UPADKI I WZLOTY

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-12-17

Czyli komu się powiodło w minionym tygodniu w bokserskiej dżungli i został drapieżnikiem, a komu raczej nie i przyjął rolę ofiary. Tradycyjnie zaczniemy od dobrych wiadomości.

1. Marzenia się spełniają.
Na pewno ani Brytyjczycy, ani Amerykanie (i reszta świata) nie wierzyli, że Lamont Peterson (30-1-1, 15 KO) zdoła w sobotę pokonać Amira Khana (26-2, 18 KO). A jednak chłopak z Waszyngtonu, którego wychowała ulica, zdetronizował faworyzowaną gwiazdę i odebrał jej pasy federacji WBA i IBF. Złośliwi powiedzą, że z pomocą panów sędziów i coś w tym pewnie jest. Tak czy owak ‘Havoc’ spełnił swoje sny i jak na gentlemana przystało obiecał Amirowi rewanż.

2. Nie taki diabeł straszny.
Biorąc przykład z Alego i Fraziera, Brian Viloria (30-3, 17 KO) razem z Giovanim Segurą (28-2-1, 24 KO) stworzyli w sobotę na ringu w Manili świetne widowisko. Co ciekawe to 31-letni Viloria rozgromił faworyzowanego i słynącego z potężnego uderzenia 28-letniego Meksykanina. ‘Hawaiian Punch’ potrzebował na to 8. rund i tym oto sposobem pozostał nadal mistrzem świata WBO w wadze muszej.

3. Ostatnia nadzieja czarnych.

Na ringu w Waszyngtonie obiecujący 29-letni Seth Mitchell (24-0-1, 18 KO), nie miał żadnych problemów z zastopowaniem mającego wyraźnie swoje najlepsze lata za sobą Uzbeka Timura Ibragimowa (30-4-1, 16 KO). Ten pochodzący z miasta Brandywine czarnoskóry pięściarz, to były gracz futbolu amerykańskiego, który boksować zaczął dopiero w wieku 25 lat. Ostatnim zwycięstwem pokazał, że coraz szybciej wspina się na szczyt wagi ciężkiej.

4. Powrót króla?
Były władca czterech kategorii wagowych sławny Roy Jones Junior (55-8, 40 KO) udanie powrócił na ring w Atlancie. Notujący ostatnio coraz to gorsze występy 42-latek, gładko wypunktował Maxa Alexandra (14-6-2, 2 KO) i od razu zapowiedział, że jego kolejnym celem jest zdobycie mistrzowskiego pasa w dywizji cruiser. Może i jego szybkość nieco już przeminęła, ale za to ambicja ma się wciąż nieźle.

Teraz pora na wiadomości złe.

1. Et tu Brute contra me?

Tymi słowami oznaczającymi ‘I ty Brutusie przeciwko mnie?’ miał podobno przemówić Cezar, gdy owy ‘przyjaciel’ pchnął go podstępnie nożem w plecy. Bardzo możliwe, że tak właśnie powiedział Amir Khan (26-2, 18 KO) do sędziego ringowego Josepha Coopera, podczas jego pojedynku z Lamontem Petersonem (30-1-1, 15 KO). Oprócz tego pewny siebie Brytyjczyk nie zadbał o taki szczegół w kontrakcie jak klauzula o rewanżu, dlatego pozostaje mu tylko nadzieja, że Amerykanin okaże serce i zechce wyjść z nim do ringu ponownie. Cóż plany o przejściu do wyższej kategorii i pojedynek z Mayweatherem szlag trafił. A miało być tak pięknie…

2. Z deszczu pod rynnę.
Z pewnością rok 2011 będzie się śnił 21-letniemu Davidowi Lemieux (25-2, 24 KO) jeszcze przez wiele lat w nocnych koszmarach. Młody kanadyjski król nokautu najpierw w kwietniu został zastopowany przez starego meksykańskiego wygę Marco Antonio Rubio (53-5-1, 46 KO), a w zeszłą sobotę wypunktował go były mistrz świata federacji WBA w wadze junior średniej, Joachim Alcine (33-2-1, 19 KO). Chyba gorzej już być nie może.