'NOKAUT PRZYSZEDŁ, GDY BYŁ POTRZEBNY'

Janusz Pindera, Rzeczpospolita

2011-12-01

Trzecia obrona tytułu mistrza świata federacji WBC w wadze junior ciężkiej w końcu przyniosła Krzysztofowi Włodarczykowi (46-2, 33 KO) efektowne zwycięstwo. Do czasu nokautu pojedynek nie układał się po myśli Polaka i bliższy zwycięstwa był miejscowy faworyt - Danny Green (31-5, 27 KO), jednak spektakularne zakończenie wynagrodziło kibicom 'Diablo' ostatnie gorsze występy.

Zapraszamy do przeczytania wywiadu, jaki z jedynym polskim mistrzem świata przeprowadził  Janusz Pindera.

- Czym pan zaskoczył rywala – siłą czy szybkością?

Krzysztof Włodarczyk: Szybkością. Green był bardzo dobrze przygotowany, wiedział, że nie może ryzykować otwartej wojny, bo ja biję silniej.

- Był jednak taki moment, że pan też się zachwiał...

KW: Zgadza się, chyba w piątym starciu trafił mnie mocnym lewym prostym, po którym zatańczyłem lekko zamroczony. Nie spodziewałem się tak szybkiego i precyzyjnego uderzenia. Przemknęła mi tylko myśl, by nie przyklęknąć, nie dać się liczyć. Po chwili sytuacja była już opanowana.

- Był pan pewny, że wygra przez nokaut?

KW: Od początku wierzyłem, że tak właśnie się stanie. Green ma szybkie ręce, ale wolniejsze nogi. Po atakach cofa się wolno, opuszcza ręce i podnosi wysoko brodę. Szkopuł w tym, że mało atakował i czekał na moją inicjatywę. Byłem spokojny, wiedziałem, że wcześniej czy później popełni błąd. W drugim starciu podłączyłem go do prądu, ale nie skończyłem. Rozkręcałem się powoli, na początku nie czułem dystansu, nogi nie pracowały jak trzeba. Pod koniec bardzo przydały się reprymendy trenera. Powiedział, że muszę walczyć agresywniej.

- Niewiele jednak brakowało, by przegrał pan ten pojedynek. Do momentu zadania nokautującego ciosu sędziowie widzieli zwycięzcę w Greenie.

KW: Najlepiej boksuję, gdy mam nóż na gardle. Trener cały czas mnie mobilizował, a ja widziałem, że rywal coraz mocniej krwawi z nosa. To był efekt moich ciosów. Kiedy w 11. rundzie trafiłem go najpierw lewym sierpowym, a chwilę później prawym, był już mój. Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu. Po lewym sierpowym było po wszystkim. Ten cios złamał mu szczękę, wcześniejsze spowodowały złamanie nosa. Gdy przyszedł do naszej szatni, wyglądał okropnie. Może nie biłem w tej walce zbyt często, ale na pewno mocno.

- Green miał za sobą publiczność, walczył w Perth, mieście, w którym się urodził...

KW: Widać lepiej walczę na obcych ringach, presja jest wtedy mniejsza. Po niezbyt przekonującym zwycięstwie z Francisco Palaciosem w Bydgoszczy chciałem pokazać, że stać mnie na więcej. Nokaut przyszedł wtedy, kiedy był najbardziej potrzebny.

- Czy teraz będą pojedynki unifikacyjne z innymi mistrzami tej kategorii?

KW: Jestem od tego, by walczyć, a od polityki są inni. Mentalnie jestem już gotowy, by każdego pokonać.