MITCHELL: O TYM CO BYŁO I O TYM CO BĘDZIE

Redakcja, On The Ropes Boxing Radio

2011-12-22

Niepokonany Seth Mitchell (24-0-1, 18 KO) jest kolejną amerykańską nadzieją wagi ciężkiej. Ten wciąż uczący się boksu były zawodnik futbolu półtora tygodnia temu zdemolował cenionego Timura Ibragimowa i potwierdził tym samym, że należy się z nim liczyć.

- To był mój najlepszy występ, lecz po obejrzeniu go w telewizji wciąż dostrzegam kilka rzeczy jakie powinienem poprawić, jak na przykład większa ruchliwość tułowia i głowy - przyznał Mitchell, dodając za moment.

- Moi rywale nie mogą sobie poradzić z szybkością moich rąk oraz presją jaką na nich wywieram. Wielu ludzi pyta o moją kondycję, lecz gdyby ktoś popatrzył przez tydzień na sposób w jaki trenuję, nigdy więcej nie pytałby o kondycję. Przecież to jest moja praca i gdybym wychodząc na ring nie był przygotowany na dwanaście rund, to byłoby to coś żenującego z mojej strony. Biorąc więc nawet pod uwagę, że dotąd nie biłem się jeszcze na dłuższym dystansie, w ogóle nie martwię się o swoją kondycję, bo razem z moim trenerem na zajęciach naprawdę nad nią ciężko pracujemy. A jeśli ktoś z moich rywali nadal w to nie wierzy i ma nadzieję, że rzuci mnie na głębokie wody po kilku rundach, jest mi to naprawdę na rękę - powiedział Mitchell, dodając też kilka zdań na temat braci Kliczko.

- To naprawdę wspaniali wojownicy. Może nie ogląda się ich walk najlepiej, jednak potrafią oni doskonale wykorzystać to co dał im Bóg i czerpać ze swoich atrybutów, czyli warunków fizycznych i niesamowitej siły. Niby wszyscy wiedzą czego się po nich można spodziewać, ale nie potrafią potem zrobić tego co sobie zakładali. Ja w tej chwili nie jestem jeszcze na nich gotowy, jednak jeśli będę robił stałe postępy i ciężko trenował, to po stoczeniu jeszcze czterech, może pięciu walk, na początku 2013 roku podejmę wyzwanie. I nie jest wtedy ważne, czy wygram czy przegram. Jestem przecież wojownikiem - zaznaczył 29-letni Seth, nawiązując również do początku swojej kariery pięściarskiej.

- To niesamowita historia, bo szczerze mówiąc nigdy nie myślałem poważniej o boksie. Co prawda byłem fanem tego sportu, ale grałem w futbol amerykański i gdy byłem zdrowy, potrafiłem naprawdę sporo namieszać. Miałem jednak wiele problemów z lewym kolanem i w końcu musiałem zakończyć karierę. Kiedyś zobaczyłem walkę Toma Zbikowskiego z Madison Square Garden, gdzie głównym punktem był występ Miguela Cotto. Kilka razy grałem z drużyną Zbikowskiego i przeciwko niemu. Pomyślałem sobie więc, iż jeśli on może to robić, to ja również. Gdyby nie on, to pewnie nie rozmawialibyśmy teraz o boksie - przyznał Mitchell, nowa nadzieja Amerykanów na podbój królewskiej kategorii.