UPADKI I WZLOTY

Czyli komu w minionym tygodniu powiodło się w bokserskiej dżungli i został drapieżnikiem, a komu raczej nie i przyjął rolę ofiary. Tradycyjnie zaczniemy od dobrych wiadomości.

1. Słodka zemsta.
Chyba najpiękniejsze zwycięstwo w karierze 31-letniego Miguela Cotto (37-2, 30 KO). Można powiedzieć używając górnolotnych słów, że gdy w 10. rundzie porozbijany Antonio Margarito (38-8, 27 KO) został niedopuszczony przez sędziego ringowego i lekarzy do kontynuowania pojedynku, dobro wygrało ze złem, a sprawiedliwości stało się zadość. Czyżby uśmiech na twarzy 'Tornada z Tijuany' zgasł bezpowrotnie?

2. Robota zrobiona.
Chyba trzeba było być ogromnym optymistą, aby oczekiwać innego zakończenia pojedynku pomiędzy Aleksandrem Powietkinem (23-0, 16 KO), a Cedrikiem Boswellem (35-2, 26 KO). Tym razem cudu nie było i 42-letni weteran z Atlanty padł na deski w 8. rundzie po ciosach rosyjskiego czempiona WBA World wagi ciężkiej.

3. Bez kontrowersji.
W drugim wielkim sobotnim rewanżu na ringu w Anaheim w Kalifornii Abner Mares (23-0-1, 13 KO) pokonał jednogłośnie na punkty Josepha Agbeko (28-4, 22 KO). 26-letni Meksykanin tym razem nie walił swojego rywala z Ghany tam, gdzie zwykł czasami uderzać nasz Andrzej i mimo iż zmagał się z kontuzją łuku brwiowego, to bez problemów obronił swoje pasy federacji IBF i WBC Silver w wadze koguciej.

4. Źle się zaczęło - dobrze skończyło.
Dla 25-letniego Brandona Riosa (29-0-1, 22 KO) zeszły weekend zaczął się nienajlepiej. Najpierw nie mógł zrobić wagi, mimo wielu prób, krańcowego odwodnienia i głodówki. Następnie w związku z tym pozbawiono go mistrzowskiego pasa federacji WBA w wadze lekkiej, jeszcze zanim wszedł do ringu z Brytyjczykiem Johnem Murrayem (31-2, 18 KO). Na szczęście pochodzący z Kalifornii i kreowany na przyszłą gwiazdę ringów zawodowych 'Bam Bam' zmusił swoje ciało do wysiłku i zastopował ambitnego rywala z Manchesteru w 11 odsłonie. Zaraz po tym ogłosił przejście do wyższej dywizji i chwała Bogu.

Teraz pora na wiadomości złe, tym razem jest ich sporo.

1. Wściekły Byk na emeryturze.

Niestety nie wyszedł naszemu Pawłowi Wolakowi (29-2-1, 19 KO) kolejny pojedynek z Delvinem Rodriguezem (26-5-3, 14 KO). Przypomnijmy, że w lipcu tego roku obydwaj stworzyli niesamowite widowisko, a sędziowie punktowi orzekli remis. Tym razem na ringu w Madison Square Garden, przy całej sympatii dla 'Wściekłego Byka' z Dębicy, 31-letni Dominikanin górował już wyraźnie i o mały włos nie zastopował Polaka w ostatniej rundzie. Porażka skłoniła Pawła do powzięcia trudnej decyzji i tak uwielbiany przez kibiców zawodnik postanowił zawiesić rękawice na kołku.

2. Kamień milowy.

Właściwie to kamień nerkowy, który wydobyto z ciała Władimira Kliczki (56-3, 49 KO) i który uniemożliwił ukraińskiemu królowi wszechwag złojenie skóry Jeanowi Marcowi Mormeckowi (36-4, 22 KO). Jednak co się odwlecze to nie uciecze i obydwaj panowie spotkają się ponownie 3 marca.

3. Nordycki koszmar Chisory.

Nie popisał się kreowany na przyszłego władcę wagi ciężkiej, olbrzym z Finlandii Robert Helenius (17-0, 11 KO). Po wcześniejszych zwycięstwach nad byłymi mistrzami świata (Brewster, Peter, Liakhovich), pojedynek z Dereckiem Chisorą (15-2, 9 KO) zapowiadał się prosto, łatwo i przyjemnie. Szybko okazało się jednak, że skazywany na porażkę 'Del Boy' nie przyjechał tylko po wypłatę. O dziwo poczynał sobie tak dobrze, że bezsprzecznie zasłużył na zwycięstwo i pas mistrza Europy, przyznany jakimś cudem Heleniusowi. Promotor Derecka Frank Warren nazwał werdykt największym oszustwem ostatnich lat. Z dumą zaznaczyć należy, że jako jedyny z trójki sędziów poprawny wynik, czyli zwycięstwo pięściarza z Zimbabwe, zapisał na swojej karcie punktowej tylko nasz Leszek Jankowiak. Jedyny sprawiedliwy człowiek w Helsinkach…

4. Nadchodzi koniec Darchinyana?
Kolejny 'Wściekły Byk', tym razem mowa o Vicu Darchinyanie (37-4-1, 27 KO), dostał w zeszłą sobotę srogie baty. Pogromcą 35-letniego Ormianina został młodszy o 9 lat Anselmo Moreno (32-1-1, 11 KO) z Panamy. Czyżby były wielokrotny mistrz świata zbliżał się wielkimi krokami do kresu swojej długiej i owocnej kariery?

5. Piątek - zły początek?

Najpierw w czerwcu ledwo co poradził sobie z twardym Matthewem Macklinem, a w zeszły piątek tylko zremisował z jego rodakiem Martinem Murrayem (23-0-1, 10 KO). Mowa oczywiście o Felixie Sturmie (36-2-2, 15 KO), który ostatnio coś obniżył loty i nie może znaleźć dawnej formy. Gdzież podział się chłopak, który w 2004 roku zgotował legendarnemu Oscarowi De La Hoya jedną z najcięższych nocy w karierze?

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: rozbitek
Data: 10-12-2011 18:10:31 
Dobre podsumowanie zeszłego tygodnia.
Ciekawe co pokaże Khan...
 Autor komentarza: Maynard
Data: 10-12-2011 18:43:02 
Margarito i Darchinyan, z zupełnie różnych powodów, mogliby podążyć śladem Wolaka i również zakończyć kariery.
Meksykanin udowodnił, że bez gipsu nie nadaje się do niczego, a już na pewno nie do walk z wyjadaczami typu Cotto.
Vic zaś po prostu się wypalił, i szkoda, żeby rozmieniał swój dorobek na drobne przegrywając z kolejnymi przedstawicielami młodego pokolenia.

Rios - Alvarado, to będzie wojna, już się nie mogę doczekać!
 Autor komentarza: lukaszamator
Data: 10-12-2011 18:44:42 
Khan wygra to gładko przed czasem.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.