ZA WYSOKIE PROGI...

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-12-03

Jeżeli dzisiaj w nocy 26-letni Brytyjczyk John Murray (31-1, 18 KO), zdetronizuje utalentowanego Brandona Riosa (28-0-1, 21 KO) i odbierze mu pas mistrza świata federacji WBA w wadze lekkiej, to będzie jedna z największych niespodzianek tego roku. Do tego interesującego starcia obydwu panów dojdzie na gali Cotto-Margarito w Madison Square Garden w Nowym Jorku.

Pochodzący z Manchesteru Murray powróci dzisiejszej nocy do ringu po pierwszej porażce w karierze, której sprawcą w lipcu tego roku został jego rodak Kevin Mitchell (32-1, 24 KO). Jego rywal ze słonecznej Kalifornii idzie natomiast przez zawodowe ringi jak burza i wszyscy wróżą mu świetlaną przyszłość w boksie zawodowym. Dlatego wielu ekspertów nie daje Anglikowi większych szans nie tylko na zwycięstwo, ale i na dotrwanie do końcowego gongu. Sam John nie przejmuje się tym ani trochę i jest głęboko przekonany, że stać go na niespodziankę.

- Ludzie już mnie skreślili, ale ja wiem, że jestem teraz w formie życia - zapewnia były mistrz Europy. - Dodatkowym atutem jest to, że nie ciąży na mnie żadna presja, a wtedy zawsze wszystko wychodzi mi rewelacyjnie i daję świetne widowisko. Moja przegrana z Mitchellem była kubłem zimnej wody na głowę. Teraz znowu jestem głodny sukcesów. Przyparty do muru potrafię wydobyć z siebie to co najlepsze. Stary dobry John Murray powraca!

Po porażce z Londyńczykiem 26-letni zawodnik pokłócił się i rozstał ze swoim długoletnim trenerem Joe Gallagherem. Jednak 6 tygodni temu obydwaj Wyspiarze pogodzili się i znowu razem opracowywali plany i szlifowali formę na mistrza WBA.

Jednak z całym szacunkiem dla Murraya, jego dzisiejszy przeciwnik prezentuje poziom o niebo wyższy od wszystkich wcześniejszych oponentów boksera z Manchesteru. Rios jest dużym i silnym pięściarzem kategorii lekkiej, który niszczy jednego rywala po drugim. W swoim ostatnim występie w lipcu tego roku, mocno bijący 'Bam Bam' zdemolował w niespełna 3. rundy cenionego Meksykanina Urbano Antillona (28-3, 20 KO), a kilka miesięcy wcześniej zastopował doświadczonego Wenezuelczyka Miguela Acostę (29-5-2, 23 KO).

Prawdopodobnie Murray spróbuje utrzymywać wschodzącą amerykańską gwiazdę na dystans, dużo poruszać się w ringu i punktować szybkimi ciosami, przy nadarzającej się okazji. Ciężko jednak będzie to zrealizować, albowiem Brandon dziesięć swoich ostatnich występów zakończył przed czasem, co tylko świadczy jak niebezpiecznym i agresywnym pięściarzem jest podopieczny grupy promotorskiej Top Rank.

Na pewno dzisiejszej nocy w Nowym Jorku czekać nas będzie nie mniej emocjonujące widowisko niż tak oczekiwany pojedynek wieczoru. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zdają się jednak mówić, że to ambitny Murray zostanie w bolesny i brutalny sposób zmuszony do tego, aby uznać wyższość urodzonego w Teksasie czempiona.