzy, więc jestem dobrej myśli - mówi "Przeglądowi Sportowemu" Mariusz Wach (26-0, 14 KO), czołowy polski bokser wagi ciężkiej.

Przegląd Sportowy: Tuż przed końcem roku spotykamy się w Krakowie, ale już wkrótce stoczy pan kolejną walkę. Przed panem wielkie wyzwanie: pojedynek z Tye'em Fieldsem. Wcześniej jednak krótki odpoczynek.
Mariusz Wach:
Dawno nie byłem w domu na święta, bo zawsze ważniejsze były turnieje, wyjazdy. Mnie jednak ten okres nie służy, bo zawsze jem jak szalony i potem muszę zbijać wagę. Na Sylwestra wyjeżdżam w góry, do bacówki. Będzie fajnie, po góralsku. 18 stycznia wylatuję do Stanów, gdzie nadal będę się przygotowywał do marcowej walki z Fieldsem. Na pewno bilans jego robi wrażenie: 49 walk wygranych, 44 przed czasem. To solidny zawodnik – ciężki, mańkut. Przygotowania trzeba zacząć wcześniej niż zwykle.

Przegląd Sportowy: Pana były trener Stanisław Libront narzekał, że nigdy nie lubił pan biegać. A po świętach trzeba gubić zbędne kilogramy.
Mariusz Wach:
To była i jest udręka, ale wiem, że muszę. Gdy tylko nadarza się okazja, przebieram się, wychodzę na dwór i ruszam w trasę. Jak jesteś dobrze wybiegany, to i w ringu idzie później lepiej.

Przegląd Sportowy: Odlicza pan już czas do tej najważniejszej walki o pas mistrzowski?
Mariusz Wach:
Powoli tak. Jeszcze trzy, cztery starcia i chciałbym się bić o mistrzostwo świata. Zaakceptowali to już promotorzy, więc jestem dobrej myśli. Jednak życie samo napisze scenariusz.

Przegląd Sportowy: Nad czym teraz pan pracuje?
Mariusz Wach:
Chcę poprawić sylwetkę, nabrać więcej siły. W drugim etapie przygotowań przyjdzie czas na technikę.

Cały wywiad przeczytasz w sobotnim „Przeglądzie Sportowym".